środa, 19 września 2012
Ciepło i chłód
Rozpoczęła się. Na razie półoficjalnie, jednak jeszcze kilka dni i pojawi się po raz kolejny. Jesień.
Może będzie chłodna i słotna, może złota, polska i słoneczna, zawsze jednak pozostanie preludium do zimy, porą wyciszenia, namysłu, nostalgii.
Najmniej dosłowną ze wszystkich polskich pór roku, najbardziej symboliczną.
Nawet perfumy chciałoby się dopasowywać do jej nastrojów. Przy czym dzień taki, jak dziś, deszczowo-pochmurny, choć nie zimny, nie zawsze mamy ochotę łączyć z pachnidłami miękkimi i przytulnymi, jednoznacznymi otulaczami, np. z grupy gourmand.
Czasem nachodzi nas na coś bardziej szorstkiego, żywego, odrobinę ironicznego.
Pamiętam, że swego czasu łączyłam tę piękną porę roku z Twill Rose od Parfums de Rosine, z Aromatics Elixir od Clinique czy też "czarnym" wcieleniem Manii Armaniego. A to tylko trzy przykłady z ogromnego morza pachnideł pięknie wtapiających się w oniryczny czar jesieni.
Kolejnym jest klasyczny zapach od Palomy Picasso, Paloma Picasso eau de parfum. :)
Kompozycja, w której czuć ducha lat 80. XX wieku, kiedy to ujrzała światło dzienne. Wobec tego należy do pachnideł wieloskładnikowych, skomplikowanych, nieco gorzkich, trudnych do zrozumienia.
Spośród bogatego asortymentu egzotycznych przypraw oraz kwiatów (głównie słodkiego ylang-ylang), spomiędzy stonowanych lecz dystansujących otoczenie (bez żadnych podtekstów ;) ) akordów cierpkiego cywetu, kastoreum czy paczuli z wetywerią wyziera ku nam spokojny, wykwintny niedzisiejszy szypr.
Początkowo wydaje się chłodny, raczej niezbyt przyjazny, o wiodącej nucie pikantnej kolendry ze skórzaną bergamotką oraz klasyczną dla dawnego perfumiarstwa nie-lemoniadową cytryną, która z czasem przeistacza się w bukiet goździków, neroli oraz mimozy. Wówczas też kompozycja powoli zaczyna nabierać ciepła.
Nigdy jednak nie stanie się łatwą w odbiorze, to w dalszym ciągu będzie ciepło jesienne, nienachalne, pochodzące raczej z koca i kubka gorącego napoju, niż z samej przyrody. Gdyż ta, smukła, zamykająca się w sobie, obojętnieje na świat ludzkich spraw niczym Demeter, uzależniona od swej biednej córki [i tak będącej tylko pionkiem w rozgrywce wujostwa]. Nie wnikając w temat głębiej muszę przyznać, iż Paloma Picasso edp znakomicie oddaje klimat historii o "strajku" greckiej bogini urodzaju.
Pasowałaby również do opowieści o lady Jane Grey, nieszczęsnej dziewięciodniowej królowej Anglii, dziewczynie, której nie dano możliwości jak najlepszego przeżycia ziemskich dni [jak każdej tudoriańskiej arystokratce i każdej kobiecie tamtej epoki zresztą]; podejrzewam jednak, że głównie dzięki filmowej interpretacji Trevora Nunna. ;) Paloma w podobny sposób kipi od emocji, lecz nie okazuje ich bez potrzeby, nie epatuje nas swą wrażliwością, w jakiś niezwykły sposób pozostaje skryta, cierpliwa oraz mądra. Niczym filmowa Jane, prostolinijna oraz zakładająca dobre intencje całego świata. I na tym właśnie polega "chłodne ciepło" omawianej kompozycji.
W miarę upływu czasu, kiedy kwiaty powoli zbijają się w jednolitą masę, rezygnując z indywidualności, pojawiają się rudo-bure nuty przypraw, przemieszanych z uroczo niedzisiejszym sandałowcem, z równie staroświeckim pomieszaniem paczuli z wetywerią na spokojnej, ciemnosrebrzystej, wyważonej poświacie z cywetu a także kastoreum. Jeszcze później mieszanina staje się bardziej sucha, ujęta w nawias mchu dębowego, z akordami szyprowo-animalnymi, które spotkał ujednolicający poszczególne elementy los kwiatów, z przebijającym się tu i ówdzie ledwie wyraźnym waniliowym podmuchem czy spokojnym, leciutko mydlanym piżmem.
W Palomie wszystkie części składowe, choć dosłowne i dla postronnych trudne do przeoczenia, pozostają niedopowiedziane, nad wyraz spokojne, dyskretne. Co nie znaczy, że zahukane czy pozbawione ikry. Duch skryty wewnątrz flakonu po prostu doskonale zna swoją wartość - i wcale nie musi jej udowadniać, światu ani samemu sobie. Liczy się przede wszystkim spokój. :)
Rok produkcji i nos: 1984, ??
Przeznaczenie: zapach stworzony dla kobiet, jednak uważam, że upływ czasu powoli kieruje go w stronę uniseksu, jak np. Habit Rouge od Guerlain z drugiej strony skali. :) Dosyć wyraźna kompozycja, o mocy początkowo olbrzymiej, później zaś bliskiej ciału; zawsze jednak wyważonej, więc nie męczącej otoczenia.
Na wszelkie okazje.
Trwałość: w granicach ośmiu-dziewięciu godzin (oceniam współczesną wersję zapachu)
Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-szyprowa
Skład:
Nuta głowy: bergamotka, kolendra, dzięgiel, goździk (kwiat), cytryna amalfi, róża, neroli
Nuta serca: ylang-ylang, mimoza, jaśmin, hiacynt, paczuli
Nuta bazy: drewno sandałowe, cywet, wetyweria, kastoreum, mech dębowy, ambra, piżmo
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://artyzm.com/obraz.php?id=9162
2. http://fotogalerie.pl/fotka/2840731223931986s2,modraszek,Jesien-%28w%29.htm
3. http://wroclawski.blog-ogrodniczy.pl/2010/09/26/juz-jesien-2/
Etykiety:
kwiatowe,
mainstream,
Paloma Picasso,
perfumy,
Poczet Wiedźm Świata,
szyprowe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ależ mnie nastroiłaś melancholijnie tym wpisem... uwielbiam jesień... to chłodna pora roku, ale dopiero w jej okowach dostrzega się zalety wełnianej odzieży i ciepło kubka z herbatą rozgrzewającą zziębnięte palce... uwielbiam też jesień za jej barwy i ciszę której towarzyszy szelest opadających liści... to dla mnie magiczna, obok wiosny pora roku i moja dusza romantyka, każdą wypustką synapsów cieszy się z kolejnego nadejścia tej pory roku... wówczas przypominam sobie o szczególnych kompozycjach,, których noszenie właśnie jesienią sprawia największą przyjemność i robi najlepsze wrażenie... pora odkurzyć zawartość szafy ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam jesień, nie wiem czy to nawet nie jest moja ulubiona pora roku a im dalej od czasów szkolnych tym lepiej mi jest we wrześniu i tym bardziej cieszy mnie ten miesiąc. Odczuwam podobnie jak pirath - też mam duży sentyment do tego czasu mimo, że mój organizm ogólnie źle znosi brak światła w tej "ciemniejszej porze roku". Jesienna melancholijna Paloma - to może być ciekawe...
OdpowiedzUsuńRównież i dla mnie jesień to najpiękniejsza pora roku.W zasadzie Pirath powiedział wszystko to co mógłbym tu napisać:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
A sam zapach uwielbiam.Bogactwo nut wręcz pozytywnie porażające:)
Paloma Picasso była moim pierwszym kontaktem z czystymi perfumami (obok Lancome Tresor i Fiji)
Wieki temu posiadałem na stanie 5 miniaturek ekstraktów, i właśnie te dwa do dziś pamiętam:)
Pieknie ją opisałaś Wiedźmo , ale zupełnie inaczej ją widzę ;) Przede wszystkim to odurzające kwiaty - masa ciężkich esencjonalnych kwiatów , a dopiero po jakims czasie wychodzi szypr . Nie czuję w niej stateczności , spokoju i dyskrecji , raczej wrodzoną ostentację , niespecjalnie liczącą się z otoczeniem - po prostu jest jaka jest i nie sposób jej przeoczyć , chociaż ona wcale o to nie dba .
OdpowiedzUsuńWitajcie, współ-miłośnicy jesieni! ;)
OdpowiedzUsuńPiracie - rzeczywiście, romantyczna dusza z Ciebie. :) Do Twojego opisu dodałabym jeszcze mruczącego kota gdzieś w tle (o ile dobrze pamiętam, jakiegoś masz - czy raczej kot ma Ciebie, jak to kot? :) ). I właściwie można zacząć drzemać. ;)
A jakie perfumy wybierasz jesienią?
Polu - prawda? W szkole miesiąc kojarzył średnio ciekawie, na studiach było "rety, jeszcze tylko miesiąc!" a teraz, paradoksalnie, można doceniać cały rok. :)
Paloma rzeczywiście pasuje, choć Parabelka jest innego zdania. ;)
Jarku - z Palomitą wprost nie sposób się nudzić. :) Czystych perfum nie znam, ale kiedyś miałam do czynienia z wersją sprzed dobrych czterech-pięciu lat i szczerze żałuję, że nie mam TAKIEJ (choć recenzja powyżej powstała na bazie zarówno wspomnień, jak i odlewki współczesnej wody). Wyobrażam sobie za to, że jeśli różnica między edp a ekstraktem była równie głęboka, co pomiędzy edp obecna a wcześniejszą, to rzeczywiście musiałeś być bliski satori. ;)
A ten drugi zapamiętany przez Ciebie ekstrakt, to który?
Parabelko - dzięki. :) Choć kwiaty u mnie to zdecydowanie dalszy plan, Twoja wizja jest również interesująca. Ciekawam takiego rozwoju Palomy. ;) Nawet bardzo.
he he wiedźmo masz mnie... ;) jestem rozdarty pomiędzy usługiwaniem dwóm 10 kilowym arystokratom - z którymi mam zaszczyt mieszkać pod jednym dachem :)
OdpowiedzUsuńna jesień preferuję Czarnego Turmalina, EdI Baume du Doge, Burberry London, Amouage Memoir, Bugatti Design& Motion, S.Lutensa Russe i Zirh Ikona... to tak w skrócie ;) ale zdecydowanie większość moich perfum jest dobrana pod jesienno zimową aurę... ;)
pozdrawiam
Ten dugi ekstrakt perfum to właśnie Lancome Tresor:)
OdpowiedzUsuńPamiętam,że ich konsystencje były niezwykle gęste,wręcz oleiste.
Podobnie wygladał mój zestaw 14 lat temu:
http://u.jimdo.com/www21/o/s9c04ba60fbc5f46f/img/ic2c4fbbf70d3fbbb/1334788439/orig/image.jpg
Wiedzmo zauważyłem wysyp miniaturek EDP Palomy na All,więc kto nie miał okazji może jeszcze wypróbować:)
pozdrawiam
Wiedźmo - dzis testuję Palomę globalnie i na bank w niej grzebali , jest słabsza , słodsza i nie tak ostrozwierzęca w otwarciu . Zepsuli dranie mojego ulubionego killera , którym straszyłam rodzinę , że sie wyperfumuję jak będa niegrzeczni :((( Nie ta szyprowa cierpkość , nie ta moc , o ogonie nie mówiąc :(((
OdpowiedzUsuńPiracie - no! I nie skarżyć mi się tutaj na ciężki los! ;) Arystokratów zawsze może być siedmioro. ;> Nawet, jeśli nie mogą się rozmnażać, to spokojnie, adoptują dzieci. I wtedy dopiero będziesz narzekał. :D [jak w dowcipie o gościu, który przyszedł do rabina poprosić o poradę w kwestii ciasnoty mieszkaniowej ;) ]
OdpowiedzUsuńTo masz tak, jak ja. Perfumy, których podręczniki savoir-vevre'u raczej nie polecają na upały. ;) Inna sprawa, że kadzidło latem pięknieje a przyprawy nabierają ostrości. Tak, jak cytrusy zimą. :D
Jarku - domyślałam się, że miałeś podobny zestawik. Ciekawa byłam też dalszych jego części. ;) Czyste perfumy Tresor zdaje się wąchałam dawno temu (kto wie, czy już nie będzie z 15? :) ) dzięki mojej Ciotce. Nie pamiętam ich niestety dokładnie ale mam wrażenie, że nawet przypadły i do gustu. :)
Parabelko - czyli jednak?? Buuu...! :( Nonsz kurza twarz, niech ktoś tym kastratorom pochowa noże! A najlepiej poniszczy. ;]
Gratuluję pomysł haka na rodzinę, domyślam się, że niezawodnego? ;) Może masz gdzieś jeszcze trochę starej wersji? Albo może zacznij szukać kolejnego narzędzia terroru? :>
Dzieki za piekny wpis, Wiedźmo.
OdpowiedzUsuńPaloma to moja wielka miłość:)
Jeśli chcesz wersji najlepiej oddającej ducha tamtej Palomy, testuj edt - piękny różano-ylangowy szypr, podszytym zwierzaczkiem i kolendrą (edp jest plastikowa, z nuta palonej opony w tle). Znam perfumy i ich nie polecam, za dużo miodu i tuberozy w nich jak dla mnie.
maria
Wiedźmo - łzami się zalewam rzewnymi , zwłaszcza , że jeszcze rok temu Paloma była zabójcą , ale niestety wtedy nie mogłam jej nabyć , a teraz to se ne vrati :( Muszę znaleźć następne narzędzie tortur - słusznie mówisz :P . Na razie jednak nie znalazłam nic co by miało dostateczną moc przekonywania - do Opium się jakoś przyzwyczaili , Słonia też tolerują , może stare klasyczne Poison by ich ustawiło do pionu , ale po pierwsze też nie ma , po drugie akurat Poison sama nie cierpiałam , a nie jestem taką masochistką żeby ich terroryzować czymś , czego sama nie znoszę , zresztą to się całkowicie mija z celem hy hy .
OdpowiedzUsuńMario - ale przyznasz , że edt aczkolwiek piękna , w porównaniu ze starą edp to delikatny kwiatowiec , a mnie właśnie straszliwa killerowatość edp oczarowała .
Mario - cała przyjemność po mojej stronie. :) Raz, że zapach naprawdę zasługuje na wiele, wiele ciepłych słów a dwa, ponieważ nie uznałaś czasu spędzonego na czytaniu mojej notki za zmarnowany. ;) No, chyba, że uznałaś? ;)
OdpowiedzUsuńEdt chyba nie znam, choć Twój opis wydaje się bardzo zachęcający. :) Będę szukać.
Parabelko - vrati, vrati: na Ebayu za jakąś kosmiczną kwotę. ;P Choć oczywiście rozumiem Twoje odczucia: wstrętne są ten na-siłę-unowocześniania. Które jeszcze jestem w stanie jakoś zrozumieć w przypadku Piątki Chanel, która musi wciąż utrzymywać się na topie, za to kompletnie nie pojmuję reformulacji perfum takich, jak Paloma, skierowana raczej do miłośniczek od lat, wracających do pachnidła nie od wczoraj. Po kiego mącić im (Tobie, Marii, Jarkowi, mnie) w głowach??
Co do nowego środka represji, użytkownicy Fragrantiki proponują jeszcze Mon Parfum też od P. Picasso oraz La Perla baj La Perla. Oraz parę innym pojedynczych "strzałów". Może warto spróbować? :>
No cóż , ebay poza moim zasięgiem jest , bo ciągle jeszcze nie wygrałam tych 30 milionów w Lotto ;). La Perlę muszę przetestować , ale podejrzewam , że ciężko będzie coś znaleźć , zwłaszcza , że małż zaczął się Opium zachwycać :))) . Mon Parfum mnie nie zachwyca , wybredna jestem ;)
OdpowiedzUsuńŻe lepiej nie zaczynać, bo możesz wpaść w pętle kredytową? ;)
OdpowiedzUsuńChyba "Twoi" Cię przejrzeli i zawczasu pacyfikują. :D
No właśnie , wolę nie pachniec niż miec kredyt na głowie :( . Nie sądzę , małżon nafujał straszliwie na Likierowego Aniołka :)))
OdpowiedzUsuńJestem wielbicielka kilerow, niestety ten zapachbmimo potencjalu pachnie na mnie godzine.. Kompletnie wygasa nie czuc po 2 godz nic! Robi sie płaski, nie ewoluuje na skórze, ma duży potencjal ale trwalosc tak mocnego zapach mnie zaskakuje niesamowicie na niekorzyść. Jestem zla ze je kupilam bo koncza mi sue ulubione aromatic elixir clinique i zamiast nich chcialam wyprobowac palome.. Oh szkoda, bo mialo byc tak pieknie
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń