"Bendonc młodom lekarkom, przyszedł raz do mnię pacjęt..."
Jeśli mogę zacytować słowa legendarnego na Dolnym Śląsku cyklu radiowych skeczy z Ewą Szumańską i Janem Kaczmarkiem w rolach głównych. :)
Tak więc: bendonc młodom blogerkom perfumowaną, przyszedł raz do mnię katar. ;)
I niestety cholernik jeden, przyprowadził ze sobą lekki ból głowy oraz ogólne otępienie ciała (byle tylko nie umysłu ;) ). Tak więc zapowiada się kolejna przymusowa kilkudniowa przerwa.
Za to wrócę pewnie z czymś ciekawym.
___
Oud Mony di Orio czasem się jednak przebije. ;)
Zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuńDo rychłego wonnego przeczytania.
Dzięki za życzenia. :)
OdpowiedzUsuńZdrówka przede wszystkim:)
OdpowiedzUsuńBędziemy czekać:)
Tobie również dziękuję za dobre słowa. :)
OdpowiedzUsuńWyrżnij obrzydlistwo skalpelem i wyrzuć do kiuwety (chlaps!) po czem zdezynfekuj lizolem i uiść się sama sobie na parapecie ;P
OdpowiedzUsuńPrzepraszam , ale Pamiętniki młodej lekarki na wysuniętej rubieży stanowią część mojej osobowości ;)))
Zdrowiej szybko i odzyskuj węch :*
Oj biedna, wiedź goń grypę w kociołku nagotuj jakiegoś wywaru i będzie po sprawie
OdpowiedzUsuńParabelko - a sama se sobie uiść, Młoda Lekarko ze stolycy. ;P Mam wrażenie, że ten cykl werżnął się w osobowości zdecydowanie zbyt wielu osób. ;] I śmieszy nadal, choć ogólny kontekst anegdot stracił na aktualności (jak w "Misiu" na przykład) - ale przecież sama treść żartów nie zdezaktualizuje się nigdy, przynajmniej dopóki będzie istnieć polski etnos z charakterystycznymi dla siebie przywarami, więc wszystko jest jak najbardziej w porządku. :)
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia! Już się sprawdzają. :)
Polu - dzięki i Tobie! :) Nagotowałam, wypiłam, spięłam się w sobie i pogoniłam. Uff! ;)