środa, 30 stycznia 2013

Raz, dwa, trzy...

...krótkie recki piszesz ty! ;)
Czyli ja. :D Co oznacza, że przed Wami kolejna porcja recenzenckich skrótowców.

Armani, Privé: Vétiver Babylone

Pachnidło lekkie, przejrzyste oraz słoneczne.
Akordy krystalicznych, niezbyt słodkich cytrusów oraz świeżego drewna cedrowego lub cyprysowego niebezpiecznie zbliżają perfumy do jednej z moich zapachowych traum, damskiego Light Blue od Dolcego i Gabbany. A nie jest to zbyt dobra rekomendacja. ;]
Choć oczywiście miłośnikom jednoznacznej, modernistycznej świeżości może się spodobać. Nawet później, kiedy rośnie rola akcentów przyprawowych, głównie różowego pieprzu oraz dziwnie łagodnego kardamonu. A wszystko to okala ciemna, wąska rama z "czystego" paczuli.
Ot, konwencjonalne męskie perfumy.
O przyzwoitej trwałości choć projekcji ograniczonej.

Skład:
bergamotka, mandarynka, cedrat, kolendra, różowy pieprz, zielony kardamon, wetyweria, paczuli


Illamasqua, Freak

A gdzież tam!
Żadne z niego dziwadło, tylko przyzwoity damski kwiato-drzewniak. :) Trochę w dawnym stylu a trochę nowoczesny.
O przyjemnej, mlecznej strukturze, miękko opływający ludzką sylwetkę a nawet oblepiający ją, choć bez nieprzyjemnego uczucia czy ostentacji.
W otwarciu delikatny i ciepły lecz bez wyrazu, idealny lep na niezorientowane niszowo klientki. ;) Pazurki pokazuje dopiero później, nabierając jednoznacznie kwiatowej acz egzotycznej mocy. To nie lilia, jaśmin czy tuberoza; w końcu kto powiedział, że rośliny tropikalne nie mogą zabijać mocą swoich kwiatów? :> I zabijają, ku mojej radości. Także dzięki solidnemu, choć nie zawsze jawnemu stelażowi z żywic oraz okrojonego oudu (potraktowanego podobnie, co w Lalique'owym Hommage à l'Homme).
Barrrdzo przebiegłe perfumy.
Moc przyzwoita, z trwałością trochę gorzej.

Skład:
czarny kwiat dawana, piołun, opium, kwiat wilczej jagody, kwiat cykuty, szaleń plamisty [taak, znowu przewija się domniemany udział trucizn ;) ], kwiat królowej nocy, kadzidło, mirra, oud


Smell Bent, Mamma Cassis

Kolejna pretendentka do miana dziwaczki, tym razem mniej nastawiona na epatowanie sensacją, bardziej na zaskoczenie - a tym samym wiarygodna. :)
Otwarcie pachnidła od Leonesio rozczarowuje: to po prostu silnie aromatyzowana pudrowa miętówka (albo guma do żucia Orbit, jeszcze w podłużnych płatkach), pozostawiająca na skórze chłodzący filtr, niczym maść na obrażenia. Z tym, że bardziej słodka w zapachu, skąd wzięło się moje skojarzenie z cukierkami czy gumą.
Dopiero w miarę upływu czasu miętowo-mentolowy podmuch cichnie a spod spodu zaczynają przedostawać się ciemniejsze i cieplejsze nuty czarnej porzeczki. Troszkę wymoczonej w alkoholu, w końcu to cassis. ;)
Jest przyjemnie, nieprzesadnie słodko, odrobinę cieleśnie-owocowo. Ani świeżo, ani ciężko.
Jakby nie patrzeć, Mamma Cassis okazuje się sprawnym, nieszablonowym jadalniakiem. :) Fajne to...

Skład:
czarna porzeczka, mięta, piżmo, wanilia


The Different Company, Oriental Lounge

A to niespodzianka!
Orientalny przyprawowy żywiczniak stworzony przez Céline Ellenę, który nie tylko nie odrzuca, ale okazuje się naprawdę przyjemny dla mojego rozmiłowanego w dosłownościach nosa. :)
Ujawnił się jako aromat dosyć ciężki, nasycony słodką żywiczną cielesnością, kremowy. Z dominującym elementem czystka, przedstawionego monolitycznie tak, jak w moim ulubieńcu, Labdanum Donny Karan; z tą różnicą, że Oriental Lounge wypiętrzono ku górze dzięki obecności różanego absolutu, czarnego pieprzu oraz pikantnych akcentów zdrewniałych pędów curry. Jeszcze później następuje zesłodzenie mieszaniny.
I jest pięknie: esencjonalnie, bogato, gęsto. Jak nie od tej perfumiarki. :]


Skład:
bergamotka, liście (albo drewno) curry, pieprz, drewno satynowe, róża, bób tonka, ambra, labdanum


Ys Uzac, Lale

Taka sobie mieszanina rachitycznych dosyć owoców: pomarańczy, mandarynki, bergamotki z morelą. A do tego lekkie, nieprzekonujące kwiaty, pojawiające się jako skwaśniała woda z wazonu. Baza niby drzewna, ale w istocie pozbawiona wyrazu.
Te perfumy mnie nudzą.
Lale - w sam raz dla lal, które o sztuce perfumeryjnej pojęcie mają raczej nikłe. :>

Skład:
mandarynka, bergamotka, pomarańcza, osmantus, zimokwiat wczesny, morela, różowy pieprz, szafran, róża, białe kwiaty, benzoes (?),  kadzidło (???), ambra (?), nuty drzewne
___
Dziś nie mniej i nie więcej, jak Mamma Cassis. O, mamma mia! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )