sobota, 5 stycznia 2013

Olivia na jedną nutę

No tak.
Dziś będzie o owocach pracy perfumiarki, której nie darzę szczególną sympatią (tzn. jej dzieł, nie jej samej :) ), Olivii Giacobettti. Dosłownie: o owocach. :)


No, może jednak nie całkiem. Wszak dwa omawiane dziś przeze mnie zapachy kryją w sobie też liście, części zdrewniałe, soki, nawet odrobinę kwiatów, słowem - całe drzewko zamknięte we flakonie.

Na początek Mandarine, limitowany zapach marki L'Artisan Parfumeur. Mandarynki z początku jeszcze zielone, kwaskowate, niezbyt soczyste, z czasem nabierające świeżej lekkości oraz swoistego wdzięku. Wówczas też na arenę wstępuje akord drzewno-świeży, żywiczno-cytrusowy, niepokojąco przypominający mi grę składników Louanges Profanes od Parfumerie Generale albo... czyste, naturalne marsylskie mydło. ;)
I nie jest to akord sztuczny, nie burzy owocowej harmonii a nawet przeciwnie: pozwala rozwinąć się woni mandarynki dojrzałej, bardziej soczystej, słodkawej (aczkolwiek nie ulepowatej, słodkiego soczku nigdy zen nie będzie). Pięknie okolonej pikantnymi, odświeżającymi sokami imbiru, z czasem zmieniającymi się w beżowy proszek. dzięki któremu owoce na powrót pozbywają się wody, zaś drzewno-mydlana pasta staje się jeszcze bardziej nieodgadniona.

Tej Mandarynki nie zjemy, możemy co najwyżej zebrać z niej owoce. Czyż to nie cudowne? ;)
Nie przeszkadza mi nawet jej żałośnie słaba trwałość.


Podobnie rozegrany został słynny Philosykos, oda do drzewka figowego.

W otwarciu lekko kwaśny, dojmująco zielony, soczysty, motywujący nasze ślinianki do wzmożonej aktywności. ;) Choć już w tej chwili wyraźnie daje o sobie znać nuta mleczna, charakterystycznie drewienkowa, z miękkim woalem aromatu orzecha kokosowego (rzecz jasna, świeżego). Ten zdaje się przejmować kontrolę w późniejszych fazach, kiedy zestala się z figą tak mocno, iż nie sposób ich rozdzielić.
I nie byłoby w tym niczego niezwykłego, gdyby nie fakt, że przecież zapach fig kryje w sobie jędrne choć delikatne, mleczne kokosowe akordy! Które Olivia G. wyeksponowała z zadziwiającym naturalistycznym kunsztem.
A które na nieszczęście w miarę upływu czasu rodzą we mnie coraz mniej entuzjazmu, zastępowane równie dużą dozą zaniepokojenia. Gdyż mleczna, satynowa, spokojna tafla organicznych woni powoli dryfuje w stronę lekkiego, śmietankowego drewna. Raczej syntetycznych akordów kaszmeranowych niźli sandałowca, niemniej jednak całość okazuje się zbyt łagodna, zbyt delikatna, zbyt kobieca.

I tak Philosykos zaczyna upodabniać się do golemowatej damskiej Euphorii od Calvina Kleina. Im więcej czasu od aplikacji, tym głównonurtowego potworka wyraźniej czuć. A takowe skojarzenie z pewnością nie jest komplementem. :]
Nie dla pachnidła tej klasy.


Podsumowując: obie kompozycje trudno nazwać złymi czy niedopracowanymi. Takie stwierdzenie zakrawałoby na herezję. Nie jest nawet tak, że nie przypadły mi do gustu. Pachnidła tak proste oraz bezpretensjonalne warte są wszelkich słów uznania, na jakie jesteśmy gotowi.
Sęk w tym, że sama od perfum najczęściej oczekuję tego, by jednak były perfumami, to jest: aby pachniały wyraziście i choć średnio długo. ;) Czego zarówno Mandarine, jak i Philosykos zawzięcie mi odmawiają.

No i jeszcze jeden szczegół: gdyby pojawiły się w ofercie Demeter Fragrance Library (lub choć Yves Rocher) ze stosownymi dlań cenami, nie przestawałabym piać z zachwytu. :> Lecz w obrębie marek takich, jak L'Artisan czy Diptyque..? No nie!



L'Artisan Parfumeur, Mandarine

Rok produkcji i nos: 2011, Olivia Giacobetti

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, naturalistyczny i przyjemnie odświeżający. Bliski skórze.
W sam raz na co dzień. :)

Trwałość: mizerna; do trzech godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-owocowa

Skład:

mandarynka, frangipani, drewno cedrowe, imbir



Diptyque, Philosykos

Rok produkcji i nos: 1996, Olivia Giacobetti

Przeznaczenie: zapach typu uniseks dla kryptofanów Euphorii, wróć: dla miłośników łagodnej, mlecznej figowości. ;> Dosyć bliski skórze, z czasem przyklejający się do niej. Na okazje raczej dzienne (towarzystwo Philosykosa w przyjemny letni wieczór nie byłby niczym zdrożnym :) ).

Trwałość: od czterech do blisko sześciu godzin

Grupa olfaktoryczna: owocowo-drzewna

Skład:

Nuta głowy: figowe liście oraz owoce
Nuta serca: orzech kokosowy, akord zielony
Nuta bazy: drewno cedrowe, inne nuty drzewne
___
Dziś Enchanted Forest marki The Vagabond Prince. Też owoc, a o ile ciekawszy! :)

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.citrustreesonline.com/satsuma-mandarin.asp
2. http://www.redbubble.com/people/rosiczka/works/2313691-fig-tree-on-the-conditions-50-80-kgs-per-year-full-grown-up-to-160kg
4. http://www.basenotes.net/threads/307034-SOTD-Tuesday-July-31st-2012

4 komentarze:

  1. Wiedzmo a nie czujesz w Philosykosie delikatnej, leteksowo- gumowej nuty?
    Podobieństwa do Euphorii nie łapię ja choć wychodzi, że jestem jej kryptofanką bo Philosykosa lubię bardzo. Dla mnie to niedojrzała figa, z liścmi, w pojemniku jednorazowych, lateksowych rękawiczek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bynajmniej.
    Z tego, co pamiętam, lubisz także np. Infusion d'Iris; i marchewa od Cognoscenti też Ci przypadła do gustu. Ergo: jesteś jakaś dziwna. ;P :>
    Jednak w przypadku Philosykosa jestem (prawie) pewna, że "wina" leży po stronie mojej skóry, która ma tendencję do sprowadzania do parteru zapachów spokojnych a oswajania demonów. ;) Więc Euphoria okazała się zaskoczeniem. Jakby Ci tu...? W tej fazie pachnie, jak Wetyweria Fatalna od Atelier Cologne, wyjąwszy octową nutę główną. O. :) Niezbyt przyjemne doświadczenie.
    Ale Twój lateks wydaje się oryginalny. Chciałabym go poczuć, przez ciekawość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie dziękuję za komplement :)
    Że doświadczenie niezbyt przyjemne wierzę choć na mnie wetyweria pachniała jakoś bardziej budyniowo niż octowo- co dodatkowo uprawomocnia skojarzenia z Euphorią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze do usług. ;>
    Na mnie było i jedno i drugie, po równo. Choć faktycznie z czasem budyniu było coraz więcej. No i Philosykos podążał właśnie w tę stronę. komu niby ten zapach miał być dedykowany? Sokratesowi? Platonowi? I tak - jako ludzi - nigdy ich nie lubiłam. :>

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )