sobota, 22 grudnia 2012
Bardzo bogate godzinki
Bardzo bogate godzinki księcia de Berry zna chyba każdy z nas. Modlitewnik, który powstał w piętnastym stuleciu na zlecenie tytułowego arystokraty pośród wielu podobnych sobie manuskryptów wyróżnia rzadkie, zachwycające piękno ilustracji. Których wykonanie zlecono niderlandzkim iluminatorom o stylu pełnym gracji oraz doskonałości niemal ponadzmysłowej, porażającej - braciom Paulowi, Jeanowi oraz Hermantowi de Limbourg. Dzięki talentowi tych trzech mężczyzn do naszych czasów zachowały się przedstawienia francuskich świąt oraz codzienności w czasach, kiedy średniowiecze powoli ustępowało miejsca renesansowi. Ilustracje, których dziś trudno nie skojarzyć z fotografiami, ze swoistym reportażem, zaglądały nie tylko w świat uroczystości i zabaw najwyższych warstw społeczeństwa, lecz pokazywały codzienność chłopów i mieszczan, prace na roli oraz polowania, noworoczną ucztę na dworze księcia ale również listopadowe wypasanie świń.
Jednak myliłby się ten, kto uwierzyłby w chłodny, niezakłócony fałszem obiektywizm "reportażu" Limburgów.
Ponieważ ich przedstawienie w cudowny, przemyślany sposób łączyło rzeczywistość z wyobrażeniami (tak w kwestiach społecznych, jak w architektonicznych czy choćby w bajkowej, zachwycającej kolorystyce); tak harmonijnie, że dziś nie jest istotne, jaki element danej ilustracji opowiada prawdę a jaki "nieco" ją koloryzuje.
Faktycznie to zupełnie bez znaczenia. Co jest prawdą a co nie - oto zadanie dla śledczych oraz historyków. Zwykli ludzie najzwyczajniej w świecie dają się ponieść magii płynącej z kart Bardzo bogatych godzinek księcia de Berry. W ostatecznym rozrachunku przecież - liczy się tylko ona.
Z czego na pewno musieli zdawać sobie sprawę właściciele paryskiej perfumerii niszowej o nazwie Jovoy Paris, wypuszczając na rynek pachnidło o nazwie La Liturgie des Heures, czyli właśnie Godzinki. Nie chodzi mi o oczywistość skojarzenia, choć prawdę mówiąc, trudno uniknąć myśli o najsłynniejszym z powstałych na francuskiej ziemi modlitewników w tym typie. :) Faktycznie miałam na myśli urocze - oraz niezwykle udane - pomieszanie prawdy z fałszem w ramach olfaktorycznego pejzażu kreowanego przez omawiany zapach.
Pobawicie się ze mną?
Prawda to czy fałsz?
Chciałoby się powiedzieć, że fałsz, od początku do końca. Gdyż, Perun mi świadkiem, nie są Godzinki pachnidłem wyjątkowym; nie zawsze nawet i nie dla każdego mogą okazać się ciekawe. Ot, kolejne perfumy kadzidlane. Jakich wcześniej powstały dziesiątki, a pewnie drugie tyle jeszcze się pojawi.
Z początku Cardinal z Avignonem - czyli kadzidło słodkie, oleiste, aldehydowo-rumiankowe - wymieszane w jednorodną całość z ziołową goryczką i gęstymi tumanami wonnego dymu z Incensi Villoresiego tudzież innego Incense Pure od Sonoma Scent Studio. Nic nowego. Wszystko już było.
A jednak... gdzieś w początkach serca Liturgie des Heures pojawia się ciepła, złocista, delikatnie słodka ambra, która pod wpływem akcentów żywicznych rozpoczyna nieśmiały flirt z klimatami znanymi nam choćby z Amber Absolute Forda, Ambre Russe Parfum d'Empire czy Ambre Fétiche od Annick Goutal. Jest to jednak flirt młodzieńczy, choć uroczy to jednak niewinny, więc mój dzisiejszy bohater zarzuca drogę ku ambrze mocarnej, podkreślonej paczuli oraz przyprawami. do nich nie dochodzi. zamiast tego udanie łączy w sobie delikatność wanilii z ciepłą, nieco "brudną" cielesnością kadzideł oraz labdanum. Wibrująca mirra gwarantuje nieustające bąbelki w nosie, zaś akordy krystalicznej drzewności (nie żywic a drewna) gwarantują finezyjną, tworzącą przyjemny dystans lekkość.
Baza Godzinek okazuje się za to pięknym popisem labdanum; gęstego, złocistego, lejącego się. Upojnie cielesnego, idealnie zestrojonego z rozjaśniającym się, rzednącym kadzidlanym dymem. Im dłużej pachnidło gości na mojej skórze, tym silniejsza staje się czystkowa słodycz, słoność, goryczka oraz cień wędzarniczego umami, tak charakterystycznych i tak pięknych, jak Labdanum od Donny Karan. I tylko gdzieniegdzie pojawia się lekko metaliczny, ostry, pozbawiony mydlanych tonów piżmowy puder. Który jednak symbiozy labdanum z kadzidłem i mirrą rozbić nie potrafi. A może nie chce?
Kwestia i tak nieważna; w ogóle.
Co jest prawdą a co fałszem?
Czy znaczny stopień odtwórczości Liturgie des Heures czyni z nich dzieło gorszej jakości od wszystkich przytoczonych w poprzednich akapitach? A może warto zwrócić nań uwagę jako na ciekawy przykład synkretyzmu olfaktorycznego, zamierzonego lub nie (mnie to wielkiej różnicy nie robi)? Lub aromat ów broni się właśnie dzięki podobieństwu jawnemu, którego nikt nie usiłował nawet ukryć pod pozorem artystycznego wymuskania tudzież ogólnoświatowego plebiscytu na Facebooku [tak, piję do Olfactive Studio ;> ]?
Czy wtórności Godzinek nie usprawiedliwia nikt i nic, czy może o żadnej odtwórczości ani plagiacie nie może być mowy?
Prawda czy fałsz? :)
Bracia Limburg do dziś kojarzeni są z pięknymi ilustracjami Bardzo bogatych godzinek.. choć nie tylko oni nad nimi pracowali. Wszystkich trzech bowiem zabrała z tego świata zaraza, przemierzająca Francję w roku 1416. Więc nawet nad najsłynniejszą częścią modlitewnika, kalendarzem, pracowali także Barthélemy d'Eyck oraz Jean Colombe.
Czy choć w najmniejszej cząstce umniejsza to geniusz Limburgów (lub też Eycka z Colombem) albo zachwycającą spójność artystycznej wizji Godzinkowych miniatur?
Rok produkcji i nos: 2011, Jacques Flori
Przeznaczenie: zapach typu uniseks, pozostawiające za sobą ślad o umiarkowanej długości, który z czasem przeobraża się w silną, zwartą aurę [co jest trochę dziwne, bo rzadko zdarza się, by sillage był słabszy od aurowej otoczki]; w miarę upływu czasu ta oczywiście zawęża się.
Łatwo zauważalny choć bezpieczny; na wszelkie okazje.
Trwałość: w granicach dwunastu-piętnastu godzin
Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna
Skład:
Nuta głowy: cyprys, akord zielony
Nuta serca: olibanum, mirra, inne kadzidła, labdanum
Nuta bazy: piżmo
___
W tej chwili pachnę tym, o czym powyżej.
P.S.
Wszystkie ważniejsze ilustracje to oczywiście szczegóły miniatur z Bardzo bogatych godzinek księcia de Berry. Zaczerpnęłam je bezpośrednio z:
1. http://theswedishparrot.com/cette-ville-est-un-autre-monde-dedans-un-monde-florissant-4eme-partie/
2. http://www.flickr.com/photos/angeliska/8290615592/sizes/z/in/photostream/
3. http://www.eurocles.com/e-doc.php?action=swipe&rep=data/peinture/@%20-musees/chantilly%20musee%20du%20chateau/Freres%20LIMBOURG%20Riches%20heures
4. http://www.mheu.org/en/timeline/duc-de-berry.aspx
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mnie także przyszło do głowy skojarzenie z Bardzo bogatymi godzinkami, zastanawiałam się czy je wykorzystać, Twój post zadecydował za mnie.
OdpowiedzUsuńCiekawe,w Godzinkach nie czuję ambry. Na mnie to zapach chłodny, cichy i ciemny. Zgoda, może nie nowatorski ale niewątpliwie urodziwy.
Cóż, to chyba dosyć oczywiste skojarzenie; to ja poszłam po linii najmniejszego oporu. :)
OdpowiedzUsuńMnie ta ambra zaskoczyła. Nie powiem, żeby nieprzyjemnie. :) Na pewno zgadzam się z tym, że Godzinki właśnie urodą się bronią. Bo że śliczne są, to widać jak na dłoni. :)