Mój komputer jest chory. Dlatego dziś piszę do Was z pożyczonego laptopka. Ponadto, aby było dramatyczniej, awaria przydarzyła się, kiedy redaowałam tego właśnie posta. Więc uznalam, że muszę go zamieścić, choćby-nie-wiem-co. ;)
Na komentarze zamieszczone pod poniższymi postami postaram się odpowiadać, kiedy czas i możliwości pozwolą. Z informacji bieżących to chyba wszytko [aha: Aileen, Ty paskudo, grożę Ci! ;P ].
Do rzeczy.
Zainspirowana niedawną prośbą Anny Marii, zwróciłam uwagę na kolejną z, ostatnio coraz modniejszych, kosmetycznych marek roślinnych, ochoczo podpinającymi się pod nurt eko. Na dziś przewidziałam trzy przykłady perfum od L'Erbolario; do tego w słowch krótszych, niźli omawiane pachnidła na to zaslugują.
Mówi się trudno.
Wracając do L'Erbolario:
Na początek, alfabetycznie, Assenzio znane również jako Absinthium. Poznany zimą raził sztuczną cytrusowością, irytującym gorzkim posmaczkiem pseudoświeżości. Byłam więc, delikatnie mówiąc, rozczarowana. ;)
Sytuacja zmieniła się, kiedy wczoraj uraczyłam Absinthium kawałek ciała. ;) Składnika tytułowego nadal nie wyczuwam, za to pojawiła się przyjemna, świdrująca ziołowość; delikatnie słona oraz podbita gorzkimi, znacznie ograniczonymi w swej toksycznej mocy cytrynami (oraz lekko skórzaną bergamotką o cedratem lub grejpfrutem). Przyjemnego smaczku dodaje kolendra, wiotkie egzotyczne przyprawy oraz ledwie zauważalny, podeschnięty piołun.
Wszystko to razem daje dobrą, stereotypowo męską aromatyczną kompozycję. Do tego całkiem wyraźną i przyzwoicie trwałą. Wystarczy tylko dać pachnidłu drugą szansę. :)
Kolejny przypadek to słodziak aż miło. :) Dolcelisir to przede wszystkim zapach pełny. Inaczej nie potrafię go określić. Pomimo swojej nie byle jakiej mocy delikatny oraz pełen przytulnego miękkiego światła. Śmietankowy, przyprawowy, jaśminowo-konwaliowy, o łagodnych nutach alkoholowych tudzież słodko-cytrusowych, pięknie zmieszanych z wonią nasion kakaowca, z karmelem lub toffi, z maślaną suchością wspomnianego jaśminu oraz nienarzucającą się optymistyczną zielenią bobu tonka. Całość w miarę upływu czasu staje się bardziej cielesna, pudrowo-ambrowa, apetyczna. Gdzieś w tle przepływają nuty tytoniu oraz wspomnianego alkoholu (najpewniej koniaku albo brandy).
Gdyby było kobietą, w mojej opinii miałoby Dolcelisir legendarne kształty Mae West. :) I właśnie za to je lubię. Nie będąc deską, modnej ostatnimi laty kobiecej figury w stylu deski nie poważam. ;)
Na koniec Méharées - zapach, do którego zdążyła przylgnąć łatka tańszego odpowiednika Musc Ravageur. Zastanawia mnie, jakim cudem, u licha??
Owszem, w obu kompozycjach pojawia się delikatny cynamon w stylu glamour złamany ciepłym pudrem; jednak na tym podobieństwa się kończą. W Méharées mój nos nie zarejestrował nawet grama piżma, którego więcej jest w Dolcelisir na przykład. I cóż, że wszystkie te kompozycje łączy ten sam łagodny kolor kawy z mlekiem [to w moim synestetycznym umyśle]? Ów jest charakterystyczny także dla Organzy Nieprzyzwoitej, zresztą również do Méharées podobnej.
Może więc chodzi nie tyle o nuty, co o ogólne wrażenie, reprezentowane przez kolor...?
Assenzio/Absinthium
Rok produkcji i nos: nieznane
Przeznaczenie: zapach typu uniseks, choć podejrzewam, że kobiety krępujące się używać klasycznych paprociowców, mogą i przed użyciem Absinthium odczuwać pewien opór. Poza tym jest to kompozycja dosyć silna, tworząca niewielki sillage. Na wszelkie okazje.
Trwałość: od czterech (i bogom dzięki!) godzin zimą do przeszło siedmiu pod koniec czerwca
Grupa olfaktoryczna: aromatyczna
Skład:
Nuta głowy: pomarańcza, cytryna
Nuta serca: kolendra, bylica
Nuta bazy: goździki (przyprawa)
Dolcelisir
Rok produkcji i nos: 2010, ??
Przeznaczenie: słodycz teoretycznie nie ma płci, jednak w tym ujęciu wydaje się wprost stworzona dla Pań. :) O dużej sile oraz emanacji; sillage może zabić. ;)
Trwałość: w granicach dziesięciu-dwunastu godzin
Grupa olfaktoryczna: gourmand-orientalna (oraz waniliowa)
Skład:
Nuta głowy: pomarańcza, bergamotka, karmel, rum
Nuta serca: konwalia, róża, jaśmin, cynamon, kocanka, ziarna kakaowca
Nuta bazy: ambra, piżmo, benzoes, wanilia, bób tonka
Méharées
Rok produkcji i nos: nieznane
Przeznaczenie: zapach sklasyfikowany jako męski, jednak dla mnie to stuprocentowy uniseks. O dużej mocy, lecz idealny także na okazje "bez okazji". :)
Trwałość: przeszło dziesięciogodzinna
Grupa olfaktoryczna: orientalno-przyprawowa
Skład:
daktyle, przyprawy, mirra
___
Podczas pisania tekstu pachnialam Ambre Russe (poza mocarzami od L'Erbolario ;) ), natomiast dziś była Mississippi Medicine od D. S. & Durga.
P.S.
Źródła pierwszej ilustracji w tej chwili nie pomnę.
Dolcelisir brzmi jak ideał dla mnie, dzięki:-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie widzę, że w UK niedostępny:-( No cóż, trzeba się będzie rozejrzeć za granicą - w Polsce gdzieś kupię (stacjonarnie)?
OdpowiedzUsuńW takim razie czeka Cię wyzwanie poszukiwawcze, rzecz jasna "przy okazji". :) Choć raczej nie w Polsce. Za to trochę się tego pałęta po Ebayu i Amazonie (w obu serwisach zauważyłam właśnie po jednym flakonie Dolcelisir :) ).
OdpowiedzUsuńTak, dzięki, zauważyłam, ale wolałabym specjalistyczny sklep...
OdpowiedzUsuńTo zrozumiałe. Ale w UK nie ma w ogóle w "analogowej" dystrybucji czy może masz szansę znaleźć produkty L'Erbolario w jakiejś przytulnej drogerii? Wtedy byłaby jakaś szansa.
OdpowiedzUsuńKocham Dolcelisir - na mnie pachnie pieczonym jabłkiem i przyprawami korzennymi:).
OdpowiedzUsuń