wtorek, 26 czerwca 2012

O przyprawach mniej dosłownych

No właśnie. Jeden zapach jest słodki i ogólnie milusi  w odróżnieniu od pierwowzoru, który emocje budzi skrajne, więc jednak "milutki" nie jest; drugiego zaś mocną stroną nie jest słodycz lecz prędzej dziecięca przychodnia lekarska w szczycie zachorowań na grypę. ;) Oo, albo francuski bar. Ostatnimi czasy miewam dziwne skojarzenia, nawiasem mówiąc...


Na początek może wytłumaczę się z bardziej kontrowersyjnego porównania. Gdyż o ile ostatnio skojarzenia miałam z Penatenem, dziś myślami wróciłam do chwil spędzonych w łóżku, z gorączką, kaszlem, katarem i innymi przyjemnościami typowymi dla dziecięcej postaci dolegliwości dróg oddechowych. Kiedy mianowicie czuję dwie pierwsze fazy Noir Épices od Frédérica Malle'a, automatycznie wspominam pewien wyjątkowo niesmaczny syrop na kaszel. Kojarzycie taki o zapachu zjełczałego masła i anyżu? [sama sobie nie potrafię pomóc, gdyż kompletnie nie mam głowy do nazw leków].
Kocham kompozycje przyprawowe, jednak w początkach Noir Épices nie jestem w stanie znaleźć wiele więcej nad wspomniane zjełczałe masło, doprawione ogromną ilością anyżu (ciepłego, by jego zapach stał się jeszcze wyraźniejszy). Przy czym jest to mieszanka ewidentnie sucha, delikatnie podkreślona drobną szczyptą oszczędnościowej zbieraniny kilku korzennych przypraw niebędących anyżem. Jednak na razie nie jestem w stanie ich rozpoznać. Nieco wyraźniejszy staje się natomiast akord gorzkich pomarańczy; tak sobie nawet myślę, że syrop z moich wspomnień też w zamierzeniu mógł pachnieć i smakować pomarańczami, tylko po drodze "coś nie wyszło". ;) Lecz mniejsza z nim.

Grunt, że w miarę upływu czasu zepsute masło znika hen za olfaktorycznym horyzontem, natomiast stery przejmuje anyż [pastisie z krainy Michela Roudnitski, autora formuły Noir Épices, przybywaj! ;) ] a wraz z nim pozostałe przyprawy: suchy i ostry, zatykający drogi oddechowe, bury proszek z gałki muszkatołowej, ciepły cynamon, kilka świdrujących nos ziarenek czarnego pieprzu. I trzeba naprawdę długiego czasu, około stu dwudziestu minut, by anyż zechciał ustąpić pola komukolwiek. Nigdy zresztą nie znika całkowicie..
Pozwala za to rozwinąć skrzydła ciepłej, niebyt mocarnej mieszance przypraw, nieco "przybrudzonej" pudrowym paczuli oraz duetem dwóch najbardziej klasycznych egzotycznych nut drzewnych. Wówczas też kompozycja zaczyna gwałtownie tracić na wyrazistości, stawać się coraz bardziej bierna i niemrawa.
Zdecydowanie wolę przyprawy Tauera. ;) Choćby dlatego, że nie lubię ani syropów na kaszel ani pastisu.

A najciekawsze jest to, że spisy nut Noir Épices uparcie milczą na temat jakiegokolwiek dodatku anyżu. ;) Może więc za jego wrażenie odpowiada pomieszanie geranium z pomarańczą czy różą? Albo wszystkie trzy?
Kolejna zagadka rodem z perfumowego Archiwum X. ;)
W drugim z omawianych dziś zapachów również dzieje się niemało, choć inaczej. Jakby nudniej..? Ot, kolejna miła, słodko-pikantna, przyjemna woda teoretycznie dla mężczyzn, zaś w praktyce - stuprocentowy uniseks. Co bynajmniej nie jest wadą. A*Men Taste of Fragrance z najnowszej limitowanej linii Muglera.

O całej kolekcji swego czasu wyczytaliśmy niejedno: że powstała we współpracy z jedną z najlepszych francuskich szefowych kuchni, że jednoczy świat miłośników perfum oraz smakoszy, że do jej produkcji zastosowano nowatorską metodę pozyskiwania wonnych molekuł (który to już raz?) i tak dalej. Cudownie; wszystko to popieram. I mam szczery zamiar szperać w poszukiwaniu pozostałych okazów ze Smakowitej kolekcji.
Jednak jeżeli każdy kolejny Taste of Fragrance będzie obchodził się z pierwowzorem w sposób podobny, co A*Men (noszący tyleż miły dla ucha co oklepany podtytuł Spicy Instinct), wówczas odpowiednio skalibruję swoje oczekiwania. Przełomu bowiem nie znalazłam; ani nawet sezonowej ciekawostki. W osobie czerwonego A*Mena objawiła nam się - moda. W czystej postaci. Miła, śliczna i przymilna.

Gdyż omawiany aromat od pierwowzoru zaczerpnął jedynie suchą, paczulowo-czekoladową bazę, wydelikaconą, zdegradowaną do roli tła. Znikąd kontrowersyjności oryginału a i jego słynne już świadome przerysowanie okazało się zbędnym dodatkiem. W otwarciu bowiem pojawia się chłodna, zabielona mlekiem kawa z dodatkiem lawendy oraz chilli. Rochas Men, New Haarlem plus piekący posmaczek chilli, nawet niespecjalnie wyraźny. Do nich po sekundzie czy dwóch dołącza wspomniana paczuloczekolada, która łączy się w całość z papryką oraz kawowym akordem. Tu i ówdzie błyśnie odrobina przypraw, czasem jakieś nuty drzewne i można spokojnie dotrwać do finału.
Ten zaś okazuje się zdominowany przez delikatnie ostre paczuli, zielonkawą słodycz bobu tonka oraz czarnozieloną wanilii jak również - a nawet przede wszystkim - przez tabakę. Charakterystyczną, o wiśniowych konotacjach, przywodzącą na myśl znacznie delikatniejsze Tobacco Vanille Forda lub inną wersję Spicebomb Viktora i Rolfa. Naprawdę. Tak wyraźne podobieństwa w warstwie tytoniowej między wszystkimi wymienionymi zapachami naprawdę trudno byłoby mi zignorować.

A*Men Taste of Fragrance wydaje się pachnidłem pozszywanym z kilku zapachów premierowych oraz większej ilości uznanych bestsellerów w typie choć trochę zbliżonym do wielkiego pierwowzoru Muglerowej wody. Jest w oczywisty sposób przyjemny, gładki, śliczny jak malowanie - ale dosyć wtórny.
Szkoda, naprawdę bardzo szkoda.


Frédéric Malle, Noir Épices

Rok produkcji i nos: 2000, Michel Roudnitska

Przeznaczenie: zapach typu uniseks; o mocy początkowo dużej, z czasem słabnący i bliski skórze. Dla każdego, kto nadmiaru anyżówki się nie boi. ;)

Trwałość: w granicach ośmiu-dziesięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: orientalno-przyprawowa

Skład:

Nuta głowy: pomarańcza, geranium, róża
Nuta serca: cynamon, goździki (przyprawa), gałka muszkatołowa, pieprz
Nuta bazy: drewno cedrowe, drewno sandałowe, paczuli


Thierry Mugler, A*Men Taste of Fragrance

Rok produkcji i nos: 2011, ??

Przeznaczenie: jak napisałam u góry - zapach teoretycznie męski, choć równie dobrze można potraktować go jak świetnie wyważony uniseks. O projekcji ani dużej ani małej, na każdą okazję.
Ryzyka migren bądź nudności nie podejrzewam

Trwałość: ponad dwanaście godzin (lecz nie więcej, niż czternaście-piętnaście)

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-orientalna

Skład:

Nuta głowy: lawenda, bergamotka, kolendra, mięta
Nuta serca: papryka pimento, różowy pieprz, drewno cedrowe, paczuli
Nuta bazy: styraks, kawa, piżmo, bób tonka, wanilia
___
Dziś Calypso marki Robert Piguet.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.coastandcountryfrance.com/property_news/personal-blog/the-history-of-pastis/
2. http://si.smugmug.com/2007/Weekend-in-Granada/3073987_2gc8vx/167638488_LEZei#!i=167638488&k=LEZei

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )