sobota, 26 września 2015

Noc i dzień w starym szpitalu


W starym, opuszczonym szpitalu można znaleźć wiele ciekawych rzeczy... Na przykład butelkę z lizolem i stare bandaże wielokrotnego użytku. Kurz i całe mnóstwo przestrzeni. Swoisty industrialny klimat, podszyty subtelną nutką grozy wywołaną przez seans kilku horrorów za dużo. ;)

Tak pachnie Aoud Lavender marki Montale, przynajmniej na początku. :)
Wtedy pojawia się całe mnóstwo cienia, wspomniane bandaże i lizol, same z siebie medyczno-chemiczne i silne, dodatkowo wzmacniane ostrymi, wytrawnymi montalowskimi cytrusami. Gęsty, suchy mrok o niemal zerowej przejrzystości. Idealny scenariusz dla opowieści o duchu psychopatycznego chirurga-sadysty, polującego na grupę żądnych wrażeń amerykańskich nastolatków. :P takich cudów potrafi dokonać ciemny oud do spółki z naturalnym, ziołowobrzmiącym lawendowym olejkiem! No i cytrusy, nie zapominajmy o cytrusach. ;)

Na szczęście dla osób, które nie są miłośnikami opowieści z dreszczykiem, niedługo później sceneria ulega zdecydowanemu złagodzeniu.


W sercu pojawia się cudowny, płonący żywym blaskiem szafranowy płomień, stopniowo spopielający brutalny mrok otwarcia. Nie trwa jednak długo. Bez specjalnego zaangażowania, niby od niechcenia jednak z powolną konsekwencją zastępują go łagodne, trzymające się tła kwiatowe pyłki, delikatne ciemnopudrowe paczuli oraz jasne i miękkie, subtelne nuty drzewne.
Dzięki tej zmianie Aoud Lavender staje się znacznie bardziej spokojniejszy ale i rozświetlony nienachalnym, miękkim światłem.
W takim towarzystwie lawenda zmienia się w blady ale wciąż wyraźnie pachnący puder o złamanej barwie, no cóż, lawendowej. :) Oud również łagodnieje, wpadając w tony łagodnej, balsamicznej drzewności i łącząc się z pachnącymi drzazgami drewna o wyraźnym, pełnym aromacie (trochę sandałowiec, trochę dębina). W ten sposób nadchodzi baza, w której najważniejszymi elementem wydaje się klasyczny paprociowy sznyt, lawendowo-kumarynowy, matowy i spokojny. Wyraźny i słoneczny, jak pogodny dzień następujący po bezksiężycowej, burzliwej nocy. :)

Aoud Lavender nie jest do końca ani orientalny, ani paprociowy, przywodzący na myśl jednocześnie klasyczne męskie lawendowe perfumy w rodzaju Le Mâle marki Jean Paul Gaultier albo mniej słodką, bardziej charakterną wersję la Nuit de l'Homme od YSL - lub doorientalizowaną bardziej przyprawową wariacją na temat Antiherosa od État Libre d'Orange. Złożeniem szafranu i oudu przypominają natomiast Aoud Safran, również od Montale, Gao marki Xerjoff czy opisywaną niedawno Wardasinę Sospiro. Można by się pomyśleć, że Oud Lawendowy oryginalnością nie grzeszy, co nie jest prawdą.

Bo zastanówmy się: oba wspomniane porządki, paprociowy i orientalno-drzewny w jednej kompozycji? Przecież to (niemal) niespotykane!
Jestem więc zdania, że tym bardziej warto poznać omawiane dziś perfumy. :)

Rok produkcji i nos: 2015, ??

Przeznaczenie: uniseks, szczególnie w pierwszej fazie rozwoju. Późniejsze, zestawione z zapamiętanymi wcześniejszymi doświadczeniami zapachowymi, wielu z nas mogą kojarzyć się z perfumami dla mężczyzn. Zapewniam jednak, że i kobiety śmiało mogą korzystać z Aoud Lavender.
Przy okazji zaznaczę, że zapach ten cechuje typowo montalowska, silna projekcja oraz skłonność do pozostawiania za sobą gęstego śladu. Rzecz jasna, z czasem kompozycja rzednie, jednak sam początek to niezły killer. ;) dlatego też trudno mi zarekomendować mieszaninę na jakąkolwiek okazję. Na pewno będzie świetne w te dni, kiedy nie musicie przejmować się niczym, poza własną przyjemnością olfaktoryczną.

Trwałość: około dziesięciu godzin wyraźnej projekcji i dalszych parę stopniowego zaniku.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-orientalna (oraz drzewna)

Skład:

Nuta głowy: lawenda, bergamotka, cytryna, szafran
Nuta serca: paczuli, akordy kwiatowe
Nuta bazy: drewno sandałowe, oud, akordy pudrowe, ambrowe praz białe piżmo
___
Dziś noszę Honey Aoud tej samej marki.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. https://www.flickr.com/photos/thomashawk/6936823369/ [Autor: Thomas Hawk]
2. https://www.flickr.com/photos/ro_buk/8157373620/ [Autor: niejaki Rob.]

1 komentarz:

  1. Lizol i bandaże? Zawsze wąchając owe pachnidło na sobie oczyma duszy widziałam raczej zamglone pole lawendy na skraju lasu, w którym mech pokrywa zbutwiałe już niceco drzewa.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )