Powiem Wam, że się nie spodziewałam. Ani ciut ciut, nawet odrobinkę.
Odkąd parę lat temu zrozumiałam, że wychwalany pod niebiosa Safran Troublant od L'Artisan Parfumeur prawdopodobnie nigdy nie zrobi na mnie pozytywnego wrażenia, nie miałam nadziei na znalezienie perfum, w których nutkę tej cennej przyprawy ukazano by w entourage'u delikatnym ale jednocześnie przyjemnym dla mojego nosa. [Inna sprawa, że niespecjalnie o to zabiegałam przekonana, że szafran dobry = szafran mocny]. A tu niespodzianka!
W ostatniej próbkowej przesyłce od Lorieny czekał na mnie prawdziwy skarb. Za który niniejszym dziękuję. :)
Ów cenny eliksir nosi nazwę Safran Nobile a pochodzi z zasobów marki o nazwie długiej, jak stąd tam: Libertin Louison Technique Indiscrète. Uff! Na szczęście dwa pierwsze wyrazy to nazwisko [lub pseudonim? Nie potrafię wyobrazić sobie rodziców, którzy chcieliby nadać dziecku imię Libertyn. No ale oni "tam, na Zachodzie" w kwestii imion bywają dosyć dziwni. ;] ] założyciela oraz perfumiarza belgijskiej manufaktury zapachowej, zatem spokojnie można chyba posługiwać się tylko kolejnym członem jej nazwy. Zresztą to wszystko są kwestie drugorzędnego znaczenia. Najważniejsza jest zawartość flakonu.
Doprawdy świetnie skrojona oraz zwyczajnie urocza. :)
Najciekawsze, najbardziej zaskakujące oraz skłaniające umysł do działania są pierwsze takty Szlachetnego Szafranu. Przyznam, że po takim wstępie, jaki właśnie Wam zaserwowałam, w życiu nie spodziewałabym się podobnego otwarcia - które zresztą doskonale spełniło pokładane w nim oczekiwania i z miejsca kupiło moją uwagę. Oto bowiem pojawia się zimny, lekko metaliczny, przesycony korzenną goryczką akord ziołowo-aptekarski. Chłodna, ożywcza woń wbija się nam w nozdrza i udrażnia je, pozwalając odetchnąć pełną piersią. Miłośnikom perfum dziwnych oraz szafranu zdecydowanie dosadnego, o wyraziście orientalnych korzeniach tylko w to graj! :D Jednak ten rześki, lekko metaliczny akord znika równie płynnie co szybko, zastąpiony lekką, pudrową bielą stanowiącą punkt wyjścia dla nieco maślanego anyżu. I choć nie należę do szczególnie oddanych fanów tejże przyprawy, umiem ją docenić. Szczególnie, kiedy wspomniana biel, pochodna filigranowej kwiatowej zjawy odchodzi zastępowana ciemniejszym pyłkiem z paczuli oraz benzoesu; obu ciepłych, spokojnych oraz w bardzo niedosłowny sposób deserowych.
Właśnie dzięki nim front zmienia nie tylko anyż, zatrzymany w swej pogoni ku jak najszybszemu zjełczeniu ale też składnik tytułowy: z gorzkiego i podbitego kardamonową goryczką posuwistym krokiem zmierzającym ku sypkiej delikatności, aksamitnej, śmietankowej orientalności. W tym miejscu pojawia się, wspomniane we wstępie notki, podobieństwo omawianej mieszanki do Safran Troublant. Bez róż i zwietrzałego cukru pudru, za to ze świetnym, zmieniającym się w czasie, żywym ale harmonijnym tłem.
Zaryzykuję nawet stwierdzenia, że Safran Nobile to przecież Safran Troublant oczyszczony ze zgubnego wpływu Olivii Giacobetti. :P Pokazujący przynajmniej dwa różne wcielenia tytułowej przyprawy, z podziwu godną pieczołowitością i za pomocą klasycznych środków podkreślający jej cenność. Charakteryzujący się zbliżonym waniliowym pogłosem. A ponadto równie co ST spokojny, szepczący tuż przy ludzkiej skórze i zamierający w coraz jaśniejszej, niezmierzonej pastelowej głębi; bez hałasu i bólu rozpadający się na pojedyncze atomy. Gdyby czarna dziura nie była czarna ale biała, dokładnie taki kres mógłby przydarzyć się szafranowi za horyzontem zdarzeń. :) Tymczasem niezwykłe zjawisko ma miejsce tuż koło naszego nosa, na naszej własnej skórze, za każdym razem, kiedy kończymy przygodę z Safran Nobile.
Panie Libertynie, dobra robota!
Rok produkcji i nos: 2008, Libertin Louison
Przeznaczenie: zapach stworzony dla kobiet, jednak wg mnie to świetny, choć bardzo spokojny, uniseks. Bliski skórze, dyskretny, wyważony; aby stworzyć zeń śmiałą aurę zapewne trzeba się nim zlać. [Czego jednak nie robiłam, nie mając ani wystarczającej ilości materiału testowego, ani chęci ;) ].
Na okazje oficjalne oraz jakiekolwiek inne, kiedy nie chcemy atakować otoczenia naszymi perfumami.
Trwałość: w granicach pięciu-sześciu godzin
Grupa olfaktoryczna: orientalno-przyprawowa
Skład:
Nuta głowy: cytryna amalfitańska, pomarańcza
Nuta serca: szafran, anyż, kardamon, jaśmin
Nuta bazy: wanilia, benzoes, paczuli
P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://thewhiteramekins.com/2013/03/10/paradise-on-earth-the-beautiful-kashmir/
oooooo to coś dla mnie uwielbiam zapach szafranu w czystej postaci...
OdpowiedzUsuńW takim razie zobaczymy, co da się zrobić.. :)
UsuńNiedawno zakupiłem sampla Safran Nobile na wizażowej rozbiórce i musze przyznać, że przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńW takim razie mamy swoje działki z tego samego flakonu. :)
UsuńOooo! dla mnie też kuszące perfumy. szafran lubię baaardzo i nie spotkałam jeszcze odpowiednio dla mnie podanego. Troublant rozczarował, niestety.
OdpowiedzUsuń