niedziela, 15 września 2013

Słodka jesień

Jesień. Dla mnie zaczęła się w ostatnich dniach sierpnia i nie chce odejść, tak dojmujące jest jej wrażenie. Słotna aura za oknem wrażenia bynajmniej nie niweluje. ;) Liście na drzewach żółkną i powoli zaczynają opadać, po truskawkach i brzoskwiniach nadeszła pora śliwek węgierek, gruszek oraz jabłek, na powrót zaprzyjaźniam się ze swoimi kaloszami, noce robią się coraz bardziej zimne, coraz częściej ubieram stroje z długimi rękawami oraz nogawkami, zaś w piątek po raz pierwszy od kilku miesięcy upiekłam ciastka owsiane, mój prywatny symbol sezonu jesienno-zimowego. :)
Najwyższy czas, by spojrzeć prawdzie w oczy: autumn is coming. ;)


Co rozpoznaję po jeszcze jednym znaku: naszła mnie chęć na używanie Botrytis marki Ginestet. Naszła i.. nie opuszcza. Odlewkę tych perfum zabrałam na wakacyjny wyjazd, gdzie wypiłam ją niemal do końca. Teraz zostaje mi tylko jedno wyjście: kupić flakon. ;) Bez Botrytisu nie przetrwam nadchodzących miesięcy.
Jak miałyby wyglądać październik, listopad, grudzień itd. bez olfaktorycznej personifikacji złotej jesieni, bez ciężkich mgieł, bez rozgrzanego powietrza przesyconego aromatami kulinarnej słodyczy: gęstej, lepkiej oraz krystalicznej? Botrytis jest dla mnie ucieleśnieniem ciepłej, obrzydliwie hedonistycznej, niebanalnie zmysłowej przyjemności. To perfumy tak ładne, że zwyczajnie nie potrafię ich nie lubić! Obrzydliwie, nieprzyzwoicie, aż do bólu nozdrzy ładne.

Miód, kandyzowane owoce, aromatyczne przyprawy korzenne zlewają się w jedno z gładkością białego kwiecia i układają na ciepłej, bursztynowej ambrze. W tle zauważam delikatne nuty drzewne (w typie kaszmeranu lub czegoś zbliżonego) oraz bób tonka, którego delikatna zielona słodycz tworzy intrygujący kontrast wobec gęstych, jednoznacznie kulinarnych słodkości owoców czy miodu. A może chodzi nie tyle o tonkę, co o białe kwiaty, wspomagane przez kilka kropel świeżego, skoncentrowanego nektaru pigwowo-mirabelkowego? Wiem, że pachnidło układa się wokół ludzkiej sylwetki w gęstych, nieprześwitujących, ciężkich splotach i pozbawione jest typowego, falowego przebiegu nut.
Trwa od pierwszego zachłyśnięcia nozdrzy zbijającą z nut słodyczą aż po na poły widmowe, przygaszone lecz pastelowe wykończenie wiele, wiele godzin po aplikacji. I naprawdę jest bardzo podobne do ślicznego ale dawno wycofanego Collection Escady! :)

Rok produkcji i nos: 2008, ??

Przeznaczenie: zapach dedykowany kobietom, jednak uważam, że mógłby przypaść do gustu także mężczyznom o skłonnościach do łasowania. ;)
Charakteryzuje się olbrzymią mocą oraz tym, że zostawia po sobie kilometrowy ślad, który w miarę upływu czasu redukuje się do kilkunastu centymetrów.
Podczas miesięcy jesienno-zimowych świetny na każdą okazję, w dni cieplejsze czy mniej przyjazne ulepom Botrytisowi najlepiej jest po zmroku lub podczas uroczystych okazji, o ile sprytnie dobierzemy dawkę pachnidła.

Trwałość: około piętnastu godzin wyraźnej, łatwo zauważalnej projekcji oraz co najmniej sześć lub siedem dalszych w dyskretnym przybliżeniu do ciała.

Grupa olfaktoryczna: gourmand-orientalna

Skład:

miód, kandyzowane owoce, pigwa, białe kwiaty, akordy piernikowy oraz ambrowy
___
Dziś noszę Songe d'un Bois d'Été marki Guerlain.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://pinterest.com/pin/93238654756934672/

17 komentarzy:

  1. o to to, odczuwam dokładnie to samo,gmeram w cieczach na jesień częściej niż w ubraniach ;) A na dodatek do wszystkiego naszło mnie na paczulę a tego Ci u mnie wielki niedostatek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, dokładnie. Ciuchy to mały pikuś w porównaniu z tym, czego by tu pod jesienną aurę użyć..? ;)
      Zawsze możesz poratować się odlewkami albo poprosić o pomoc bardziej opaczulałe dobre dusze. :)

      Usuń
  2. Nienawidzę, jak jest zimno :( wcale nie cieszy nadejście jesieni, brrr (o zimie już nawet nie wspominając). Jedyna pociecha taka, że jak na zewnątrz ciut chłodniej, perfumy lepiej się okładają (przynajmniej na mnie). Paczule poszły w ruch :) I bardzo ciężkie, dymne, drzewne soczki. I może do ambr się w końcu przekonam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugrrrh! Zaczęło się. Ludzie, czy ja Wam obrzydzałam lato??? Więc bardzo grzecznie proszę o nie obrzydzanie mi jesieni oraz zimy. ;P
      A że perfumy układają się jak marzenie, to prawda. :) Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że jesień jest najbardziej wymagającą - ale i odwdzięczającą się sprzyjaniem umiejętnie dobranym kompozycjom - porą roku. Piękne są nie tylko, jak piszesz paczule i ambry (przekonaj się doń, bardzo proszę! :) ) ale też cięższe słodkości, orientale łagodne i mocniejsze, szypry, przyprawowce, że o tysiącach nut drzewnych ledwie wspomnę. :) Jednak nie wszystkie perfumy pasują jesieni, nawet w ramach wspomnianych grup zapachowych. Kurczę... Zainspirowałaś mnie do napisania notki na temat. :) Dziękuję!

      Usuń
    2. No i zagubiona jestem w ekstremach - najpierw się an mnie wścieka, a potem mi dziękuje. Strach na samą myśl, co będzie dalej ;)

      Za słodyczami i szyprowymi szyprami nie przepadam, cała reszta jak najbardziej ;) Drzewka <3
      A ambry się uczę. Mam jedną na półce (ale w sumie to taka pseudo ambra ;)), kilka do testowania (właśnie zbieram się do recenzji). Czyli pachnące soczki umilą mi powolne zamarzanie ;)

      Usuń
    3. Hihihi, niniejszym właśnie miałaś okazję poznać mój prawdziwy charakter. :D Czasami podejrzewam, że jestem spokrewniona z filmowymi bohaterami Louisa de Funesa. ;) Więc możliwy jest rozwój sytuacji w każdą możliwą stronę.

      No wiadomo, że nigdy wszystko nie jest dla każdego, jedni lubią to, inni tamto - ale schemat jest podobny, zauważ. Jesienią zaczyna nam się chcieć czegoś troszkę innego, niż zazwyczaj.
      Ojtam ojtam. Nie zamarzniesz, tylko zostaniesz uwięziona w bursztynie. Względnie w karbonicie, jak Han Solo. ;) Ale wtedy Twój prywatny męski odpowiednik księżniczki Lei musiałby natychmiast ruszyć z pomocą. Więc pomyśl może, że Cię te ambry chronią przed strasznym losem i właśnie uodparniasz się na chłód; jak Rasputin na trucizny.
      (Kurczę, czytam swoją odpowiedź i nie widzę w niej wielkiego sensu. Jednak właśnie dostałam tradycyjnej, codziennej geekowskiej głupawki; co znaczy, że aktualnie nie mam ochoty niczego zmieniać ;) ).

      Usuń
  3. uwielbiam jesien i uwielbiam Botrytis :D i tez palnuje zakup flaszki obiecany samej sobie na listopad :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ciekawe, czy na tej jednej się skończy? ;) :P [Nawet na dwóch, jak wspominałaś w wiadomości] Choć życzę Ci tego z całego serca.

      Usuń
    2. buhahaaaa oczywiście że się nie skończyło ale posłałam w świat 3 z kolekcji więc jakoś się balansuje :)

      Usuń
  4. O właśnie , Botrytis !!! stanowczo w moim pudle z odlewkami atomki stoją zbyt ciasno i nie widać co tam właściwie jest ;) Ale nie wiem czy nie poczekam na jeszcze paskudniejszą pogodę - na Botrytis jeszcze za dużo zieleni na drzewach ;P Październik , listopad - o , to jest odpowiednia pora .Plucha , ziąb , szaro-buro i ciemno , wtedy Botrytis jest idealny jako substancja podtrzymująca funkcje życiowe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parabelko, masz moje pudło!!! :D
      No ja swoją odlewkę osuszyłam w okolicznościach przyrody może wciąż bardziej letnich ale za to po jesiennemu deszczowych oraz wietrznych. No i poranki miałam całkiem chłodne, przynajmniej tak je odczuwałam. Więc pogoda była Botrytisowa. Acz nie wykluczam, że u mnie pora tych perfum przychodzi szybciej niż u Ciebie.

      Usuń
  5. http://www.youtube.com/watch?v=2je4MvNfMH0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "A był sierpień. Pogoda prześliczna.
      Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
      Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
      O mającej nastąpić jesieni".

      Lub myśleli ale się ciszyli, bo byli takimi wariatami, jak ja. ;> Piosenka zawsze nostalgiczna ale i ciepła, dziękuję! :)

      Usuń
    2. Proszę... to dla równowago to samo tylko bardziej...ekhm... sama zobaczysz choć pewnie znasz:)

      Usuń
  6. Tak, jak jesień lubię bardzo, to Botrytisa jakoś nie...
    U mnie jesień zaczyna się zawsze tak samo - chęcią na słodziaki, na które kiedy indziej bym nie spojrzała, i dietą :)
    No i to miłe zadowolenie, że Gustaw idzie do przedszkola, a ja mam czas dla siebie i na pracę aż do 16stej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja lubię tę porę roku. A Botrytis.. widać nie jest punktem obowiązkowym. :)
      Botrytis jednak jest słodki, więc może jeszcze kiedyś się przekonasz...?
      Dieta jesienią? W sumie racja. :) Współcześnie już nie musimy gromadzić zapasów tkanki tłuszczowej na zimę.
      Posłanie synka do przedszkola na pewno pomoże Ci inaczej rozdysponować czas. Niekoniecznie na pracę. :)

      Usuń
  7. Dusza wyje mi z zazdrości - 15 godzin z Botrytisem! Ze mnie zwiewa w podskokach, paskud jeden :(

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )