piątek, 13 września 2013

KOTY SĄ MIŁE

 ...jak stwierdził pratchettowski Śmierć a mnie nawet przez myśl nie przeszło, aby zaprzeczyć. Choć moje życie ułożyło się tak, że obecnie pod moją opieką znajduje się tylko pies, którego naprawdę kocham, większym uznaniem darzę silne charaktery kotów. Cóż, ostatecznie nie bez przyczyny zwierzęciem z mojego awatara jest czarny kot z grafiki promującej Ambre Noir marki Sonoma Scent Studio. ;) Jakież stworzenie pasuje wiedźmie bardziej, niż czarny kot i jakie zapachy stosowniejsze są od gęstych, mrocznych oraz dymnych?

I wiecie co? Potrafię docenić naprawdę wiele kompozycji, lubię niemało takich, które choć świetne, piękne i urocze w ogóle nie budzą motyli w moim brzuchu ani nie powodują pragnienia posiadania całego flakonu, jednak w zdecydowanej większości przypadków pokochać mogę tylko takie perfumy, które spełniają jednocześnie dwa warunki: są mocne oraz w jakiś bardzo niedosłowny a subiektywny sposób ciemne. Niekoniecznie mroczne czy trudne, muszą jednak zawierać w sobie pierwiastek czegoś chtonicznego, onirycznego i/lub przewrotnego.
Ten warunek spełnia mój pierwszy świadomy signature scent, Anaïs Anaïs od Cacharel, takie są Shalimar oraz Mitsouko, identycznego ducha zauważam w dawnym wcieleniu klasycznego Poison Diora, w klasycznej Organzie od Givenchy, w Soir de Lune Sisley oraz White Linen i Cinnabarze od Estée Lauder. To właśnie poszukiwanie tych konkretnych cech zawiodło mnie ku pachnidłom niszowym i coraz silniej skłania, abym nie opuszczała mojego przytulnie cienistego, nocnego świata zbyt pochopnie. Ponieważ na zewnątrz czają się lekkość, niewinność, kruchość oraz ogólna ciapowatość, zaklęta w różowiutkie perfumiki. ;> I tylko w miesiącach chłodniejszych pozwalam sobie na zdradę moich klimatów z wywołującymi próchnicę ulepami.
To znaczy... pozwalałabym sobie, gdyby nie wybrany świadomie los blogerki, wciąż i wciąż testującej kolejne dokonania sztuki olfaktorycznej. :) Lecz fakt jest faktem: trudno uciec przed własną naturą.
To właśnie z tego powodu ostatnio zaczęłam poważnie myśleć o uzupełnieniu kolekcji o jeszcze jeden flakon [wyjątkowo zresztą kiczowaty, jednak to nie powłoka zewnętrzna ma znaczenie ale zawartość]. Wszystko dzięki wrocławskiej wróżce chrzestnej polskich perfumoholików, Poli. ;) Dziękuję, moja Droga! :*

O ile kota z Czarnoambrowej ilustracji cechuje niemal doskonała monochromatyczność, zwierzę które przyplątało się do mojej głowy podczas testów 24 Gold marki ScentStory hipnotyzuje obserwatorów zwodniczo ciepłym, miodowo-złotym spojrzeniem. Jest piękny a przy tym całkowicie tego świadom, jednak w tej samej chwili rozkojarzony, przeciągający się po długiej i mocnej drzemce. Zarówno kot, jak i zapach. :)

Tym, co najbardziej urzekło mnie w omawianej mieszance, jest pomysłowe zmieszanie kontrastowych akordów: labdanowo-ambrowego ciepła z gryzącycm, wpadającym w klimaty zjełczałego masła anyżem, budyniowo-dymnej wanilii z suchym, drapiącym gardło tytoniem z cygar, lizolowego oudu z seledynową słodyczą kwiatowych soków a na to wszystko nakładają się zapachy ciepłych i miękkich, w abstrakcyjny sposób przytulnych egzotycznych drzazg, przede wszystkim gwajaku oraz sandałowca (pierwszego oleistego, drugiego śmietankowego). Więc właśnie... Jasnym jest, że Gold nie podejmuje żadnych świeżych wątków, nie wnosi od siebie wiele nowego. Nie musi. Kot jaki jest, każdy widzi. ;]
A jeżeli nie widzi, jest to wyłącznie problem jego lub jej, nigdy kota. Nigdy.

Ujęła mnie pewność siebie, bijąca od opisywanej senno-jesiennej, raczej pościelowej mieszanki. Ten Kot niczego nie udaje, nie pozuje ani na misia-tulisia, ani na stalowego superbohatera; nie traci charakteru nawet wtedy, gdy senne rozkojarzenie wciąż jeszcze mąci jego umysł. Jest miękkim, pełnym gracji drapieżnikiem.
Zaś dualizm jego natury daje się zauważyć już od pierwszych sekund pobytu Gold na skórze, kiedy ujawniającą się aksamitną słodycz mącą ostre, ciemne dymy: to oud z tytoniem, płynie przechodzące w drzewno-żywiczną głębię i ożywione kilkoma kroplami turpistycznego anyżu. Jednocześnie rozwija się frakcja słodka, od jaśminowo-ilangowych zielonych soków, przez wanilię po gęste, ocienione drewnem sandałowym i gwajakowym labdanum. Oba te wątki rozwijają się jednocześnie, są sobie równe lecz w żadnym wypadku nie równoległe. Przeplatają się, przenikają starając wypracować jednolitą strukturę, co czasem kończy się zaskakującym efektem - jak dzisiaj, gdy ze spryskanego pachnidłem ScentStory wnętrza łokcia złośliwie szczerzy się w moją stronę aromat świeżej, przemysłowej gumy. ;] Stanowczo nie jest to moje ulubione wcielenie pachnidła [szczerze mówiąc, dziś pojawiło się po raz pierwszy, wprawiając mnie w niemałe zakłopotanie :) ], jednak umiem je docenić. I naprawę nie mam nic przeciwko; tym bardziej, że wodzie czasem udaje się wstrzelić w lekko solne klimaty, zbliżone do zapachu szarej ambry.
24 Gold, podobnie jak koty, nauczyło się chadzać własnymi drogami. Dobrze, że zdałam sobie z tego sprawę.
Lecz flakon kupię i tak. :)


Rok produkcji i nos: 2009, ??

Przeznaczenie: zapach uniseksualny, o projekcji zdecydowanej, jednak łagodniejącej i transparentnej przy dłuższym kontakcie [co odnosi się zarówno do odczuć osoby uperfumowanej, jak i postronnych].
Na okazje, jakie sobie tylko wymyślicie.

Trwałość: w granicach ośmiu-dziesięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: orientalno-drzewna

Skład:

Nuta głowy: jaśmin, oud, drewno gwajakowe
Nuta serca: drewno sandałowe, drewno cedrowe, anyż
Nuta bazy: ylang-ylang, wanilia, ambra
___
Dziś pachnę tym, o czym powyżej.

P.S.
Druga ilustracja pochodzi z http://pinterest.com/pin/327285097891508491/

4 komentarze:

  1. Wiedźmo jakże cieszę się, że Ci się spodobał :D. Porównanie do kota jest bardzo adekwatne w moim przypadku głównie dlatego, że skubaniec jest bardzo kapryśny, czasem się łasi a czasem napaskudzi. Nieraz boję się go użyć powtórnie a tym czasem jak już się odważę to jest pięknie. Flakon długo mnie powstrzymywał od zakupu ale koniec końców postanowiłam przymknąć na to oko...

    Z tą wróżką to przesadzasz jak zwykle z reszta opisując moje przymioty ale co ja z Tobą zrobię... no nic, w końcu wiedźmy tak samo jak koty są niereformowalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super zapach, naprawdę bardzo dziękuję. Owszem kapryśny, choć póki co jeszcze mi nie napaskudził. :D Nazwałam go na własny użytek zapachem Angelopodobnym - w przypadku najsłynniejszych perfum Muglera również nie można mieć pewności, jak też danego dnia się zachowają.I albo to akceptujesz, albo się w ogóle nie zbliżaj. ;]
      Super, że w przypadku Gold objęłaś podobną taktykę. :) A flakon obrzydliwy.

      Oj tam zaraz, przesadzam! Wiem swoje i tyle. :P Choć faktycznie trudno mnie zreformować.

      Usuń
  2. Ja jestem zdecydowanie psia. I choć parę kotów miałam, wychowywane z psami też były "spsiałe".
    Ogólnie rzecz biorąc, kot (nie każdy) zachowuje się tak, jakby środowisko domowe średnio mu odpowiadało, jakby wolał być gdzie indziej, a to, że zrobi łaskę właścicielowi, że ma ochotę być pogłaskanym...na taki rodzaj kontaktu reaguję...jak kot :)
    Nie przepadam też za psami, które przed każdym wywalają się do góry brzuchem, żeby je miziać - ale pies "niezależny" to jest dopiero coś!
    Co do zapachu 24 - bardzo dobry, bardzo, nie mój, ale doceniam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze opisałaś charakter kota. Do nich po prostu trzeba mieć słabość (bo lubić to one nie zawsze się dają ;) ). W ogóle przypomniałam sobie pewien anglojęzyczny mem rysunkowy (teraz nie potrafię go odnaleźć), na którym widniała fotografia kota narysowanego na ścianie jakiegoś egipskiego grobowca oraz podpis: "w starożytnym Egipcie koty uważano za istoty boskie. One do dziś o tym nie zapomniały", ;)
      Ja tam do zwierząt domowych nic nie mam, choć w każdym dałoby się znaleźć wady utrudniające koegzystencję z człowiekiem. Ale zazwyczaj patrzę na to z drugiej strony: to my jesteśmy ci wadliwi, co to nie potrafią zrozumieć zwierząt - a te często wysyłają jasne i konkretne sygnały. Jeśli chodzi o psy to uważam, że skoro już tak bardzo je od siebie uzależniliśmy, okrucieństwem i niewdzięcznością byłoby narzekanie na ich charakter, wymagający od człowieka ciągłych interakcji z psem.
      24 Gold to naprawdę ciekawe perfumy.

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )