środa, 3 kwietnia 2013

Pasaże zakochanych

Na fali fascynacji piżmem w perfumach przyniosło mnie ku kolejnej z tematycznych kompozycji. Przy czym okazało się, że raz jeszcze trafiłam na zapach porządny; dzięki mocy zaś - wyrazisty i intensywny, wibrujący na skórze lecz jednocześnie spokojny, pewien swego. A na domiar dobrego [może być domiar złego, więc dlaczego nie dobrego? Ostatecznie inne powiedzenie głosi, że od przybytku głowa nie boli ;) ] rozleniwiające, błogie.



Zmysłowe, choć nie dostrzegam w nim oznak jednoznacznego pożądania. Jakaś namiętność czai się w głębi, pod żywą, złota skorupą o fakturze skarmelizowanego cukru na crème brûlée (gdyby deser cudownym trafem przemienił się w żywą istotę). Aby do niej dotrzeć, trzeba wykazać się cierpliwością oraz pozytywnym nastawieniem. Bo też  całe jego naręcza kryją się w niepozornym olejku o nazwie Insherah Gold, który światło dzienne ujrzał pod szyldem marki Rasasi.

Nie jest to seks, gdyż na niego pachnidło okazało się stanowczo zbyt spokojne; prędzej namiętnych chwil wspomnienie - lub zapowiedź, zależnie od interpretacji. Ciepła, lekko duszna intymność pojawia się jako zewnętrzny wyraz głębokiej bliskości łączącej kochanków.
Zaczarowany świat dwójki ludzi.

Passaggio Ludovica Einaudiego w aranżacji na skrzypce i fortepian.
[Tylko bardzo proszę, zignorujcie początkową przemowę; gość psuje mi efekt. ;) ]


Obraz i dźwięk zlały się w mojej głowie w jedno, kiedy dziś przy dźwiękach Passaggio po raz ostatni skropiłam skórę Isherah Gold (jutro zapach trafi w kolejne ręce). Co dało wizję na tyle silną, że nie bardzo jestem w stanie zdobyć się na coś więcej niż to, czego już dokonałam [wyszukanie fotografii oraz jedynie słusznego wykonania utworu to mało?? ;) ].
Czuję się jednak usprawiedliwiona, gdyż omawiany zapach wszelkie niuanse z lubością skrywa, zakazując przejmowania się szczegółami. Tak przecież mało znaczącymi.

Co udało mi się ustalić, to silne, oślepiające lecz nie nieprzyjemne (a w moim przypadku to prawdziwa sztuka!) cytrusowe światło otwarcia; być może dlatego dające się znieść, iż od samego początku stopniowo przyciemniane mocnym, suchym tudzież przestrzennym, wybitnie zwierzęcym piżmem. Nie pudrowym, nie mydlanym, nie kojarzącym się z żadnym z zachodnich pachnideł; najbliżej mu do Arba Wardat tej samej marki ale to też nie jest to. Z czasem piżmo zaczyna płożyć się na ludzkiej skórze, pełznąć powoli we wszystkich kierunkach naraz, rozleniwiając i prowokując leniwy uśmiech na moich ustach. Jak ja kocham ten ciężki, dosadny Orient! :)
Po kolejnych dziesiątkach minut natomiast pachnidło bez pośpiechu wchodzi w fazę wygaszania, rozmącone bukietem lekko pudrowych kwiatów (jaśmin? irys? goździki?). I kiedy już-już mam wrażenie, że uśnie tuż nad moją skórą - jak to olejek - jeszcze raz płynnie podrywa się do lotu, mieszając animalne piżmo z żywym, pełnym drzazg oraz roślinnej słodyczy drewnem sandałowym. Co daje efekt nieco oranżadkowy, niemniej jednak ciekawy. Chwilę później po raz kolejny przycicha, zlewa się w jednolitą, jasną oraz twardą kulę z "czystych" akcentów orientalno-kwiatowych. I tym razem już na dobre.
Zasypia spokojnie, naturalnie; niczym w bezpiecznych ramionach kochanej osoby.

Jestem w stanie uwierzyć, że Insherah Gold jest wyzłacającą się, dumną z siebie emanacją tytułowej radości. :) Naprawdę świetne perfumy!

Rok produkcji i nos: jak zwykle w przypadku produktów Rasasi, nieznane

Przeznaczenie: zapach typu uniseks; o dosyć sporej emanacji, z czasem coraz bliższy skórze.
Na dowolne okazje.

Trwałość: odrobinę krócej, niż doba

Grupa olfaktoryczna: piżmowo-orientalna

Skład:

Nuta głowy: cytryna, goździki (przyprawa)
Nuta serca: drewno sandałowe, irys
Nuta bazy: piżmo, akordy drzewne
___
W tej chwili pachnę tym, o czym powyżej.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://twobirdsonabranch.tumblr.com/post/38870756530

2 komentarze:

  1. Piękna recenzja i rewelacyjna muzyka.
    Ciężkie orientalne pachnidła to jest to,czego ostatnio szukam w perfumach.Widzę że upodobałaś sobie ostatnio piżma.Cieszy mnie to bardzo:)
    Czuję,że zapach może mi się spodobać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, dziękuję za miłe słowa. Przynajmniej pod adresem muzyki w pełni zasłużone.
    No tak, mamy podobny gust - ale to z korzyścią dla obu stron. :D Moje ciągoty do piżma samą mnie zastanawiają i każą zaglądać wgłąb siebie, więc radochy mam z tego co niemiara. :)
    Mam szczerą nadzieję, że Ci się spodoba.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )