piątek, 28 sierpnia 2015

Glamorous bohemian scent

Jak donoszą lepiej zorientowani, modowe trendy zbliżającej się jesieni zapowiadają się nad wyraz obiecująco: przytulna szkocka krata, miękkie szarości, kokardy pod szyją, bardzo w stylu vintage, spódnicospodnie, odcienie fioletu i purpury oraz - przede wszystkim - boho we wszystkich możliwych wcieleniach, z których mnie interesuje szczególnie połączenie hipisowsko-etnicznej kreatywności z kobiecym stylem glamour. Twórczy, nieco szalony luz, dziewczyńskie błyski i załamania światła, etniczne wzory i dodatki na szlachetnych tkaninach o najwyższej jakości; mnie tam do szczęścia więcej nie trzeba! ;)


Co jednak, gdyby połączyć ów "glamorous bohemian trend" ze wspomnianymi oczko wcześniej fioletami oraz purpurą...?
Wtedy otrzymalibyśmy Oud Satin Mood, najnowsze pachnidło marki Maison Francis Kurkdjian a przy okazji fantastyczny przykład wymienionego stylu. :D Jednocześnie pomysłowy, luzacki i luksusowy, komfortowy oraz przytulny ale niepozostawiający nawet cienia wątpliwości co do swojego oficjalnego charakteru. Oj, trafiła mi do serca ta kompozycja! :)

Dosłownie pierwsze sekundy jej pobytu na skórze to połączenie do bólu klasyczne, bo róża na oudowej podstawie, brutalnie zmiażdżony czerwony pąk w otoczeniu suchych, dymno-metalicznych nut drzewnych z ledwie zauważalnym cieniem oudowego lizolu w tle. Co jest piękne, jednak absolutnie nie wyjątkowe. Naprawdę ciekawie zaczyna robić się dopiero później, po tych kilku czy kilkunastu sekundach.
Wtedy oud  zyskuje na drzewnej wytrawności i aż zaczyna skrzyć, zachowując się niczym suchy i ciepły, zaczarowany mech a róża wycofuje się w cień, ustępując miejsca czarownemu, pyłkowemu i drzewno-słodkiemu fiołkowi. Wyobraźcie sobie, proszę, ocienione tym fantastycznym, mieniącym się, baśniowym oudowym mchem pierwsze Féminité du Bois, jeszcze od Shiseido, dzwonowe Bois Oriental Lutensa, może też Insolence od Guerlain czy - jeżeli znacie - Silk Noir od Kat Burki. Taki właśnie fiołek mieszka w Oud Satin Mood, nadając ton całej kompozycji, od pierwszych chwil na skórze aż po najgłębszą bazę.

Paradoksalnie rozdaje karty nawet wtedy, kiedy jest już zbyt słaby, aby wciąż stanowić najwyraźniejszy punkt całej kompozycji. Gdy cichnie powoli, na jego miejsce znów wraca róża tym razem traktowana już mniej brutalnie, zatrzymana gdzieś pomiędzy powidokiem pachnącego upojnie różanego ogrodu a potpourri. Towarzyszy jej ciepła słodycz wanilii, z którymi to akordami łączy się nasz fioletowy przyjaciel i nadając całości kolorytu przytulnego, błogiego ale też zmuszającego do zachowania podwyższonej ostrożności, pochłaniającego światło ale i transparentnego jednocześnie. Tymczasem ja, moi Drodzy, uwielbiam przecież wszelkie perfumowe oksymorony! :)
Co ciekawe, gdzieś na skraju bazy Oud Satin Mood zaczyna układać się na mojej skórze w aromat luksusowej pomadki do ust! I choć nigdy nie byłam fanką perfumowych interpretacji tego akordu (wystarczy wspomnieć nieszczęsną Lipstick Rose), tym razem wyjątkowo przypadł mi do gustu. :) Jest zbyt śmiały, kobiecy i głęboki, jednocześnie wyraźny oraz dosłowny ale nie nachalny, żebym mogła przejść obok niego obojętnie. Z czasem w mieszaninie pojawia się coraz więcej niejadalnej słodyczy oraz suchych, cienistych drzewnych drzazg, opadających bez pośpiechu na schnące kwiatowe olejki a całość zaczyna przypominać coś pomiędzy pierzastym, fioletowo-fuksjowo-szarym dymem a zastygającymi w skorupkę drobnymi, kruchymi kryształkami o podobnej gamie kolorystycznej. ;)

Oud Satin Mood to marzenie. A może nawet sen...? Nie wypowiedziane do końca, zatrzymane w pół słowa a jednak skończenie piękne i absolutnie doskonałe rojenie o pewnym typie kobiecości, elegancji czy nawet stanie umysłu. Rodzaj zwiewnej ale ciepłej kreacji; co ciekawe, na mojej skórze dużo bardziej jedwabnej i kaszmirowej, niż Oud Silk Mood i Oud Cashmere Mood swego czasu [chociaż satyna również jest całkiem trafnym skojarzeniem. ;) ]. Mam wrażenie, że do moich ciepłych, mięciutkich, eleganckich jesiennych szali perfumowych, w tym roku dołączy jeszcze jeden. ;)


Rok produkcji i nos: 2015, Francis Kurkdjian

Przeznaczenie: pachnidło skierowane do przedstawicieli wszystkich płci, jednak z wymienionych wyżej względów nie sądzę, żeby swobodnie czuli się w nim mężczyźni niepewni swojej męskości. ;P
Naprawdę uważam, iż ten ciepły, głęboki i zamaszysty zapach wyjątkowo zgrywa się z (przynajmniej niektórymi) kobiecymi tożsamościami, opisuje je, dopełnia albo nawet podkolorowuje w razie potrzeby. ;) Do tego świetnie nada się na wszelkie okazje oficjalne, zarówno wieczorem i w nocy,  jak i za dnia; tylko uważajcie, żeby w ostatnim przypadku nie przesadzić z dawkowaniem, bo OSM* w pierwszych fazach moc miewa iście diabelską. :> A i później do ułomków nie należy, chociaż promieniuje na nasze najbliższe otoczenie jako intensywna i ruchliwa, raczej wąska aura.

Trwałość: blisko doba wyraźnego trwania na skórze, rzecz jasna stopniowo słabnącego

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-drzewna (i aromatyczna)

Skład:

Nuta głowy: fiołek
Nuta serca: róża bułgarska i turecka, oud laotański
Nuta bazy: wanilia, akord ambrowy, benzoes
___
Dziś noszę Méchant Loup od l'Artisan Parfumeur.

P.S.
Pierwsza ilustracja to kolaż mojego autorstwa, sklejony z fotografii wykonanych podczas Mediolańskiego Tygodnia Mody a prezentujących kolekcje jesienne na rok 2015 takich oto domów mody: Alberta Ferretti, Aigner oraz Etro.

* Nie mylić z Okręgową Spółdzielnią Mleczarską. ;P

2 komentarze:

  1. Cosy glamorous, tak bym go ujęła. ;) O, no i będzie Ci pięknie pasował do włosów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pasuje. :) Faktycznie stroje z fotki nie są specjalnie boho; jak na złość nie umiałam znaleźć strojów, które spełniałyby jednocześnie wszystkie trzy moje warunki; postawiłam więc bardziej na klimat, niż na wierność idei. ;)
      O, dopasowanie OSM do koloru włosów to atut, o którym wcześniej nie pomyślałam. Dzięki! ;*

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )