niedziela, 1 marca 2015

Wiosna, panno sierżantko! ;)

*tytuł jawnie prowokacyjny i świadomie niepoważny*

Pierwszy dzień meteorologicznej wiosny skłonił mnie do sięgnięcia po perfumy, o których przy pierwszym (zimowym) teście od razu pomyślałam: wiosna! Taka najprawdziwsza: słoneczna, jasna, optymistyczna o barwach jednocześnie żywych i pastelowych; trochę chłodna ale przecież w miarę upływu czasu coraz gęstsza, cieplejsza, pełna słodyczy.
Dokładnie taki klimat odnalazłam w Taariikh marki Syed Junaid Alam. :)


Ów gęsty, niemal zawiesisty olejek kryje w sobie stereotypowo kobiecą mieszankę woni, którym jednak nie sposób odmówić prostolinijności czy nieuleczalnego optymizmu; są na tyle przekonujące, że nawet ja, patentowana pesymistka, w całości kupuję ich konwencję. Kurczę, w tej jasności jest metoda! ;)

Taariikh rozpoczyna się pełną, soczystą, lekko deserową nutą kwiatów (przede wszystkim młoda różowa piwonia, potem gardenia i biała róża gdzieś w tle) uroczo przełamanych plasterkiem cytryny, jednocześnie kandyzowanej i naturalistycznie drzewnej, w stylu roztartego w dłoni cytrynowego liścia. Z czasem pachnidło staje się słodkie, pyłkowe i zdecydowanie bardziej pastelowe - chociaż na granicy między głową a sercem perfum pojawia się intrygujący herbaciany twist - waniliowe oraz białopiżmowe. Kolory stopniowo rozmywają się w miękkiej, ciepłej, mlecznej bieli [mlecznej w kolorze a nie zapachu].
Nic, tylko cię cieszyć! :)

Czasem. Trochę. Dla przełamania własnego wizerunku (to u mnie).


Rok produkcji i nos: nieznane, jak zwykle w przypadku arabskich perfum z tej półki cenowej

Przeznaczenie: zapach dedykowany kobietom, chociaż wyobrażam sobie w nich także mężczyznę lubiącego takie gęste, nieco cukierkowe zapachy; wyobrażam sobie, że na jego skórze baza mogłaby zyskać ciemniejsze, trochę rzewne, trochę wędzarnicze oblicze (jakie miewa czasem "ciemna", niszowa wanilia).
Taariikh na pewno cechuje również typowa arabska moc i śmiała projekcja, tej mieszanki nie sposób nie zauważyć. Nawet kropla potrafi stworzyć wokół człowieka gęstą, promieniującą aurę. Ilość większa od kropli przy cieplejszej aurze będzie ciągnęła się kilometrami (więc lepiej precyzyjnie dawkować).

Trwałość: około pół doby odważnego, wyraźnego trwania

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-waniliowa (oraz gourmand)

Skład:

Nuta głowy: biała róża, gardenia, (piwonia, cytryna, bergamotka)
Nuta serca: wanilia, (biała herbata)
Nuta bazy: białe piżmo,(akordy drzewne)
___
Dziś noszę Playing with the Devil od Kiliana.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://www.flickr.com/photos/18691331@N00/5489555493 [Autorka: Michelle Smith]

2 komentarze:

  1. Ależ cudeńko wyciągnęłaś. Nie znam zupełnie. Muszę się douczyć. I faktycznie uczciłaś pierwszy dzień marca wpisem nietypowym. Lubię takie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj cudeńko; stanowczo nie w Twoim stylu ale poznać warto. Kiedyś tam. ;)
      Ja wiem, czy on taki nietypowy...? No ale niech będzie, jak piszesz. ^^

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )