sobota, 7 marca 2015

Piżmo sprzed lat

Niektóre perfumy mają to do siebie, że pachną jak inne: I Love Love Moschino jest klonem Light Blue Dolcego i Gabbany, Man Custo Barcelony to młodszy bliźniak Fleur du Mâle JPG, natomiast w mojej prywatnej opinii Body od Burberry to najzwyklejsza zrzynka z j'Adore Diora. Kolejne przykłady można mnożyć jeszcze długo i raczej nie będą one zbyt przychylne dla młodszych elementów każdego zestawienia. ;)

Za to zupełnie inaczej podchodzi się do sytuacji, w której dane pachnidło przypomina nam nie tyle konkretny zapach konkurencji lecz interesujące zestawienie akordów, jakieś zadawnione zapachowe wspomnienie albo klimat innej epoki. Do tej właśnie grupy należy mój dzisiejszy bohater.


Musc Tonkin marki Parfum d'Empire powstało jako próba odnalezienia na nowo zapachu legendarnego piżma z Tonkinu, niegdyś popularnego składnika perfum a dziś substancji, której pozyskiwanie (słusznie) uważane byłoby za głęboko niemoralne. I wiecie co? Marc-Antonio Corticchiato osiągnął swój cel. Wiem to, ponieważ zdążyłam poznać Musc Tonkin już dawno temu, jeszcze przed jego powstaniem. :)
Przecież bardzo podobna nuta przewija się przez całe mnóstwo dawnych zapachów! Wytrwale siedzi w bazie niejednego retropachnidła.

Noszone "globalnie", aplikowane hojnie Piżmo Tonkińskie pachnie zupełnie, jak stare wcielenia Opium marki Yves Saint Laurent: te przyprawy i balsamy drzewne, gorzkie i brunatne, ciepłe i maziste; wirujące wokół ludzkiego ciała, żeby w finale zastygnąć na nim w krystaliczne, kruche grudki o ciemnobursztynowej barwie.
Lub jak Quelques Fleurs l'Original od Houbigant, cudna stara wersja kwiatowego [jak sama nazwa wskazuje ;) ] klasyka firmy. Tutaj zamiast aldehydów ważniejsze stają się akordy żywych, nieco indolowych, mięsistych kwiatów, stopniowo przechodzące w ciemne, nieco cierpkie drzazgi szlachetnego drewna i ogrzewane w dłoni żywice a także w suche: mech dębowy czy paczuli.
W obu przypadkach jednak wyrazisty, trochę zwierzęcy, trochę potny albo "nasienny" (bardziej piżmianowy...?) element piżmowy ani razu nie daje mi zapomnieć, że w istocie mam do czynienia z reinterpretacją klasycznego, dziś już nawet nieco egzotycznego tematu. Za każdym razem wyczuwam jak gęsta i mocna jest to mieszanina, ile energii w sobie kryje; jaki z niej zwarty, wszechmocny monolit.

Jednak dopiero pochylenie się nad kompozycją pozwala dostrzec jej detale. Piżmo Tonkińskie jako kilka kropelek na skórze nieoczekiwanie pokazuje bowiem kolejną twarz. Tę mniej złożoną ale za to nieskończenie bardziej finezyjną, w całości poświęconą składnikowi tytułowemu w kilku jego aspektach. Tu potrafię wyczuć i prostolinijne, słoneczne marsylskie mydło, i zwierzęcą sierść, i ludzki pot, i marcujące koty, i nawet lekko metaliczny a lekko sezamowy, transparentny roślinny olejek. Pojawiają się one w kolejności od mydła, przez kolejne przykłady najcięższego olfaktorycznego kalibru aż po koronkową, rozwianą nadmorskim wiatrem, chłodną roślinność.
I dopiero to Musc Tonkin jest prawdziwie wielkie.


Rok produkcji i nos: 2012, Marc-Antonio Corticchiato

Przeznaczenie: zapach uniseksualny i to w prawdziwym tego słowa znaczeniu (więc może raczej omniseksualny...?), tak samo ciekawy, złożony i fascynujący na skórze zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Niekoniecznie ładny - ani nawet nie piękny - ale za to prawdziwie wciągający, zmuszający mózg do ciągłego wysiłku, także intelektualnego. [Czyli zapach nie dla każdego. ;> ]
Raczej bliski ciału, tworzący spokojną, niezbyt zamaszystą aurę a później opadający bezpośrednio na ludzką skórę ciepłym, nieprzejrzystym woalem.
W związku z czym chętnie poleciłabym Musc Tonkin na okazje bardziej oficjalne, kiedy nie potrzebujemy nazbyt lotnych perfum ale tego nie zrobię. ;) To jednak w dalszym ciągu jest silne, niepokorne a nawet niekiedy agresywne piżmo; zatem w negocjowaniu podwyżki lub nowego kontraktu zdecydowanie nam nie pomoże. ;D
Nie kupujcie bez wcześniejszych testów!

Trwałość: około dziesięciu-czternastu godzin przy stosowaniu całocielnym, jako kropla na nadgarstku woń żyje oczywiście nieco krócej (za to brzmi czyściej).

Grupa olfaktoryczna: piżmowa (oraz orientalna, ponieważ pozostałe akordy nie mogły wziąć się znikąd :) )

Skład:

hyraceum, piżmo i inne tajemnicze składniki
___
Dziś noszę starą Miss Dior.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://romantichome.blogspot.com/2008/10/vintage-perfume-bottles.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )