Niedawno (pod postem o nieprzyjemnej sprawie) wygadałam się z czegoś Pirathowi (którego pozdrawiam! :) ). Z tego mianowicie, że podjęłam współpracę z pewną perfumerią.
Taką, której produkty już wcześniej testowałam i które zrobiły na mnie spore wrażenie. I nie tylko na mnie, o czym wspominałam nie dalej, niż w ostatniej recenzji. ;)
Produkty Perfumerii Orientalnej Yasmeen polscy pasjonaci perfum znają już od kilku ładnych miesięcy. Pachnidła takich marek, jak Arabian Oud, Ajmal czy - przede wszystkim - Rasasi cenione są za wysoką jakość, korzystną cenę ale przede wszystkim oryginalny, tak bardzo "nietutejszy" charakter ich wonnych mieszanek. Toż to, moi Drodzy, fantastyczny sposób na oswojenie Innego! :) Przynajmniej w pomniejszonym, czysto symbolicznym wymiarze.
Jednak to nie koncepcja przełamywania "obcości" ma dla nas, maniaków perfumowych, największe znaczenie ale zapach. I to dla radości płynącej z częstszego testowania arabskich wonności zgodziłam się zanurzać w nich nos jeszcze częściej. Możecie być pewni, że czasu spędzonego w oparach pachnideł z asortymentu Yasmeen nie będę uważać za zmarnowany; a przynajmniej taką mam nadzieję. ;)
Tylko, że w pudle z próbkami w dalszym ciągu na opis czeka kilka sampli marki Rasasi, zakupionych jeszcze za moje własne pieniądze. Ciekawe, czy po treści recenzji danego aromatu wszelkiej maści złośliwcy będą w stanie rozpoznać, który zachwyt jest szczery a który rzekomo wynikać będzie z mojej grzeczności wobec perfumerii? ;>
Tak czy inaczej - zaczynam współpracę! ;)
Na którą już nie mogę się doczekać.
___
Dziś noszę Dis-Moi, Miroir od T. Muglera (recenzja powoli nabiera kształtów).
Wiedz,że bardzo mnie to cieszy:)
OdpowiedzUsuńPozdr,
No przecież wiem, że tak. :)
OdpowiedzUsuńO dobra wiadomość :)
OdpowiedzUsuńSuper, że i Tobie się podoba. :)
Usuń