poniedziałek, 11 lutego 2013

?

Chciałam coś napisać, ale w zasadzie wszystko powiedzieli już Pirath i Nisha, więc skoro nie mam do dodania niczego nowego, daruję sobie dłuższy wywód.


Powiem tylko tyle:

czy naprawdę tak trudno uwierzyć, że ktoś prowadzi bloga dla przyjemności? Że swoją pasją pragnie dzielić się z innymi bezinteresownie? Że nie zgarnia forsy za reklamy, nie informuje o fakcie swojego istnienia prasy kolorowej, ponieważ nie chce, zwyczajnie jej/jego to nie bawi?
Że brak realnych dochodów z tytułu działalności blogerskiej - wbrew pozorom - nie świadczy o głupocie czy naiwności lecz o, bo ja wiem?, spontaniczności? chęci dzielenia się swoimi myślami? pragnieniu grafomańskiego wyżycia się? uczestnictwa w globalnej dyskusji na pasjonujący nas temat?
Możliwości jest więcej, niż samych blogerów.


A chęć zysku oraz radość z bycia protekcjonalnie pogłaskanym po główce w rzeczy samej mogą w ogóle nie zaistnieć w naszych głowach.


Sorry, Marcin, ale zdaje się, że przesadziłeś. Kolejny raz.
I nawet nie będę pisać, jak i dlaczego mnie to rozczarowało.

26 komentarzy:

  1. Kiedyś, bardzo pięknie napisała mi Sabbath, że miarą urody każdego zapachu jest li tylko moje odczucie, a nie zdanie innych i tego się trzymam. Dlatego tez nie czytuję NMP bo tylko tam narzuca mi się to co mam lubić, a czego nie mam prawa tknąć! Cała reszta perfumowych blogerów przedstawia swoją subiektywną historię zapachu dając mi wybór i możliwość podyskutowania. I właśnie dzięki tym INNYM zapachowym blogom przeszłam z perfumowego vilis populus do populus honorabilis:)), za co bardzo dziękuję, między innymi, Tobie! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! W końcu to nikt inny, jak Ty będziesz nosić swoje perfumy i to Ty wiesz, jakie zapachy są dla Ciebie najbardziej odpowiednie.
      Niedawno odpisałam na komentarz Escritory pod jednym z moich dawniejszych postów, że piszemy dlatego, żeby dorzucić swój głos do ogromnej puli podwieszonych w Sieci opinii: tych na blogach, forach czy na stronach perfumerii. I jakoś naiwnie myślałam, że wszyscy podobnie traktujemy swoją pisaninę, jako subiektywne opinie, których mnogość może rzecz jasna pomóc komuś podjąć decyzję odnośnie zakupów. Ale przecież i tak nikt, nic i nigdy nie zastąpi testów na skórze przyszłego użytkownika, zdania jego lub jej oraz ich bliskich.
      Głupio, kiedy (po raz kolejny) okazuje się, że ktoś z nas ma siebie za guru w dziedzinie, która przecież mądrości autorytetów nie uznaje! Bo i uznawać nie może, to nie miałoby sensu. Kto kupuje kieckę, którą zamiast niej, "za nią" mierzył ktoś inny? O.O
      Wszak nawet senselierzy udzielają porad; sprytnych, podpartych wiedzą psychologiczną - ale porad.

      Ciekawego porównania użyłaś. ;) Nie ma to jak awans społeczny. :P Niemniej trochę ryzykownego.

      Usuń
  2. osobiście nie wierzę w możliwość prowadzenia bloga komercyjnego i jednocześnie rzetelnie obiektywnego... prędzej czy później naciski i stawka o którą toczy się gra zaczynają coraz bardziej przesłaniać oczy, rozmywają się kontury priorytetów i sponsorzy zaczynają dyktować warunki, wreszcie kończy się blogerska niezależność, którą zapewnić może wyłącznie podejście czysto hobbystyczne... mylę się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Mnie się wydaje, że coś takiego byłoby możliwe. Ale nie w Polsce, nie przez najbliższe lata.
      Przede wszystkim z dwóch powodów: do tego potrzebna byłaby żelazna wola blogującej osoby, podparta szczegółowymi umowami z partnerami handlowymi. A na to jesteśmy jeszcze za młodzi jako społeczeństwo konsumenckie.
      Drugi powód wynika z poprzedniego. Chodzi mi o zaufanie Czytelników. W to, że chociaż dostajemy od firmy X kasę za opisywanie ich produktów, w dalszym ciągu robimy to rzetelnie [może co najwyżej ostrożniej dobierając niepochlebne słowa; ale to każdy inteligentniejszy czytelnik powinien bez problemu wyłapać].
      W Polsce brakuje obu tych czynników. A akcje jak ta, którą wyłapałeś, raczej nie ukorzeniają dobrego obyczaju.

      Dlatego na chwilę obecną zgodzę się z Tobą: wszystko, co robimy musi wynikać z pasji - i to pasji niesłabnącej. Kiedy przytłumiają ją inne uczucia, wówczas powinniśmy zastanowić się nad kilkoma sprawami. I być może przestać pisać bloga. :) Rodzima blogosfera perfumowa notowała już kilka takich przypadków.

      Usuń
    2. choć osobiście nic zdrożnego nie widzę w otrzymaniu niezobowiązującego seta próbek od jakiejś perfumerii, producenta - to zawsze istnieje ryzyko że może się to przerodzić w układ niezdrowy... niezdrowy z punktu widzenia czytelników, stąd rozumiem poniekąd ludzi na to wyczulonych i patrzących krzywo na bloggerów współpracujących z jakimiś konkretnymi firmami... tak jak wspomniałaś, tu kluczem jest żelazna dyscyplina, konsekwencja i nieprzekraczalne granice, a to bardzo trudne - choć nie wątpię, że takich osób w naszym środowisku nie brakuje...

      ale widzisz jest jeszcze inne "ale" o którym wspomniałaś... mam na myśli właśnie tę swobodę w możliwości stosowania niepochlebnych słów, za każdym razem gdy poczuję chęć ich zastosowania - którą niewątpliwie daje pisanie z perspektywy wolnego strzelca... jak napisać, że ten zapach to totalna kupa, ale żeby sponsor się nie obraził?... zjechać próbkę z szumnie lansowanym przez perfumerię X zapachem, czy narazić się iż strzelą focha i nici z kolejnych?... ja już wolę sam sobie te próbki kupić, albo wyżebrać od którejś zaprzyjaźnionych sprzedawczyń, albo innego bloggera - niż mieć dylemat moralny czy napisać prawdę i jak ją ubrać w słowa, albo narazić się na zarzut, że kolaboruję, nawet jeśli to tylko bzdura i zakrawajaca na paranoję nadinterpretacja... ;)

      Usuń
    3. Cóż... W takim razie niedługo się zeszmacę i zeszmalcuję, bo niedawno podjęłam się współpracy z jedna perfumerią. ;> Co prawda dostałam wyraźne pozwolenie, by opisywać co chcę, jak chcę i kiedy przyjdzie mi na to ochota, to przecież liczę się z faktem, że ktoś może uznać moje słowa za niewymierne. Właśnie z powodów, o których rozmawiamy oraz (prawie) się zgadzamy.
      I bez znaczenie moze być fakt, że już wcześniej nie raz zachwycałam się produktami z ichniej oferty wyłącznie za własne pieniądze. Ty zresztą również. :D

      Hmm, Tobie pewnie byłoby trudniej zrezygnować ze zgryźliwości i nie sposób mieć do Ciebie o to pretensji. A nawet przeciwnie: taką postawę można tylko poprzeć. I o to właśnie rzecz się rozbija; jeśli mamy się wzajemnie popierać, to tak naprawdę, pozwalając każdemu i każdej z naszego małego kółeczka wzajemnej adoracji ( :D ) iść własną drogą, nie podpinając się pod nikogo ale wspierając wtedy, kiedy dana osoba tego potrzebuje. Wspierając, nie oczerniając tudzież próbując protekcjonalnie głaskać po główce.
      A wracając do sedna akapitu: nawet, kiedy okaże się, że zabrano nam swobodę wypowiedzi, zawsze można znaleźć sposób, by dosadnie acz ogródkami powiedzieć dokładnie to, co się uważa. Miałam kiedyś podobną sytuację. Już po otrzymaniu recenzenckiego materiału osoba odpowiedzialna za współpracę z blogerami (skądinąd niezwykle sympatyczna i profesjonalna) poinformowała nas z zażenowaniem, że dystrybutor nie życzy sobie nieprzychylnych recenzji, co wcześniej zataił [lub, co niestety bardziej prawdopodobne, uznał za oczywistą oczywistość]. No i co zrobić? Wód przecież nie zwrócę, to byłoby - imo - szczeniackie.
      Postanowiłam wybrnąć inaczej:
      http://pracownia-alchemiczna.blogspot.com/2011/05/zaklecia-i-klatwy.html
      Krótko po recenzji tego duetu program współpracy z blogerami został zawieszony.
      BTW, przy okazji powyższego wpisu wyniknął poprzedni większy problem z MB. Ach, jakże się starałam odpowiedzieć ładnie i dyplomatycznie! ;)

      Usuń
    4. he he oj tak trudno byłoby mi zrezygnować ze "szpileczkowania: co popadnie, gdy tylko mnie co zaswędzi, ale jak słusznie zauważyłaś można komuś powiedzieć "spier...." w tak uroczy i zawoalowany sposób że już pewnie cieszy się na myśl o czekającej go podróży... trzeba jedynie czy może aż umieć to napisać i przede wszystkim szcze3rze chcieć takowy przekaz przemycić... choć w sumie cieszę się, że osobiście nie mam takich dylematów i jest to jeden z niewielu plusów niwelujący niewygody działania an własną rękę... ;)

      a co do drugiego akapitu, to właśnie dotknęłaś sedna: iść samodzielnie własną drogą, nie mieszając w to innych, nie wycierając sobie nimi gęby, nie dyskredytując prawdziwych autorytetów i nie "pierdzielić" przy okazji autopromocyjnych farmazonów - chociaż to ostatnie postanowienie niektórym z naszego środowiska raczej samo z siebie nie przyjdzie, ale kto broni w razie czego obśmiać?... ;)

      Usuń
  3. Rzeczywiście Pirath i Nisha wyczerpali temat. Ale i Twoje stanowisko wydaje mi się ważne. Czytam o powodach i tym, co nas bawi/nie bawi i czuję się mniej dziwna.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo dziwny wśród dziwaków nie czuje się dziwny, tylko normalny. ;)
      Ale... dzięki bogom za dziwaków! ;) Dzięki nim świat w dalszym ciągu się kręci.

      Usuń
    2. he he w sumie nie ma ludzi "normalnych"... są jeszcze ci "niezdiagnozowani" ;)

      Usuń
    3. Ja jestem zdiagnozowana. Cierpię na frajerstwo. Choć "cierpienie" nie jest właściwym określeniem. Potrafię wiele rzeczy robić za darmo, z pasji, z miłości do życia i ludzi. I powiem Wam, Wiedźmo i Piracie, że jest mi z tym w życiu bardzo dobrze.

      Usuń
    4. Piracie - zazwyczaj twierdzę, że to właśnie o tych "ortodoksyjnie normalnych" z perspektywy czasu sąsiedzi zwykli mówić do kamery, ocierając krokodylą łzę: "to była zwyczajna, porządna rodzina. Nie wiem, jak mogło do tego dojść". ;>

      Sabbath - skoroś już zdiagnozowana uważaj, żeby Cię nikt nie zaczął leczyć. ;) Chyba, że postąpisz jak swego czasu Amy Winehouse i powiesz "no, no, no!". Aż w końcu umrzesz na frajerstwo - choć od piosenkarki znacznie starsza, szczęśliwsza i w ogóle spełniona. Summa summarum: to nie jest taki znowu marny los.. :)

      Usuń
  4. Ty też? no to jest nas dwoje... z tym, że ja dodatkowo nie lubię być bezwiednie perfidnie wykożystywany, a już tym bardziej do gierek, mataczenia i manipulowania innymi ludźmi jak miało to miejsce w ostatnim, obśmianym przez nas przypadku, gdy nasz Iwan samozwaniec spróbował sięgnąć po tron?... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwanuszce manipulowanie ludźmi wychodzi, przyznaj. Robi to z taką konsekwencją, że aż wywołuje pewien niechętny podziw. Ot, choćby ostatnio: zarzucono mu brak profesjonalizmu, więc rzucił się do literatury fachowej i zmajstrował kolejny wpis o składniku perfum. Pewnie ważny i potrzebny, nie przeczę (choć i w nim dopuścił się małych nadużyć) - ale obliczony idealnie na odwrócenie uwagi od zarzutów oraz iluzję stosowania się do hasła "róbmy swoje". Szytą grubymi nićmi, o ile zdajesz sobie zeń sprawę; właśnie. O ile.

      Usuń
    2. zależy kim manipulowanie mu wychodzi... śmiem twierdzić, że zdecydowana większość czytelników blogów perfumeryjnych to nie bezmózgie jeti i pewne zachowania i intencje są w stanie samodzielnie wyłuszczyć między tzw. wierszami... przecież cały ten "auto amway" jest chwilami tak groteskowy (pomijając pompatyczność i samouwielbienie), że aż się ulewa... żaden znany mi autorytet (prawdziwy a nie np. Magda Gessler) nie karmi propagandą sukcesu swoich słuchaczy, bo ta wynika bezpośrednio z jego twórczości, bez konieczności wymachiwania niczym szabelką (boso ale w ostrogach) dyplomikami, pisania pokazowych tekstów z wzorami, w towarzystwie starannie wymoderowanych komplementów od ślepo oddanych czytelników... autorytet nie ulega konfrontacji, bo jest w stanie racjonalnie wyargumentować i bronić swoich racji, obalić zarzuty i podjąć rzeczową polemikę, a tu jak było?
      chyba nikt się nie łudzi że ostatnie zagrania top nic innego jak desperacka próba odwrócenia uwagi od bardziej niewygodnych problemów... :)
      zostaje jedynie trzymać rękę na pulsie i reagować za każdym razem, aż do skutku... ;)

      Usuń
    3. sry miało być autorytet nie UNIKA konfrontacji, pokornie prosże o poprawke i usunięcie offa ;)

      Usuń
    4. No oczywiście, że pasjonacie perfum nie są idiotami (aczkolwiek reprezentujemy, że tak powiem, średnią krajową :D we wszystkich możliwych znaczeniach). Gdybym coś takiego zakładała, to przecież także pisałabym "recenzje" składające się z sześciu zdań, z czego trzech prostych i jednego równoważnika. ;] Bo o to się rozchodzi: nie o fakt, dla kogo RZECZYWIŚCIE piszemy lecz o to, za kogo swoich Czytelników UWAŻAMY. I za kogo uważa Rzeczony Osobnik. :>
      Kiedyś spotkałam się z opinią, że na różnego rodzaju iwentach dla warszaffskich osób o znanych nazwiskach bardzo łatwo dokonać rozróżnienia prawdziwych aktorów/piosenkarzy od celebrytów. Wystarczy zapytać ich o plany na najbliższą przyszłość. ;) Celebryta natychmiast długo i z uczuciem zacznie ględzić o "samorealizacji" czy bliżej nieokreślonych a sekretnych projektach, zaś z wypowiedzi poważnego artysty/artystki, nawet lakonicznej, zawsze wynika jakiś konkret. Bo to oni mają realne plany, w odróżnieniu od celebrytów, którzy w poszukiwaniu pracy pojawiają się wszędzie i zwracają na siebie uwagę, jak tylko można.
      No i kiedy przenieść analogię na nasze poletko wychodzi, że celebryta nie cofnie się przed niczym, żeby gdzieś tam w perspektywie poczuć, jak konto obciąża okrągła sumka za tańczenie i śpiewanie z gwiazdami. ;> A póki z gwiazdami nie zatańczy zwraca na siebie uwagę, błaznuje i ośmiesza się, jak tylko może albo chwali, czym tylko może najszybciej, jak to możliwe.
      Natomiast osoba "poważniejsza" [ekhem, hłe hłe hłe.. ;P ] gotowa jest dzielić się swoją pasją z innymi, wiedząc gdzie znajdują się nieprzekraczalne granice, które - nawet jeśli czasem w ich sąsiedztwo się zapuści - potrafi omijać, z szacunku dla siebie i własnej dotychczasowej działalności. Są sprawy, metody, akcje, do których nie wypada się zniżać. No chyba, że chcesz zatańczyć z gwiazdami. ;)

      Niczego nie usunę. :P Bo sens wypowiedzi był zrozumiały a "off" zawiera uroczo wredny błąd. :>

      Usuń
    5. wredna złośnica! :)
      szkoda że nie można tego celebryty nie zapraszać na potańcówki z gwiazdami...
      p.s. wczoraj wpadłem na ulicy na Beatę Kozidrak, albo kogoś uderzająco do niej podobnego... powiedziałem przepraszam, ona się uśmiechnęła i powiedziała "nic się nie stało"... powiedz wiedźmo, czy nie będzie nietaktem jak zacznę od teraz tytułować się jej najlepszym przyjacielem i snuć na blogu niestworzone farmazony o tym jak przesiadywaliśmy w knajpie, a najlepiej, że "czesaliśmy sobie włosy i gawędziliśmy o Idolu?"* :twisted: - oczywiście w celu zrobienia wrażenia na czytelnikach jakież to znam sławy? choć z drugiej strony nie będę mógł się z czystym sumieniem podzielić już nieudawaną znajomością z Olivierem Durbano i że Monica Bellucci odpisała mi emotką na list... :)

      * mój ulubiony cytat z Devils wears Prada

      Usuń
  5. Co do tego całego zarabiania, to ja myślę, że chodziło bardziej o to, że Marcin chciałby się utrzymywać ze swojej pasji. Wielu blogerów ma z tym w Polsce problem. Rozwiązaniem idealnym jest robienie czegoś, co sprawia jednocześnie przyjemność i przynosi pieniądze. Niewielu osobom się to udaje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc niech się utrzymuje, życzę powodzenia! Szczerze.

      Tylko niech mnie do tego nie wciąga ani nie próbuje podeprzeć się cudzą "renomą" [złe słowo, bo przecież nie o to mi chodzi; ale nie wiem, jakiego celniejszego a powszechnie zrozumiałego rzeczownika użyć]. Zresztą mnie jak mnie. Ale że insynuuje swoje "wsparcie" dla blogowej działalności Sabbath czy Elve (zwłaszcza dla Elve) to już czysty nonsens. Montypythonowski w duchu, jak zauważyła Sabb na swoim blogu.
      Sienkiewicz ustami pana Zagłoby podsumował kiedyś podobną sytuację tak: "ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni". Który to cytat mnie wydaje się najbardziej stosownym do całego zdarzenia.

      Usuń
    2. Dorotko wybacz ale pitolisz... wielu bloggerów ma z tym problem? ja mam pracę w której zarabiam, więc wolałbym by nikt mi nie insynuował i nie narzucał odgórnie filozofii na życie, zarabianie i charakter blogowania... ja nie mam z tym problemu, że nie zarabiam na blogowaniu i nie atakuję całego świata, biorąc go pod skrzydła i przystawiając pistolet do głowy, żądając podążania moją ścieżką... o pardon... nie dano mi wyboru, zadecydowano odgórnie, za moimi plecami i poinformowano o tym wielkodusznym zdarzeniu cały świat za moimi plecami, mając głęboko w d... to co ja chcę i czy w ogóle jestem zainteresowany... Dorotko jeśli kiedyś mi się odwidzi i zapragnę zarabiania na blogowaniu, to wiesz dobrze że wiem jak to zrobić szybko, sprawnie i skutecznie i co najzabawniejsze wcale nie musiałbym przy tym wysługiwać się renomą innych bloggerów...

      MB chce zarabiać na blogowaniu? proszę bardzo, ale niech to robi solo jeśli taka jego wola, a innym pozostawi wolną rękę, i niech nie odcina przy tym kuponów od czyichś sukcesów... że ciężko, mało skutecznie i zbyt powoli? no to widać nie nadaje się do tego na co się tak ambitnie porywa, a to już tym bardziej nie nasz (pozwolę sobie odpowiedzieć zbiorowo) problem... ;)

      Usuń
    3. p.s. zapomniałem dopisać, że byłbym wdzięczny gdyby MB w końcu przyjął do wiadomości, że nietaktownie jest oceniać i wszystkich swoją miarą, (szczególnie że wzorzec do naśladowania z niego w mym odczuciu jest kiepski), narzucać innym swoje własne problemy, nie mające w istocie w ogóle miejsca, jak i gotową solucję wedle własnego uznania...

      Usuń
  6. Ja tu chciałam z Tobą nawiązać rozmowę na temat ogólnej sytuacji blogerów w Polsce, a Ty mi piszesz o Marcinie? ;-) Nie lubię się skupiać na wątkach, które poruszają wszyscy i do znudzenia, wolę patrzeć na pewne aspekty z szerszej perspektywy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie zgadzam się z Piratem piętro niżej (choć nie mam pojęcia, o jaką sprawę chodzi).

      Bo jakich dokładnie blogerów miałaś na myśli? Lifestylowych, jak Kasia Tusk czy ten pacan Kominek [na jego blogu byłam raz, więcej nie zamierzam]? A może blogerów kulinarnych, którzy i u nas wydają książki ze swoimi przepisami, pisują do kulinarnych gazet lub redagują własne (jak Beata Lipov)? O recenzentów literackich, którym też wiedzie się całkiem dobrze i na brak współpracowników nie mogą narzekać? A może chodzi Ci o szafiarki, szukające perełek po garderobach babć lub sklepach z używaną odzieżą (a w nagrodę to mogą liczyć co najwyżej na kupon promocyjny szmateksu X ;) )? Lub o autora "Bloga Biszopa", któremu odpowiednio "nobilitującą" współpracę powinien zaproponować chyba tylko Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej tudzież inny GROM, mający się za spadkobierców tradycji cichociemnych? :> Aczkolwiek Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa też nie jest wykluczona.. Ależ proszę bardzo, wybór blogerów mamy spory, możemy dyskutować.

      Zaś wątek rzeczywiście dotyczy Marcina i jego kolejnych akcji, pożal się borze, "promocyjnych", więc o czym niby mam w nim pisać?? O.O Jego zagrania nie są mi obce, choćby dlatego, że kiedyś pół nocy przeznaczyłam na internetową dyskusję o tym, dlaczego właściwie dwa największe perfumowe fora w Polsce uważają go dziś za persona non grata? Ilu osobom przez te kilka lat zdążył zaleźć za skórę? Bez tej wiedzy chyba też nawoływałabym do zdrowego rozsądku ale - już nie potrafię; i to bynajmniej nie dlatego, że nasłuchałam się plotek. Na poparcie tych plotek dostałam twarde dowody. A im wierzę. Dostałam odpowiednio szeroką perspektywę, zapewniam Cię. :]

      Usuń
  7. Dorotko, chciałbym zauważyć, że ten wątek jest o Marcinie, a ogólna sytuacja polskich bloggerów to raczej ich prywatna sprawa, którą powinno się poruszać w ich towarzystwie albo przynajmniej ich o tym informując... wszyscy i do znudzenia? brzmi co najmniej niepoważnie w świetle Twoich pretensji do wiadomej osoby w wiadomej sprawie, która w Twoim odczuciu zrobiła Tobie to samo co Marcin nam... naprawdę nie dostrzegasz, czy też na siłę ignorujesz analogię? (przepraszam, że tak lakonicznie ale Dorotka wie do czego piję)...

    OdpowiedzUsuń
  8. Cała największa sztuka lawirowania we współczesnym świecie polega na tym by wychwalać, ale nie pod niebiosa.Krytykować ale nie do końca,pozostawiając sobie margines na zmianę zdania.Świat nie lubi całkowitego obiektywizmu i racji ponieważ każda racja zależy od punktu siedzenia.Największa sztuka to wyrazić własną opinie, nikogo przy tym nie krytykując i nie obrażając.I pisać jeszcze mimo tego wszystkiego interesująco.To dopiero jest sztuka-która moim zdaniem wielu przedmówcom doskonale się udaje.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )