czwartek, 6 listopada 2014

Arabeski, mukarnasy i inne, czyli kłopotliwa kwestia islamskiej architektury

Kiedy wiedźma nosi jakieś perfumy trzy dni pod rząd wtedy możecie być pewni, że coś się dzieje. ;) A coś takiego miało miejsce w ciągu ostatnich czterech dni: wyciągnięta na chybił-trafił próbka dosłownie mnie zauroczyła.
Wyjaśniając przy okazji pewną nurtującą kwestię...


Od dawna nie ukrywam, że bardzo, bardzo, bardzo lubię arabskie perfumy z ich wielowarstwowością ciężarem, skomplikowaniem czy wręcz chaosem. Do tego stopnia, że pojawienie się na rynku polskim perfumerii specjalizujących się w sprzedaży produktów z tamtej części świata rozemocjonowało mnie niczym, nie przymierzając, dziecko w dniu świętego Mikołaja. ;]

Znacznie dłużej natomiast nie byłam w stanie pojąć, dlaczego niemała część rodzimych miłośników perfum podchodzi do tworów arabskich perfumiarzy z tak kolosalnym dystansem, motywowanym ponoć tylko i wyłącznie niechęcią do siły bądź charakteru pachnideł [fani odważyli się ujawnić dopiero na fali blogerskiego zachwytu, więc pozwolę sobie chwilowo nie brać ich pod uwagę]. Skąd ta niechęć wobec mocy, ciężaru oraz sporej dawki umowności, jaką siłą rzeczy do arabskich pachnideł musi przyłożyć etniczny przedstawiciel europejskiego kręgu kulturowego?

Odpowiedź okazała się banalnie prosta.


Choć podziwiamy arabeski: mozaikowe, malowane, rzeźbione w drewnie bądź kamieniu, wolimy zachwycać się ich kunsztem w przybliżeniu. Lubimy podziwiać szczegóły, lecz od patrzenia na ogromny, pokryty miniaturowymi formami zdobniczymi ogół bolą nas oczy i cierpimy straszliwie. Za dużo wszytskiego dla bladych, nudnych Europejczyków praktykujących kult IKEI, za dużo. ;> Odrobina Orientu, jakieś zbliżenie na oud czy kadzidło, róża w ciekawym zestawieniu i owszem ale kiedy pokazać nam całą galaktykę roślinno-geometrycznych załamań, kątów, zawirowań, przenikających się wzajemnie światłocieni - oj, wtedy jest ból. Oczu, nosa, mózgu. Istny szok kulturowy.

A mnie się podoba! I będzie podobać; przynajmniej dopóty będę trafiać na takie perełki jak Oud Sharqia marki Ard al Zaafaran [pamiętacie pełne uroku słodkości z Bab al Habayeb? Dzisiejszy bohater jest kolejną propozycją tejże marki]. Aria oudu i sandałowca z wyraźnym różanym tłem.
W otwarciu tytułowy składnik pyszni się czy wręcz puszy, soczysty oraz pełny, otoczony zmysłowymi olejkami z róży i ozłocony pikantnym szafranem, zajadający się słodkościami o bliżej nieokreślonym składzie. Później zmierza w stronę lizolu, ujawniając przy okazji swoje laboratoryjne pochodzenie i w padając w ramiona (równie nienaturalnego) sandałowca. Jeszcze potem oba składniki wyrzucają słodycz daleko poza nawias, stopniowo zagłuszają różę oraz zachęcają szafran, aby swoją pikanterią oparł się o mocne, twarde, nieco metaliczne dwugłowe cielsko.
Im dłużej Oud Sharqia przebywa na ludzkim ciele, tym bardziej jest ciemny, głęboki, nieco gorzki, pełen zadziorów i bruzd. Doprawdy śliczny w swojej oczywistej nie-glamourowości! :) Tutaj nikt niczego nie udaje, nikt nie próbuje nikogo oszukać; liczy się oczywisty magnetyzm nagich, czystych składników. Surowa, smagana gorącym, suchym wiatrem twarz pustynnego podróżnika.

Kiedy ktoś taki marzy o odpoczynku w luksusowym wnętrzu to, zapewniam Was, nie ma na myśli homeopatycznych jednorazówek do samodzielnego złożenia. :]

Rok produkcji i nos: nieznane

Przeznaczenie: pachnidło uniseksualne o naprawdę olbrzymiej mocy; zarówno projekcja, jak i sillage dają nieźle popalić osobom nieprzyzwyczajonym do podobnych olfaktorycznych klimatów. ;) Co dla mnie jest niewątpliwą zaletą wody. :D
Lecz mimo wszystko oznacza, że musicie dokładnie zastanowić się nad okazjami stosownymi dla Oud Sharqia lub starannie dobierać dawkowanie.

Trwałość: sporo ponad dwunastogodzinna; potrafi dobić do około osiemnastu godzin.

Grupa olfaktoryczna: drzewno-orientalna

Skład:

oud, jaśmin (?), róża, drewno sandałowe oraz inne akordy drzewne, przyprawy
___
Dziś Bayolea od Penhaligon's.

P.S.
Źródła ważniejszych lustracji:
1. http://www.flickr.com/photos/7666975@N03/8181313928 [Autor: Jack Zalium]
2. http://www.flickr.com/photos/35274650@N05/12996210405 [Autor: William]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )