poniedziałek, 24 listopada 2014

Woda kolońska dla Orientu

Znów na łamach Pracowni zrobiło się zbyt słodko, radośnie i beztrosko. Tak dłużej być nie może. ;)
Zgiń, przepadnij siło (zbyt) czysta! :]

W ramach egzorcyzmów krótka recenzja, pojedyncza impresja zaledwie, na temat pewnego niezwykłego pachnidła.
Aoud Ever marki Montale.


Silne, ostre, przepotężne cytrusy przechodzące w typowy, chropowato-gorący, drzewny orient. Czy to miało prawo się udać?
Moim zdaniem ryzyko wtopy w danym przypadku okazuje się niewspółmierne do szacowanych korzyści: przecież Montalaków jest na pęczki, z czego jakieś pięć szóstych ma słówko "aoud" w tytule. W takim towarzystwie dzieła niebanalne przepadają wśród przeciętniaków czy wręcz słabeuszy; zatem trudno dziwić się, że Aoud Ever sukcesu nie osiągnęło (i śmiem twierdzić, że nie osiągnie już wcale). Jest na to zbyt chybotliwe.

Z jednej strony najeżone cytrusowymi sokami, skrzącymi się niczym promienie słońca i dźgającymi w nos obłędnie aromatycznymi igiełkami; wręcz kolońskie w swej bezpośredniości, tylko dziesięć razy mocniejsze, niż tradycyjne europejskie les eaux de colognes. Z drugiej natomiast, przede wszystkim w dalszych fazach, uprawiające radośnie typowe orientalne smyranie nozdrzy nutami drzewno-skórzano-ambrowymi. Lizolowy oud cały czas konsekwentnie chowa się na drugim planie, by w bazie o ogóle odejść gdzieś w okolice kulis.
Otwarcie fenomenalne, uspokajające rozwinięcie i raczej cicha, przewidywalna baza. Nie, to nie jest wybitne pachnidło. Ba, nawet "dobrym" bym go nie nazwała - ale otwarcie, moi Drodzy, to otwarcie...!
Och i ach! ;D

Jak budzik, mocna kawa oraz chłodny prysznic o poranku w jednym. ;)

Rok produkcji i nos: 2012, ??

Przeznaczenie: pachnidło uniseksualne o mocy początkowo olbrzymiej, skłonnej zostawiać za uperfumowaną osobą całkiem długi ślad, później dyskretniejsze, rozgrywające się zaledwie kilka centymetrów ponad ludzką skórą i wyczuwalne tylko dla nosiciela bądź nosicielki.
Na okazje, hm... poranne, kiedy chcecie szybko się obudzić. ;) A naprawdę to chyba perfumy nadają się w sam raz dla miłośników woni cytrusowych, którzy z orientami lubią co najwyżej niewinnie poflirtować.
Na lato, zimę, wiosnę oraz jesień; bo w każdej z tych pór cytrusy zachwycają inaczej. :)

Trwałość: około ośmiu godzin wyraźnej, liniowej projekcji.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-orientalna (i oczywiście świeża)

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, mandarynka, limonka, cedrat, oud
Nuta serca: wetyweria, paczuli, czarny pieprz, drewno sandałowe
Nuta bazy: akord ambrowy, bób tonka, skóra
___
Dziś noszę Sand Aoud marki Mancera. Czyli przebywam w zbliżonych olfaktorycznych klimatach. :)

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z https://www.flickr.com/photos/toffiundkamera/8576258417/in/photostream/ [Autor: niejaki Christopher L.]

2 komentarze:

  1. Porównanie "Jak budzik, mocna kawa oraz chłodny prysznic o poranku w jednym. ;)" mówi mi tyle, że - otwarcie pachnidła jest szokujące, denerwujące, wręcz wstrząsające lecz jednocześnie cudownie relaksujące.... Byłoby pięknie, gdybym jeszcze polubiła cytrusy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie wszystko się zgadza, może za wyjątkiem zdenerwowania. :) Generalnie rzecz w tym, że taki zapach potrafi postawić na nogi w pięć sekund. ;)
      A za cytrusami w perfumach nie przepadam i ja a jednak takie ich przedstawienie mnie przekonuje, więc możesz chyba śmiało próbować. Najwyżej ze wstrętem odrzucisz bloter w perfumerii. ;)

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )