piątek, 14 listopada 2014

Parostatkiem piękny rejs...

"...statkiem na paaaręę..." Nie, zabierzcie z mojej głowy Krzysztofa Krawczyka! Osoby w moim wieku nie powinny nawet kojarzyć tego tekstu. ;P
No ale cóż, miałam nieszczęście dostać głupawki po obejrzeniu grafik promocyjnych do pewnego zapach, dodam że bardzo ładnego i starannie przemyślanego. W ogóle nadzwyczaj przyjemnego a na dokładkę kompletnie od czapy zatytułowanego po rodzaju architektonicznego zdobienia. Czyżby więc kryjącego w sobie również dawkę absurdu? :)

Volutes od Diptyque.


Na pewno omawiane pachnidło zostało tak skonstruowane, by z miejsca zauroczyć potencjalnego nabywcę lub nabywczynię: ogromny urok osobisty, naturalny wdzięk, charakter wyraźny ale nie agresywny, niebanalny umysł i w końcu nieco egzotyczna uroda, trochę drapieżna ale w gruncie rzeczy przyjemna dla oczu patrzących. W Volutes ciepłe, topniejące powoli żywice przenikają się ze słodyczą suszonych owoców, by później w oparach suchego dymu i wyraźne zarysowanej, jakby komiksowej, kurzawie egzotycznych przypraw (ach, ten szafran!) osiąść ciężko wśród hedonistycznych ambrowych słodyczy.

Jakie to wszystko ładne, błogie i leniwe! Przy kominku i pykającej fajeczce, z kieliszkiem wyśmienitego koniaku w dłoni, snujące wnukom opowieści na temat własnych wypraw do dalekich lądów i zamieszkujących je ludów, prosto po ukryte w zatopionych okrętach czy głębokich pieczarach pirackie skarby. ;) Istny teatr cieni, zrodzony z wyobraźni kochającego dziadka. :)


Rok produkcji  nos: 2012, Fabrice Pellegrin

Przeznaczenie: wbrew powyższemu opisowi, perfumy nadają się nie tylko dla dystyngowanych, przesiąkniętych dziewiętnastowiecznym stereotypem dziadków. ;) Faktycznie jest to klasyczny uniseks, w sam raz dla miłośników niebanalnej słodyczy, woni żywicznych i drapiącego w nozdrza tytoniu jednocześnie; dla starych, młodych oraz tych wszystkich, których podobne wiekowe ograniczenia nie obowiązują. :)
O mocy początkowo sporej, prowokującej mieszankę do zostawiania śladu za uperfumowanym człowiekiem, później stopniowo zmieniającej się w żywą, pulsującą aurę [grafitowo-fuksjową, jeżeli chcecie wiedzieć dokładnie :) ]; w bazie całkiem bliskoskórna. Zatem Woluty będą pasowały do każdej okazji, jaką tylko dla nich wymyślicie. Pamiętajcie tylko, że jesienią są szczególnie piękne i można liczyć na naprawdę bogaty rozwój!

Trwałość: w granicach jedenastu-czternastu godzin wyraźnej emanacji, choć smyrając nosem po skórze można V. wyczuć i dobę po aplikacji.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Skład:

Nuta głowy: suszone owoce, jasny tytoń, irys, miód
Nuta serca: kocanka, różowy i czarny pieprz, szafran
Nuta bazy: benzoes, styraks, opoponaks, mirra, (akord ambrowy)
___
Dziś noszę Shams od Memo.

4 komentarze:

  1. Zauroczyłaś mnie opisem tego pachnidła, zresztą nie pierwszy raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi więc bardzo, bardzo przyjemnie.

      Usuń
    2. Wiedźmo pozdrawiam Cię serdecznie z Wrocławia :) rzeczywiście zapach w jesiennej aurze pięknie brzmi, otula, ociepla, rozleniwia, jest błogi, żeby dodać mu trochę "mrocznego" akcentu lubię mieszać go z dymną wanilią Eau Duelle :) Katarzyna

      Usuń
    3. Witam więc sąsiadkę (i imienniczkę przy okazji)! :)
      Wpadłaś na ciekawy pomysł z tym mieszaniem, gratuluję. Kurczę, sama jestem ciekawa, jak to razem brzmi. Na pewno oba pachnidła mają wspólną cześć, wynikająca choćby z ze zbliżonego charakteru i tej samej marki (choć w przypadku Diptyque podpis olfaktoryczny nie jest przecież regułą).
      Zabiłaś mi ćwieka. :)

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )