niedziela, 29 kwietnia 2018

Sielskoanielskość

Kiedy pomyślę o wyrażeniu la vie de château, to w pierwszej chwili przychodzą mi do głowy sielsko-zielsko-anielskie perfumy Patricii de Nicolaï: urocza wizja francuskiej arystokratki na temat beztroskiego życia na wsi. Najlepszy z możliwych, mocno wyidealizowany obraz własnej grupy społecznej.* Dlatego moje dzisiejsze skojarzenie perfumowe może w pierwszej chwili wydawać się nieco na wyrost.

Otóż dla mnie takim wyobrażeniem prostej wiejskiej radości życia - ale co ważne w ujęciu sprzed kilkudziesięciu lat - okazuje się Chique, niegdyś od Yardleya, dziś produkowany przez nieznaną nikomu markę Taylor of London. Bowiem wbrew nazwie, perfumy te mają w sobie lekkość, bezpretensjonalność i luz rodem ze starego wiejskiego domu, prosto ze wspomnień z czasów dzieciństwa.
Ze świata (z polskiej perspektywy) babć, cioć i sąsiadek, które w kwiecistych sukienkach i koralach tudzież perłach oraz z nieodłączną kuferkową torebką udawały się do kościoła na letnią poranną mszę aby potem zamienić odświętną kremplinę na koszulową bluzkę i płócienne spodnie/wełnianą spódnicę, lordsowate buty na wygodne trzewiki, papilotopochodne loki przesłonić chusteczką w pastelowym kolorze - i wyjść w pole, bo przecież dzień święty dniem świętym ale żniwa są najważniejsze. ;)

Harvest Time in Imaginaria, Mikael Colville-Andersen

Jednak nie zmywały ulubionych, aldehydowych lub szyprowych perfum, co przecież nie miałoby sensu (w końcu i tak umyją się wieczorem, po pracy). Wkrótce zgodnie pozwolą, aby goszczący na ich ciałach a wystrzelony pod niebiosa dzięki niewielkiej dawce aldehydów, naturalistyczny mech dębowy rozgrzały mocarne promienie letniego słońca sprawiając, iż cała suchość Chique wędruje niemal w kumarynowe, stricte wakacyjne i sianokosowe rejony. Lekkość zapewnia mu niewielki dodatek kolońskich w wydźwięku cytrusów a za dodatek elegancki służy retrobukiet niemożliwy do rozłożenia na poszczególne kwiaty.

Również finał pachnidła w niczym nie odstaje od prawideł rządzących perfumiarstwem przed laty, jest bowiem nieco bardziej drzewny, spokojniejszy, pyłkowy ale nie pudrowy. Wyciszony ale nie płaski. Stopniowo, po kawałku zamierający ale przy tym w żaden sposób nie słabszy (an dosłownie, ani tym bardziej metaforycznie). Chique zanika jak letni dzień, stopniowo matowiejąc, dyskretnie srebrząc się, w miejsce dziennej duszności podstawiając wieczorną przestrzeń i głęboki oddech.

Chyba również i te perfumy w jakiś sposób odpowiadają mojej potrzebie poszukiwania zapachów słowiańskich (lub szerzej: wiejsko-etniczno-sielskich) jako kompozycja "zatrzymana w czasie", w jakiś sposób odpowiadająca strzępom doświadczeń lub resentymentów poprzednich pokoleń.
To jakby zapachowe odzwierciedlenie jednej z miliona twarzy jungowskiej synchroniczności:
"zdarzenie(...), w którym pojawia się szczelina w strukturze tego, co zwykliśmy traktować jako rzeczywistość, i przez tę szczelinę zaczyna »krwawić« natura wyższych wymiarów, spoza granicy czasu. I jest to coś, czego nie da się objąć rozumem".
[Iza Michalewicz, Zbrodnie prawie doskonałe. Policyjne archiwum X, Wyd, Znak, Kraków 2018, s. 82-83].
Retropocztówka z równoległej rzeczywistości... gdzie Chique nie oznacza wcale "kleszcza", jak w znanej nam francuszczyźnie ale rzeczywiście "szyk" i "klasę". ;D


Rok produkcji i nos: 1976, ??

Przeznaczenie: zapach dedykowane kobietom ale z perspektywy czasu odległy od wszystkiego, co dziś bywa kojarzone z "kobiecymi" zapachami. To szypr prawdziwy a nie "nowy", znany również jako mocz cukrzyka. ;P Jako taki jest więc Kleszcz silny, twardy i nie do zdarcia. ;) Na okazje raczej nieformalne - chyba że dysonujecie luksusem tolerancyjnych olfaktorycznie współpracowników (moi póki co jeszcze się nie skarżyli).
Dodam jeszcze, że niewielka popularność perfum pomogła im podczas nieuchronnego procesu reformulacji; wie o nich niewielu pseudoalergicznych psycholi, dlatego podejrzewam, że kompozycji zapachowej nie dosięgła seria radykalnych kastracji a co najwyżej dyskretny lifting.

Trwałość: posiadam identyczną jak na fotografii fiolkę gazowego sprayu w iście niedzisiejszym stężeniu parfum de toilette i oceniam jej zawartość jako sprężystą i co najmniej dwunastogodzinną. Na ubraniach Chique potrafi przetrwać nawet dwa prania.

Grupa olfaktoryczna: szyprowo-kwiatowa (oraz aldehydowa)

Skład: 

mech dębowy, akordy kwiatowe, owocowe i drzewne, cytryna amalfitańska, pomarańcza

P.S.
Źródła ilustracji:
1. https://www.flickr.com/photos/16nine/2260249384/
2. http://www.stylecraze.com/articles/best-yardley-perfumes-for-women-our-top-10/

*Na polskim podwórku wyraźnie nadreprezentowany, aczkolwiek w czasach cwaniakujących, szwindlujących w blasku fleszy a następnie, latynoską modą, robiących z tego telenowelową dramę Czartoryskich. Pojawia się pewne urozmaicenie. ;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )