niedziela, 24 czerwca 2018

Książę Jednej Nocy

"Światło dnia zdmuchuje kwiatu płomień na wiele lat.
(...)
A pachnie tak jak piołun i wanilia - kwiat, biały kwiat"

A gdyby tak...

Jack and the fern flower, bugbug (fragment)

Wszyscy znamy baśń o kwiecie paproci: opowieść o wiejskim chłopaku, który pragnął bogactwa i władzy, więc w noc świętojańską wykradł z najdzikszych ostępów leśnej głuszy kwiat paproci i w zamian za dostatek wykazywał się egoizmem i bezwzględnością przez cały rok, aby na koniec jeden ludzki odruch doprowadził go do ostatecznej zguby.
Nie był idealistą, który marzył o lepszym świecie ani trawionym złością mścicielem bliżej niekreślonych krzywd. Był biednym i głodnym ale też wkurzonym na cały świat i przekonanym o swojej krzywdzie (czyli typowym...) nastolatkiem. Chciał zmienić swoje życie łatwym kosztem. I nawet wydawało mu się, że to osiągalne ale w końcu pojął, że nie ma czegoś takiego, jak łatwy koszt. Każde nasze działanie przynosi konsekwencje.

Nigdy nie było mi go żal.
Dzieciak okazał się chciwym samolubem i w końcu dostał to, na co zasłużył. Zamiast przeczekać okres nastoletniej "burzy i naporu", pozwolić własnej osobowości ukształtować się w spokoju, postawił na szybką karierę bez świadomości ceny, jaką będzie musiał za nią ponieść. Na marginesie: jak bardzo przypominał w tym nasze współczesne internetowe młodociane gwiazdki!

Zawsze jednak kusiła mnie taka wersja baśni, w której nasz bohater nie jest ubogim* i obrażonym na cały świat dzieciakiem ale równie młodym, chociaż bez wątpienia dostatnim marzycielem. Osiemnastowiecznym, przepełnionym ideałami Oświecenia, zaczytanym w dziełach Monteskiusza czy (bliższa ciału koszula) Hugona Kołłątaja z jednej a Jana Jakuba Rousseau z drugiej strony piętnasto- czy szesnastoletnim Jankiem Twardowskim. ;)
Dzieciakiem, którego wiara w lepszy świat, po nastoletniemu radykalna, odrzucająca wszelkie kompromisy, mogła doprowadzić do paktu z diabłem w oparach piołunu i miodu w pewną gorącą, czerwcową noc.

Antoine-Omer Talon Marquis du Boulay et de Tremblay-le-Vicomte, Antoine Vestier

Nasz Janek, czy raczej na ówczesną frankofilską modłę Jean-Louis, mógłby przed wymknięciem się z rodzicielskiego pałacu na organizowane za wsią sobótkowe obchody odruchowo uperfumować się święcącą wówczas triumfy, nowoczesną wonną Wodą Kolońską Fariny a następnie dać omamić słodkim zapachom kwiatów, kuszącym aromatom leśnych ziół oraz pierwszej młodzieńczej namiętności.
I właśnie te ostatnie wonie szybko i bez cienia żalu zdetronizowałyby nowoczesną zachodnią - ale na polskiej wsi kompletnie niezrozumiałą, wręcz dziwaczną - cytrusową rześkość tudzież lawendową krystaliczność, zastępując je ludowymi rządami polnych kwiatów, ziołowych dymów, trzaskającego w świętojańskim ognisku drewna, słodkiego miodu a przede wszystkim - czystych ale rozgrzanych emocjami ludzkich ciał.

Noc Kupały, Iwan Sokołow

Młodzieniec szybko poddałby się szalonej, dzikiej ale fascynującej atmosferze, czułby prawdziwą więź z ludem, a szczególnie z jego młodocianą żeńską częścią, w miarę rozwoju świętowania coraz łaskawszym (i coraz głodniejszym) okiem spoglądającą na bawiącego się wśród nich panicza z dworu.
Miód, gorzałka oraz inne dziwne substancje z ziół i grzybów, do których spożycia bez trudu namówiliby Janka jego nowi przyjaciele też pewnie zrobiłyby swoje i nie dalej, jak godzinę po zapadnięciu zmroku, tuż przed północą z błękitnokrwistego, elokwentnego, znającego biegle sześć języków (w tym dwa wymarłe), oczytanego, modnego, lubiącego nowoczesną muzykę Bacha oraz Vivaldiego Jeana-Louisa Alexadre'a de la Tour Twardowskiego (z matki burgundzko-francuskiej i ojca o niemieckich korzeniach Polaka) pozostałby jedynie nasz swojski, pozbawiony trzewików, atłasowego surduta i pantalonów Janek o potarganych włosach tudzież błędnym spojrzeniu. ;)

I naprawdę nie trzeba byłoby wielkich starań, żeby takiego zfraternizowanego ale w istocie niezaznajomionego z kontekstem kulturowym sobótkowej nocy i, co za tym idzie, będącego zabawką dla reszty uczestników obrzędu panicza przekonać do przebrania się w chłopską sukmanę i udania się wgłąb czerniejącej, złowrogiej puszczy po magiczny kwiat wiecznego szczęścia dla całego świata. Kwiat, który zakwita raz w roku, tylko w tę wyjątkową, magiczną noc...

W noc świętojańską (Kwiat paproci), Witold Pruszkowski

Jak wyglądały przygody Janka, w narkotycznym widzie doświadczającego niezwykłych przygód i pokonującego prasłowiańskie bestie, chroniące ukrytego w leśnej głuszy kwiatu, być może opowiem Wam innym razem. ;)
Na razie zdradzę tylko, że zapachem, który sprowokował mnie do stworzenia powyższej opowieści jest Antidote marki Viktor&Rolf. Czyli jedno z tych pachnideł, do których musiałam dorosnąć - a raczej doświadczyć wymiany atomów składających się na moją skórę. Kiedyś nijakie, słodko-pudrowe coś o delikatnie zielonym i sztucznie piżmowym wydźwięku, dziś barwna, wielowątkowa opowieść.

Kompozycja, która rozpoczyna się wspomnianym już wcześniej kolońskim akordem o prawdziwie oświeceniowych korzeniach. Ten jednak szybko zanika, ustępując pola łagodnej, pyłkowej zmysłowości: subtelnym nutom korzennym, bliżej nieokreślonym, wirującym ziołom, słodkiemu kwieciu ale nade wszystko - miękkiej, płożącej się dymnej ambrowo-labdanowej zmysłowości. Ciepłemu zamszowi oraz dosłownie odrobinie irysowo-paczulowego pudru, tak przecież nieodzownego osiemnastowiecznym elegantom z wyższych sfer. Ciepłym drewnom, niemal niezauważalnie zmieniającym się w popiół o podejrzanie waniliowym aromacie.
Igraszkom w malinowym chruśniaku całkowicie pozbawionym malin. ;)

Magicznej, trudnej do zdefiniowania beztrosce bez początku ani końca.
Czarownej chociaż podejrzanie realistycznej baśni. Takiej, która sama dla siebie potrafi być trucizną i Antidotum.


Rok produkcji i nos(y): 2006, Alienor Massenet oraz Pierre Wargnye

Przeznaczenie: zapach dedykowany mężczyznom; i rzeczywiście, pierwsze pięć do dziesięciu minut jego obecności na skórze to klasyczne męskie pachnidło w stylu Habit Rouge od Guerlain lub Chacharel pour Homme, jednak kompozycja szybko i konsekwentnie nabiera jednoznacznie uniseksowego charakteru. Staje się bliska klimatom stereotypowo rozumianej "niszy" a przy tym niezwykle cicha i delikatna.

Trwałość: zbyt krótka; w granicach trzech, czterech godzin wyraźnego trwania oraz kolejnej raczej gwałtownego zaniku.

Grupa olfaktoryczna: orientalno-drzewna (i aromatyczna)

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, mandarynka, grejpfrut, mięta, kardamon
Nuta serca: lawenda, jaśmin, frezja, kwiat pomarańczy, geranium, fiołek, gałka muszkatołowa, cynamon
Nuta bazy: drewno cedrowe, sandałowe, gwajakowe, mech dębowy, bób tonka, wanilia, paczuli, zamsz, kadzidło, irys, akordy ambrowy i piżmowy
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. https://bubug.deviantart.com/art/Jack-and-the-fern-flower-428969487
2. https://en.wikipedia.org/wiki/Antoine_Omer_Talon#/media/File:Antoine-Omer_talon.jpg
3. https://pl.wikipedia.org/wiki/Noc_Kupa%C5%82y#/media/File:Соколов_Ночь-на-Ивана-Купалу_1856.jpg
4. http://cyfrowe.mnw.art.pl/dmuseion/docmetadata?id=4894

*A choć to we współczesnej Polsce niepopularne i nawet już niebezpieczne, wciąż przyznaję rację pewnemu dziewiętnastowiecznemu Niemcowi, który stwierdził, że "byt kształtuje świadomość". ;) Bo kształtuje, jeszcze jak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )