niedziela, 8 kwietnia 2018

Ballady i romanse, czyli preludium wakacji

Autor: Kamil Polak

Pamiętacie, jak pół roku temu (przedwcześnie) obwieszczając swój triumfalny powrót do blogowania wyznałam, że poszukuję perfum, które pachniałyby "słowiańsko"? Co prawda ideału wciąż nie odkryłam, trafiłam jednak na kompozycję, która w jakiś sposób spełnia moje oczekiwania. Tyle tylko, że zamiast Słowiańszczyzny sensu stricto dostałam magiczne, klimatyczne, niezwykle romantyczne* wyobrażenie bliżej niesprecyzowanego wschodnioeuropejskiego "dawno, dawno temu...".

Świat ballad Adama Mickiewicza. Wizyta w zatopionym mieście Świteź. Przepiękny film Kamila Polaka, będący adaptacją utworu o takim samym tytule.
Potężne, piękne, odrobinę mroczne lelije; chociaż niekoniecznie te, obok których "pani zabija pana", przy okazji - i za pomocą lilii właśnie - rzucając klątwę na samą siebie.
Gold od Donny Karan.

Kamil Polak

Perfumy te szybko zniknęły z rynku i właściwie trudno się dziwić. Ostatecznie pojawiając się w sprzedaży w roku 2006 niechybnie musiały rozczarować wszystkich: od pierwszych miłośników niszowych drzazg oraz dymów (w tym również fanów legendarnego Black Cashmere tej samej marki), przez oddane zwolenniczki ciężkich i dojrzałych klasyków w rodzaju Opium czy pierwszego Poison, do których Gold zdawało się nawiązywać choćby reklamą a już szczególnie wieczne dziewczynki kochające powstałe dwa lata wcześniej Be Delicious DKNY oraz jego liczne późniejsze mutacje.
Na ich tle Gold** nie mogło zachwycić żadnego perfumowego inżyniera Mamonia. ;)

Tak się bowiem składa, że poza monumentalnym otwarciem, rozgrzanym strzelistym dymem kadzideł dobiegających gdzieś z cerkwi, czystą energią towarów wystawionych przez kupców korzennych na rynku średniowiecznego miasta oraz wszechpotężną, dusicielsko-kusicielską urodą białych kwiatów, pyszniących się w centrum komnaty książęcej kurtyzany Gold to przede wszystkim - zieleń. A nawet niedosłowna świeżość. Oczywiście jest zieleń mocno liliowa, intensywna od pierwszych do ostatnich chwil życia zapachu, świeżość oraz młodość w cieniu jakiegoś bajkowego, olbrzymiego liliowego drzewa - ale jednak jasność i gładkość mieszanki nie podlega dyskusji.

Za jasne dla mrocznych niszolubów, zbyt dosłowne dla dystyngowanych pań w pewnym wieku, szokująco poważne i trudne dla żujących gumę lolitek. Tak, Gold nie miało szans i musiało odejść. I naprawdę marnym pocieszeniem jest kiełkujące podejrzenie, że dziś zniknęłyby z perfumeryjnych półek jeszcze szybciej lub nawet nie pojawiły się na nich w ogóle, jako zbyt mało rynkowe. ;)

Kamil Polak

Złota lilia nie trafiła w swój czas. Kto wie, może nigdy takiego nie było...? Pyszne, mieniące cienie szybko ewoluujące w aromat rozwijających się młodych listków a następnie kojąco blednące w aksamitnym, paczulowo-ambrowym, złocistym świetle poranka, dzieło o żywotności legendy, klechda o wielkiej, przepotężnej lilii o złożonej osobowości od razu trafiła tam, gdzie od początku miała: do świata baśni i Opowieści.
Gold Donny Karan w stężeniu wody perfumowanej [edt nie znam lub nie pamiętam] to dla mnie jedna z historii, jakie słyszy się od przewodników po zabytkach, które odwiedzamy na wakacyjnych szlakach albo historia opowiedziana przy dogasającym ognisku w noc, gdy wiosna powoli przeistacza się w lato. To zapach zbliżającej się procesji w dzień Bożego Ciała, aromat świętojańskiej randki na świeżym powietrzu, wędrówek z dala od utartych szlaków, gdzieś na pograniczu Polski Z oraz tamtego świata, marzeń oraz odrobiny lęku, wolności z delikatnym cieniem trosk codzienności. Takiej trochę lepszej, spokojniejszej wersji naszego zwyczajnego życia. Bardziej słonecznej.

Słowiańszczyzny wyrafinowanej, w kolorze Gold. :)


Rok produkcji i nos(y): 2006, Yann Vasnier, Rodrigo Flores-Roux oraz Calice Becker

Przeznaczenie: jak już parokrotnie wspominałam, pachnidło posiada olbrzymią, iście morderczą moc; ciągnie się za uperfumowaną osobą kilometrowym śladem, nawet dobrych kilka godzin po aplikacji i nawet pranie przesyconym Złotem ubrań go nie zmoże. ;) W związku z czym raczej nie nadaje się na oficjalne spotkania biznesowe lub choćby w okresie maturalno-sesyjnym. ;) Chyba, że w ilości dosłownie jednej kropli.
I, chociaż pisze to nadzwyczaj rzadko, pachnidło nadaje się przede wszystkim dla kobiet; no chyba, że moje słowa przeczyta jakiś oddany białym kwiatom, odważny mężczyzna, kto wie? ;)

Trwałość: dobowa

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-orientalna

Skład:

Nuta głowy: akacja, biały goździk (kwiat), lilia
Nuta serca: pyłek kwiatowy (?), złoty pył (??), liść fiołka
Nuta bazy: paczuli, nuty ambrowe oraz żywiczne
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.

P.S.
Grafiki ilustrujące wpis to fotosy z przepięknej krótkometrażowej animacji pt. Świteź, w reżyserii Kamila Polaka z roku 2010. Ich źródła bezpośrednie to:
1. i 2. http://www.switez.com/gallery.html
3. http://dkf16.blogspot.com/2013/11/filmowy-kalejdoskop.html

*Romantyczne w znaczeniu historyczno-literackim. UWAGA!, NIE MYLIĆ z przesłodzonym, tandetnym sentymentalizmem w stylu jedzących sobie z dzióbków zakochanych gołąbeczków. :>

** UWAGA 2!, NIE MYLIĆ z Golden Delicious z 2010 roku ani z Women Gold z 2011 (co zdarzyło się dwóm konsultantkom z popularnych perfumerii, które kilka miesięcy temu zapytałam o "to" Gold; żadna z nich go nie kojarzyła, za to obie gorliwie zaczęły mnie kusić soczkowatą, infantylną chałą spod znaku Jabłuszek DKNY).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )