niedziela, 27 lipca 2014

Jaśmin w wielkim mieście

Skoro już pachnę perfumami z drapieżną lilią w roli głównej - dodatkowo z próbki sprezentowanej przez Perfumoholiczkę (jeszcze raz dzięki!) - stwierdziłam, że dobrze byłoby opisać dziś zapach jaśminowy, na który całkiem niedawno znalazłam swój "sposób", dzięki pośredniemu wpływowi Patrycji właśnie. :)
Tak więc szykujcie się na wpis poniekąd inspirowany. ;)


Wpis o jaśminie, bardzo kobiecym ale jednocześnie niebezpiecznym; sugerującym, że z jego nosicielką lepiej nie zadzierać. Ponieważ mimo wszystko niekiedy to właśnie szata zdobi człowieka, rzutuje na nasze wyobrażenie o zupełnie obcej osobie (albo zmienia opinię, dodaje nowe odcienie komuś już poznanemu).
Muglerowski Alien z serii Les Parfums de Cuir.

Kobieta w skórzanym ubraniu.
Jednak nie odziana w skórę od stóp do głów fanka motocykli tudzież członkini innej subkultury, żadne takie!
Nasza bohaterka to młoda, obowiązkowo piękna i energiczna przedstawicielka wolnego zawodu lub którejś z nowoczesnych branż kreatywnych: prawniczka, architektka, dziennikarka, pracownica agencji reklamowej a może nawet nauczycielka o wyjątkowo silnej osobowości. Ktoś kogo nie krępuje konieczność wbijania się w korpomundurek - lub konsekwentnie sobie z nią pogrywa, szukając luk w biurowym dress codzie i wykorzystując je bez skrupułów dla zaakcentowania swojej dominującej osobowości. W każdym razie oddana mieszkanka Wielkiego Miasta, aktywna i przebojowa, chcąca z życia wycisnąć jak najwięcej.

Tak przedstawia się otwarcie Skórzanego Aliena, gdzie od samego początku władzę przejmuje mocny, wszechogarniający akord jaśminowy, podkreślany przez frapujący miks laboratoryjnie wycyzelowanych, futurystycznych akordów skórzanego oraz ambrowego. Takich, w których nie ostało się już nic z naturalnych pierwowzorów, jednocześnie czystych i silnych; tak pewnie będzie wyobrażać sobie wonie przyrody członek wirtualnego społeczeństwa z XXIII wieku. ;)
Na takim postumencie układa się jaśmin, by czym prędzej rozpocząć wspinaczkę ku niebu i rozrastając się na wszystkie strony; czyniąc z niewielkiego krzewu o kwiatach pachnących oszałamiająco niemożliwy do sforsowania mur, ścianę całkiem jak ze Śpiącej królewny. ;) Oto jaśmin przyszłości, o gałęziach grubych i ciemnych, obficie broczących złocistą gumożywicą, z korą z wyprawionej skóry; o kwiatach wielkich, mięsistych lub nawet gumowatych i... czy mnie nos nie  myli? mięsożernych. Pełen wyrafinowanej grozy i nęcącego zapachu kwiat-drapieżnik ery poatomowej.

I byłabym może zmieniła swoją wizję pachnidła, gdyby nie kolejne fazy jego rozwoju, gdzie nowoczesna operatywność oraz wieczne zabieganie powoli spuszczają z tonu, pozwalając dojść do głosu większej delikatności, rodzajowi pogodnej melancholii [tak! kolejny perfumowy oksymoron ;D ], ujawniającemu dystans naszej odzianej w skórę damy do wielkomiejskiej nadaktywności.


Tutaj ambry jest więcej, dodatkowo przynoszącej seledynowe, beżowe i jasnozłociste, lekko słone drzewne soki, ujawniającej spory dodatek niejadalnej waniliowo-tonkowej słodyczy, powoli przeobrażającej klasyczna skórę w miły w dotyku jasny zamsz.
Dzięki nim jaśmin także nabiera ciepła, pozwala nieco się wysuszyć i ozłocić, otoczyć miękkością oraz ciepłem może równie syntetycznym co w otwarciu Aliena Cuir ale jednocześnie bardziej delikatnemu i zwyczajnie przyjaźniejszemu ludzkiemu powonieniu. Zza jasnego kwiatu i złocistych akcentów ambrowo-drzewnych wystaje także ciepły kaszmeran, tym silniej je podkreślający.

I wiecie co? Dalsze fazy mojego dzisiejszego bohatera to wypisz-wymaluj Alien Essence Absolue, powstały zresztą w tym samym roku co seria skórzana. Oj, widać nie tylko mnie przypadł do gustu ciąg dalszy Skórzanego. ;)
Jednak trudno tu zarzucić komukolwiek odtwórczość. Nie da się, przy tak skrajnie różnych otwarciach. Ogólnodostępna Essence Absolue była wyłącznie opowieścią o jaśminowym blasku i drzewno-ambrowym ciepłe, Obcy Skórzany to dwie historie w jednym: jedna budząca dystans albo wręcz przerażenie, bardziej chłodna, dzika i drapieżna, mówiąca językiem nieznanej przyszłości, druga niosąca wytchnienie i podnosząca na duchu, znacznie bardziej przyjazna.

Jak dwie twarze tej samej młodej, nowoczesnej i pewnej siebie kobiety.



Rok produkcji i nos: 2012, ??

Przeznaczenie: zapach stworzony dla kobiet ale... (i pewnie sami wiecie, co teraz bym dodała ;) ).
Mocny ale nielinearny, pozbawiony tradycyjnego układu nut - co oznacza, iż tworzy wokół ciała gęstą chmurę wonnych molekuł, ciągnącą się za uperfumowaną osobą niczym tren. Po przeistoczeniu korekcie podlega także emanacja, już dyskretniejsza lecz jednocześnie bogatsza.
Na wszelkie okazje, jakie tylko uznajecie za odpowiednie dla równie wyrazistej mieszaniny. :D

Trwałość: w granicach ośmiu-dwunastu godzin wyraźnej projekcji oraz parę dalszych, gdy perfumy stopniowo zanikają.

Grupa olfaktoryczna: skórzano-kwiatowa

Skład:

jaśmin, skóra, suszone owoce, akordy drzewne i ambrowe, kaszmeran, zamsz
___
Dziś noszę Charogne marki État Libre d'Orange.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://breakfastatyurmans.tumblr.com/post/64222007468/pretaportre-rendition-via-happily-grey
2. http://laurenconrad.com/blog/2012/11/tuesday-ten-november-style-tips/

6 komentarzy:

  1. Porwałabym, schrupała i nie oddała nikomu <3 Kocham wszystkie odmiany Obcego i nic na to nie poradzę!
    Zazwyczaj moje zachwyty nad tymi pachnidłami powodują u innych kręcenie nosem. Cieszę się, że w Twoim przypadku tak nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ zachłanność! ;P Kiedyś też miałam bzika na punkcie Obcego klasycznego; przeszło, kiedy poznałam perfumy niszowe ale sentyment do całej rodziny zapachów został. No i wciąż bardzo je lubię. :)
      Co prawda w mojej fiolce zostało już chyba tylko kilka ostatnich kropel ale jeśli reflektujesz na nie, daj znać. :)

      Usuń
    2. Mi nigdy nie przejdzie - tak teraz myślę, choć nie wiadomo czy kiedyś mi się nie odmieni :)
      A od Ciebie już tyle dostałam, że nie śmiałabym prosić o więcej!

      Usuń
    3. :D Oby się nie odmieniło. ;)
      Ojtam ojtam!

      Usuń
  2. Lubię treny ale jaśmin niekoniecznie. Kochałam Angela ale do Aliena nie mogę się przełamać. Może ten coś zmieni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jest bardziej charakterny od klasyka i mniej "sztuczny" (jeśli wiesz, o co mi chodzi). Jednak to cały czas Alien, co czuje się od pierwszej do ostatniej chwili pachnidła na skórze.
      Więc musiałabyś przekonać się organoleptycznie. ;) Choć, prawdę mówiąc, nie pokładałabym w tej próbie wielkich nadziei, skoro dotychczas nie darzyłaś Obcych sympatią.

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )