sobota, 5 lipca 2014

Nic się nie zmienia, lecz wszystko jest inne*

W książce Dany Thomas Luksus. Dlaczego stracił blask opis rzemieślniczej, pieczołowitej produkcji jednej skórzanej torebki zajmuje bite sześć stron. Daje to niejakie wyobrażenie o tym, jak skomplikowany jest proces tworzenia skórzanej galanterii wedle zasad sztuki, niezmienionych od stuleci. Ile trzeba włożyć weń zaangażowania, wysiłku, czasu i - niestety, tak - pieniędzy.

Tu nie da się zbyć klienta byle czym ani też zaimponować mu bez wysiłku. To nie H&M - ani nie Dolce&Gabbana a nawet i nie Gucci. To nie zabawa w "nabijmy klienta w butelkę i zamydlmy mu oczy mirażem luksusu". Liczy się styl, iście zegarmistrzowska precyzja ("Jeżeli rączka nie jest doskonała, nie jest też doskonała cała torba"), pewność.
Innowacyjność jest mile widziana ale nie wtedy, kiedy nowe rozwiązania stoją w sprzeczności z głębokim szacunkiem dla tradycji. Wtedy nie ma dla nich miejsca.

O jakiej firmie mowa?


Myślę, że każdy może się domyślić. ;) Mnie jej nazwa dziś do niczego się nie przyda; chciałam tylko zasugerować ograniczenia, jakie wiążą się z tworzeniem toreb i kufrów podróżnych zgodnie z zasadami i wzorami sprzed lat. Pokazać, że nie jest łatwo. Że kiedy ważniejsza jest precyzja niż wydajność, nowoczesność idzie w odstawkę [bo jak wygląda współcześnie masowa produkcja toreb, rękawiczek czy nawet siodeł? Taśma produkcyjna, noże, ciach! Nieczysty krój i byle jakie szycie - o ile nie klejenie, śrubki z aluminium zamiast nitów lub gwoździków z miedzi czy srebra, wkładki usztywniające z plastiku czy tektury zamiast skórzanych... Wymieniać można w nieskończoność ale po co, skoro większość z nas posiada właśnie takie, byle jak wykonane torebki czy plecaki?]. Że wzrost zysków wcale nie musi być jedynym i najważniejszym kryterium rozwoju firmy [zresztą powyższe zdanie warto też rozciągnąć na rozwój i bogacenie się ludzi. :) ].
Że najtrudniej jest dziś stworzyć takie skórzane utensylia, które w niczym nie chciałyby uchybić zwyczajom z dawnych lat.

Nie inaczej będzie ze skórzanymi perfumami. :D


Na dobrą sprawę znam jedynie dwa zapachy skórzane o klimacie tak bliskim dziełom vintage, jak to tylko możliwe - ale jednak współczesne: l'Aigle de la Victoire od Rancé 1795 oraz Fetish pour Homme marki Roja Dove. Charakterystyczne, że oba zapachy skierowano do mężczyzn, jakby kobietom klasyczne, skórzane perfumy nie mogły przypaść do gustu. Jakby były dla nas obce.
O, jakże wielka to pomyłka!

Choć oba pachnidła są idealne dla mężczyzn - i ani mi w głowie zaprzeczać ich męskości - to przecież niepodobna, by nie zakochała się weń kobieta ceniąca stylistykę vintage. W obu przypadkach przy pierwszym zetknięciu z mieszaniną, moje serce zabiło żywiej a w głowie pojawiła się myśl: "to jest to!" :)
Wielce tajemnicze ale nieodzowne dla zachwytu "to coś". ;)

Reakcje były do siebie tak bardzo podobne, ponieważ oba zapachy również dzieli niewiele. Zaledwie drobne szczegóły; co jednak nie znaczy, iż trudno byłoby je rozróżnić. Wprost przeciwnie: choć zarówno Orzeł, jak i Fetysz współdzielą gęsty, dymny i zmysłowy charakter, chociaż w obu najważniejsze role trafiły się skórze w otoczeniu woni cielesnych lub balsamicznych, to przecież każdy z soczków cechuje własny, oryginalny styl.


Ech, mam wrażenie, że trochę zbyt namieszałam z wyjaśnieniami... Chodzi o to, że pokrewieństwo między obiema kompozycjami zasadza się na głównym składniku, czyli ciemnej, wiekowej, szlachetnej skórze oraz wytrawnym, eleganckim chociaż zmysłowym klimacie ale różnice dają się zauważyć dopiero w niuansach.

I tak: l'Aigle de la Victoire okazuje się pachnidłem bardziej satynowym, gładkim, chwilami może nawet maślanym; zbudowanym na kontraście między akordami drzewno-zwierzęcymi a skoncentrowanymi aromatami ziół, między cieniem i ciepłymi dymami a czymś chłodnym i odświeżającym, dla niepoznaki tylko skrytym za tymiankiem czy liściem wawrzynu. Rozkład sił może to dziwić, kiedy spojrzymy na spis nut ale takie są fakty. Gęstość i urok Orła nie podlegają wątpliwości ale wspomniane lekkość, chłód i maślana gładkość dowodzą, że odzianemu weń dżentelmenowi nieobcy jest flirt z nowoczesnością. :)


Natomiast Fetish pour Homme, jakby wbrew swojej nazwie, jest dziełem daleko bardziej klasycznym, stonowanym, ciepłym ale nie spokojnym tudzież pozbawionym charakteru. Tak zaznacza się szyprowy charakter wody, jej pikanteria, zwierzęce konotacje ale i lekkość cytrusów potraktowanych identycznie, jak w męskich klasykach sprzed lat.

Teoretycznie więcej tu zadziorów, nut ciemniejszych i bardziej animalnych niż w gładziutkim Orle, jednak przenikające mieszankę na wskroś miękkie, trochę nierzeczywiste światło, szyprowa przestrzeń i zadziorność znakomicie równoważy wszelkie mroki i ponuractwo. :) Jest bogato ale nienachalnie. Z Duszą przez duże D.
Fetish to zapach niejednoznaczny i nieźle skomplikowany; zupełnie, jak żywy człowiek [że o ograch i cebuli ledwie wspomnę ;) ]. Jest tu i wspomniana ciemna zwierzęcość, i żywice, iskrzące się w słońcu cytrusowe soki ale też rozgrzewające zamorskie przyprawy; ambra i labdanum ale również suchy i gęsty srebrzysty mech dębowy. Oraz parę innych składników, które jednak trudniej rozpoznać. Najważniejsza jedna, podobnie jak w l'Aigle de la Victoire, pozostaje skóra: ciemna, dymna, nasycona, wyraźna przez wszystkie stadia rozwoju pachnidła.
A mimo to, nie zważając na gęstość i nasycenie kompozycji, Fetish pozostaje dziełem pogodnym i pełnym wdzięku, choć też nieco zdystansowanym. Lecz jak go nie pokochać? :)


Rancé, l'Aigle de la Victoire

Rok produkcji i nos: 2013, Jeanne Sandra Rancé

Przeznaczenie: pachnidło skomponowane dla mężczyzn, o sporej sile rażenia i sillage, które jednak z czasem maleje zmieniając się w swobodną aurę.
Na okazje formalne lub takie, do których będzie nam pasować. Jest to (kolejne z wielu) dzieło raczej dla osób o ściśle określonych upodobaniach aniżeli odpowiednio wysokiej zawartości testosteronu w organizmie. ;) Świetny na każdą pogodę, może za wyjątkiem najgorszych upałów [ale już tak do dwudziestu pięciu, góra trzydziestu stopni Celsjusza Orzeł sprawdza się znakomicie].

Trwałość: spokojnie dobija do pół doby a nawet dalej

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-skórzana (oraz drzewna)

Skład:

Nuta głowy: liść laurowy, bergamotka
Nuta serca: tymianek, brzezina, labdanum, paczuli
Nuta bazy: wetyweria, kadzidło, skóra, oud


Roja Parfums, Fetish pour Homme

Rok produkcji i nos: 2012, Roja Dove

Przeznaczenie: zapach stworzony dla mężczyzn, choć - powtarzam - pasujący bardziej do specyficznych upodobań skóro- i retrolubów, niż do sztywnej klasyfikacji dżenderowej. :) Choć pewnie z czysto statystycznego punktu widzenia częściej sięgną poń Panowie niż Panie.
Tworzy mocny i gęsty ślad, stopniowo skracający swoją długość aż zmieni się w przyjemną, bliską ciału ale gęstą aurę. Jeżeli zaś chodzi o pogodę, to stosuje się doń zastrzeżenie z analogicznego podpunktu piętro wyżej. ;)

Trwałość: od dziesięciu godzin do prawie doby [a mam na myśli wodę perfumowaną; aż strach pomyśleć, jak czepliwy musi być męski Fetish w wydaniu czystych perfum! :D ]

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-skórzana (a także szyprowa)

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, limonka, cytryna
Nuta serca: figa, neroli, fiołek, jaśmin
Nuta bazy: wetyweria, cynamon, kardamon, pieprz, elemi, benzoes, paczuli, wanilia, mech dębowy, skóra, szara ambra, labdanum, piżmo
___
Dziś Baab Al Habayeb marki Ard Al Zaafaran. [Nie pytajcie mnie jednak, co dokładnie znaczą te nazwy. ;P ]

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://leatherboundbooks-richmahogany.tumblr.com/post/26216061962/louis-trunks-are-awesome
2. http://www.pinterest.com/pin/423056958715850327/
3. http://www.pinterest.com/pin/531002612285682386/
4. http://tartanscot.blogspot.com/2011/11/sunday-runway-colours-of-autumn.html

* Tytuł recenzji to jedno z haseł reklamowych marki przywołanej we wstępie. :D Pasuje idealnie do obu recenzowanych dziś zapachów ale kompletnie nie przystaje do ogółu współczesnego perfumiarstwa. ;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )