poniedziałek, 24 marca 2014

Tylko pasjonaci mają przyszłość

Perfumy marki Montale zwykliśmy kojarzyć z czymś bardzo gęstym oraz ekspansywnym, z kilometrowym śladem zapachu, ciągnącym się za nami jeszcze długo po naszym przejściu na drugą stronę ulicy. ;) Jednak nic dziwnego; bo czyż nie takie są Black Aoud, Dark Aoud, Aoud Musk, Chocolate Greedy, Sweet Oriental Dream, Red Vetyver czy też skazany na banicję Kaboul Aoud? Montalaki dają kopa, to prawda znana bodaj wszystkim miłośnikom perfum, którzy otarli się o niszę.
Od powyższej zasady do dziś poznałam chyba tylko dwa wyjątki: Greyland oraz Steam Aoud, który dziś chciałabym opisać.

Obie kompozycje łączy pewna ciemna matowość oraz spokój; w ramach formuł tych pachnideł nie dochodzi do żadnych gwałtowności, nie dzieje się dosłownie nic sensacyjnego. Ot, zwyczajne, spokojne życie jakiejś mocno niestereotypowej rodziny. ;)



Jeżeli cokolwiek nas w niej dziwi, dzieje się tak tylko dlatego, że wiemy zbyt mało o prywatnym świecie jej członków. I bardzo dobrze, tak być powinno; ostatecznie każda zżyta rodzina tworzy swój własny język, system kodów i haseł zrozumiałych tylko dla wtajemniczonych członków grupy [robią to nawet ludzie, którzy wierzą w teorie spiskowe i oskarżają masonerię/opus dei o wszystkie łajdactwa świata naszego oraz kilku sąsiednich - a którzy dowodów zbrodniczości upatrują właśnie w hermetycznym, ekskluzywnym języku wyżej wspomnianych grup ;P ]; to ona zna własne dzieje jak nikt ze świata zewnętrznego a jej świat wcale nie musi być czytelny dla ludzi spoza niego. Bo niby czemu miałby być? Dla satysfakcji sąsiadów z naprzeciwka? :>
Proooszęę ja Was! :]

Jeżeli postępowanie jakiejś grupy ludzi wydaje nam się dziwne i/lub niezrozumiałe, dzieje się tak tylko dlatego, ponieważ jesteśmy niedoinformowani. To z naszym rozumieniem świata jest problem. Co więcej, rzecz prawdopodobnie nigdy się nie zmieni a my nie zostaniemy przyjęci do tej grupy.
Taka sytuacja potrafi frustrować osoby o wąskich horyzontach, prowokując ich wyobraźnię do tworzenia najbardziej niestworzonych teorii na temat danego środowiska, uwierzytelniając wszelkie możliwe bzdury, które z wyraźnym wysiłkiem płodzą wszystkie ograniczone umysły, zdolne co najwyżej krzyżować cudze myśli i poddawać je kolejnym mutacjom w ramach intelektualnego chowu wsobnego zamiast tworzyć własne. :] Zamiast tworzyć w ogóle.

Rzecz w tym, że rozumiem - z całego serca, jak tylko można - retorykę Adama, bohatera najnowszego filmu Jima Jarmuscha Tylko kochankowie przeżyją, określającego śmiertelników mianem "zombie". Tępe, bezmyślne masy, nastawione w swojej nędznej wegetacji tylko na to, żeby pożreć kolejny mózg (czytaj: wyciąć kolejny las, wyczerpać kolejne złoże wartościowego pierwiastka, nażreć się i na*uchać do woli), pozbawione świadomości, tożsamości, kultury, niezdolne do samodzielnego stworzenia czegokolwiek.
Zastępy wścibskich sąsiadek, zawistników, materialistycznych snobów oraz nihilistów.
Według Adama świat ludzi to godne pożałowania, mało przyjazne miejsce.

Kim jednak byłby Adam bez Ewy? :)


Już dawno zniknąłby z tego świata, przytłoczony jego miałkością, pokonany przez wszystko, co nie jest dlań wystarczająco dobre, złamany przez gniew i depresję, rozmyty gdzieś na pograniczu całkowitego milczenia oraz ogłuszającej muzyki. Ewa wnosi światło, spokój oraz zdrową równowagę między sztuką a banalną prostotą codzienności - czy raczej magicznym pięknem zwyczajnego dnia [lub nocy ;) ]. Eve to jasność i ciepło.
Razem tworzą coś doskonałego. Są jak yin i yang.

I guzik ich obchodzi, że my - śmiertelnicy, jętki, zombie - mało co z tego rozumiemy lub uważamy za stek romantycznych bzdur. To nasz problem, nie ich.
Jeżeli widzimy w nich tylko mrok i "zaprzeczanie naturze", jest to wynikiem naszego niedoinformowania, naszej płytkości oraz niedostatków człowieczego umysłu i osobowości. Jeżeli mamy ich za potwory, to dobrze, niech będzie i tak. Myśl sobie, co chcesz, bo mi to lotto [jak to się kiedyś mawiało]. ;)

W pewnych sytuacjach świat zewnętrzny naprawdę może sobie iść i chędożyć się radośnie za krzakiem, jeżeli taka jego wola. Nic mu do nas. Nie musi nas rozumieć, nie musi nas akceptować a już zwłaszcza: niech nie wtrąca się w nasze sprawy.
Że niby nas nie rozumie? A kogo to, kurrrtka, obchodzi???


Teraz małe pytanie: od jak dawna zastanawiacie się, co cały ten wywód może mieć wspólnego ze Steam Aoud od Montale? ;D


No i w tym, między innymi, tkwi nasz wspólny problem: zombie pragną konkretów czyli ciepłego mózgu do zjedzenia, ludzie również cenią sobie przede wszystkim rzeczowość - "jak z punktu A dotrzeć do punktu B w najkrótszym czasie, przy jak najmniejszym zużyciu energii" - i tak dalej... Ostatnimi laty w naszych umysłach coraz mniej miejsca zajmują dywagacje nad sensem, tożsamością, nad Absolutem czy Ideą. Największymi filozofami naszych czasów są astrofizycy. :]
My, cała reszta, myślimy tylko o tym, skąd by tu wytrzasnąć kolejny mózg do pożarcia. :P

Steam Aoud prowokuje mnie do podobnych rozmyślań; swoją spokojną, matową strukturą, która każe mi myśleć o chropowatości pumeksu i o cieple, którego ślad już na zawsze zostaje w skale. Gorycz i delikatność pachnidła, jego spokój oraz skoncentrowanie na sobie sprawiają, że sama też mam ochotę zagłębić się w otchłani własnych myśli, utonąć w niej bez wieści. ;)
Ta dziwna mieszanka sprawia, że nijak nie jestem w stanie wyczuć ani oudu, ani kminu - tu nie ma miejsca na ciepło ludzkiego ciała, choć tlącego się żaru w Steam Aoud znajdziemy całkiem sporo. Przez popiół i suche drzewne wióry, poprzez lekko pieprzową gorycz suszonych ziół spokojnie przechodzimy do bazy, w której kilka kropel złocistego różanego olejku spada na wirtualne, umowne ciepło ambry, jedynego (w miarę) wyraźnego śladu cielesności w całej mieszaninie.
Dalej jest już tylko inercja: spokojne, bezwolne przenikanie się poszczególnych akordów, układanie na ciele w woń jednocześnie mineralną oraz organiczną, nieożywioną oraz roślinną w tych samych chwilach. Bezwład, błogość, nieistotność oraz bezpośrednie obcowanie z Absolutem; nirwana. :) Która przecież nie jest niekończącą się ekstazą ale właśnie rozpuszczeniem się duszy w ciepłej Doskonałości, w pierwotnych wodach sprzed stworzenia świata.

Ich wątłym, mocno niedoskonałym odbiciem wydaje mi się teraz Steam Aoud. Tak właśnie czuję, świadoma śmieszności własnych słów. Jednak nie potrafię już postrzegać omawianej wody inaczej. Nawet, jeżeli Boska Siła Sprawcza, czytając moje słowa, umiera właśnie ze śmiechu. :D


Dziękuję Akiyo za możliwość poznania pachnidła!


Rok produkcji i nos: nieznane
[jednak na pewno przed 2005 rokiem, z którego pochodzą najwcześniejsze recenzje zapachu]

Przeznaczenie: pachnidło uniseksualne z samego środka skali; charakteryzuje się znaczną emanacją, w miarę upływu czasu redukuje się do bliskoskórnej aury i trwa, silnie przyczepione do ludzkiej skóry, wyraźne przez wiele godzin.
Pasuje na naprawdę wszystkie okazje, jednak klimatem idealnie zlewa się z deszczowymi, chłodnymi dniami sam na sam z umysłem własnym lub kogoś równie fascynującego. ;P

Trwałość: w granicach dziewięciu-dwunastu godzin (w upały pewnie dłużej)

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Skład:

Nuta głowy: agar motta (bliżej nieokreślone indonezyjskie ziółko), kmin rzymski
Nuta serca: róża, oud
Nuta bazy: szara ambra
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.mcmbuzz.com/2013/11/03/tom-hiddleston-is-a-vampire-only-lovers-left-alive-trailer-released/
2. i 3. http://blogs.indiewire.com/theplaylist/watch-trailer-for-jim-jarmuschs-gorgeous-vampire-movie-only-lovers-left-alive-20131101
4. http://ohnotheydidnt.livejournal.com/84851133.html

15 komentarzy:

  1. Co prawda odebrałam ten film chyba inaczej i co prawda nie zgadzam się z opinią o astrofizykach-filozofach (jako filozof wykształciuch i filozof z przyzwyczajenia nie mogę, po prostu :D) i co prawda nie zgadzam się na bycie zombie mimo swojej zwyczajności, ale samo połączenie tego akurat filmu i opisu pachnidła złożyło mi pewną obietnicę. Żal nie spróbować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że w filmie chodziło o coś innego, ja po prostu nawiązałam do jednego z wielu wątków.

      No to niech będą astronomowie czy kosmologowie, skoro astrofizycy Cię rażą. ;P No ale poważnie: zdanie miało być nieco prowokacyjne i liczyłam, że ktoś je wyciągnie. Bo nie chciałam uwłaczać godności filozofów ale zaznaczyć, że współcześnie do mediów docierają dywagacje o Naturze Wszechrzeczy tudzież Granicach Istnienia [jak tam z życiem poza Ziemią i egzoplanetami? O co chodzi z tą całą teorią strun czy branami? Czym są granice Wszechświata i czy istnieją wszechświaty równoległe? I tak dalej], toczone właśnie na niwach tych nauk. Czy współcześni filozofowie w ogóle wiedzą, że istnienie równoległych wszechświatów jest rozpatrywane przez poważnych naukowców w ramach głównego nurtu nauki? ;> Jeżeli tak, to dlaczego milczą na ten temat? Arystoteles byłby zawiedziony. :P

      Mimo wszystko jednak cieszę się, że poczułaś się zachęcona do poszukiwań pachnidła. :) Zacna bestyjka z niego.

      Usuń
    2. Nie sądzę, żeby w filmie o coś chodziło heheheh To już sam reżyser wie, co w niego wkładał, a każdy wyciągnie z niego, co mu przyjdzie wyciągnąć :D

      Temat kosmofilozofów jest ciekawy, więc sobie pozwolę na dłuższą wypowiedź ;)

      Pierwsze słyszę, żeby współcześni filozofowie milczeli na temat Wszechświata :D Ta gałąź filozofii, związana bezpośrednio z naukami, które wymieniłaś (nawet skórnie, bo część spośród tego rodzaju filozofów jest po prostu naukowcami, a część naukowców bawi się faktycznie w filozofię - nikomu nie zabronisz, bo filozofia to specyficzny namysł nad rzeczywistością, nie dyscyplina naukowa o jednolitym przedmiocie) jest całkiem popularna. Czym według Ciebie zajmuje się dzisiejsza filozofia? Bo możliwe, że mówimy o czymś zupełnie innym. Powołujesz się na media, no cóż, jeśli współczesne filozofia widoczna jest tam pod postacią niektórych polityków, to że tak powiem, nie jest to miarodajne ;) Dywagacje o teorii strun czy życia w kosmosie, które przenikają do mediów są toczone na niwach wymienionych nauk, okej, ale w pewnym momencie wchodzą na poziom filozoficzny i żeby tak było podmioty nie muszą mieć żadnego papierka na "bycie filozofem" :D To w sumie nic nowego - nauki szczegółowe zawsze dostarczały empirii lub hipotez, a filozofia brała się za twardą teorię. Z tą różnicą jedynie, że kiedyś działo się to w jednej dziedzinie, dziś się między nimi podróżuje. Kosmologia teoretyczna była i będzie w zasadzie filozofią, nieważne czy jej ośrodkami są instytuty przy kierunku filozofia czy na wydziałach fizyki. Dziś filozofię jako kierunek umieszcza się przy humanie, ale filozofowie zasiedlają wszystkie miejsca na uniwerkach, więc struktura uczelni nie odpowiada strukturze tej dyscypliny :D Mając zajęcia na wydziale humanistycznym doświadczyłam chociażby teorii wszechświatów równoległych na kolejno: historii filozofii nowożytnej, historii filozofii współczesnej, metodologii nauk, ontologii i logice. Pewnie jeszcze na jakiś pojedynczych dyskusjach przy okazji innych zajęć. Ośmielę się wręcz twierdzić, że wiedzę dotyczącą tych spraw siłą rzeczy zaraz po adeptach nauk fizycznych mają przede wszystkim adepci filozofii właśnie. To, że większość studentów filozofii za moich czasów robiło co najmniej drug kierunek i że nauki fizyczne był dość popularne, to już nie ma co szerzej wspominać :D I tak to wygląda tylko z punktu widzenia biednej filozofii uczelnianej ;)

      Swoją drogą - super blog! Podglądam trochę blogów perfumiarskich i męczy mnie już czytanie wciąż podobnych opisów, lecących w pseudopoezję niczym niektóre opka ;) Garść konkretów droga Pani tu zawsze proponuje, poza jakąś narracją, no i opisem olfaktorycznym. Podobają mi się odniesienia do kultury, a nie tylko własnego przeżywania zapachu. W końcu każdy z nas na najbardziej intymnym poziomie poczuje go inaczej. Za to intryga powinna się snuć wokół tematu, który da się "uwspólnić" :D

      Usuń
    3. Ech.. Masz rację, że współczesne teorie kosmologiczne pojawiają się także na zajęciach na kierunkach humanistycznych - zupełnie wyparłam to z pamięci. ;) Dziękuję też za właściwe naświetlenie kwestii, jestem za nie wdzięczna. :) Faktycznie jednak wyraziłam się trochę mało precyzyjnie (jak to ja...).
      Generalnie chodziło mi o medialność zagadnienia; teoretycznie wiadomo, na jakich zasadach media czymś się interesują i wiadomo, jak mało wartościowe potrafi być ich zainteresowanie ALE. :> Ale to właśnie dzięki istnieniu w mediach nagle okazało się, że humanistyka jest guzik warta - w porównaniu z np. tak drogocennymi kierunkami, jak informatyka. ;P I tu docieram do sedna problemu: odnoszę wrażenie, że współcześnie filozofia (ale też antropologia kulturowa) zbyt słabo zaznacza swoją niezbędność. Nie potrafi odpowiednio zaczepić się w technokratyzującej się polskiej rzeczywistości - a dzięki odniesieniom do rzeczywistości nauk przyrodniczych miałaby szansę być traktowaną tak, jak na to zasługuje.
      Stąd moje pytanie o próby odnoszenia się do ww. zjawisk. Tu medialność była kluczowym terminem. Sorry za ponowne wprowadzenie w błąd, tym razem zupełnie niezamierzone.

      I bardzo proszę nie wyjeżdżać mi tu z żadną "panią"! :D Bo palce śmigające po klawiaturze pourywam na odległość. ;P Chyba, że pisałaś to w humorystycznym kontekście; wtedy okej. :) A poważnie: dziękuję za słowa uznania. Są bardzo przyjemne i dla mnie cenne.
      Osadzenie zapachów w kulturze, w ramach rzeczywistości znacznie szerszej, aniżeli modowo-kosmetyczna jest dla mnie bardzo ważne. Bo przecież substancje do perfumowania ciała to ważny element kultury od kilku tysięcy tal a od ponad stu najprawdziwsza gałąź sztuki. Opisywanie ich jako części składowej poważniejszych procesów jest moim zdaniem priorytetowe na obecnym etapie poszerzania wiedzy olfaktorycznej naszej cywilizacji. :D Bo na etapie czysto merytorycznym [pisać o cinnamylu czy cynamonie? Amboxan to czy Ambrox, Givaudan czy Symrise?] to w gruncie rzeczy nuda, formalność niezbyt wartościowa z użytkowego punktu widzenia (choć wzbogacająca wiedzę zainteresowanych tematem) a poza tym - jak słusznie piszesz - na dobrą sprawę, kiedy przyjdzie co do czego, i tak często czujemy co innego. :D Więc kiedy zawodzi rzeczowość oraz suche fakty, zawsze pozostaje Kultura. :)
      Więc dziękuję za Twoje słowa i zrozumienie. :)

      Usuń
  2. Ja po tym filmie wpadłam w lekką depresję; nienawidzę, jak mi się uświadamia, że mamy tak mało czasu, a są na świecie tak wspaniałe rzeczy do przeczytania, do zobaczenia i do usłyszenia, tyle języków do biegłego opanowania...

    Pozazdrościłam tym wampirom; mimo ich zmęczenia życiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniałaś mi fragment recenzji Zwierza, w którym stało, że ten fragment opowieści brzmi szczególnie wiarygodnie (oczywiście w ramach przyjętej konwencji): gdyby przyszło żyć wiecznie, to właśnie na zdobywaniu wiedzy z każdej możliwej dziedziny, poznawaniu świata z każdej możliwej strony - czy jakoś tak. No i pamiętam jeszcze fragment, że w marokańskim mieszkaniu Eve książki były poukładane dokładnie w tym stylu, jak u każdego, kto ma ich naprawdę sporo; bo to też po mnie. ;D [I nagle stosy książek, stale rosnące na każdym kawałku poziomej przestrzeni jakoś mniej mnie żenują. ;) ]
      Mimo wszystko ja im nie zazdroszczę (przynajmniej nie całkiem): wyobrażasz sobie, jakim przekleństwem potrafi być równie olbrzymia wiedza? Szczególnie dla kogoś, kto nie grzeszy roztropnością czy cierpliwością.

      Usuń
  3. No to teraz po prostu MUSZĘ zobaczyć ten film. Wiem, że pisałaś tą recenzję z myślą o perfumach, ale zdanie dotyczące zombie mogłabym sobie powiesić nad łóżkiem, aby przypominało mi, że żyję dla przyjemności a nie z przymusu (o czym często zapominam, ale staram się z całych sił przypominać jak najczęściej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko wiesz.. film nie jest o walce dobrych wampirów ze złymi zombie ani nic z tych rzeczy. ;)
      Prawdę mówiąc, życie dla przyjemności trochę mnie przeraża ale rozumiem, że chodziło Ci raczej o to, że kochasz życie i chciałabyś żyć świadomie czy coś w ten deseń, tak? :) W każdym razie film naprawdę warto obejrzeć.

      Usuń
  4. Ja filmu nie widziałem i nie za bardzo mnie interesuje,ale uwielbiam Twoje komentarze zwłaszcza ten fragment od "Jeżeli postępowanie jakiejś grupy ludzi...".Powinni Twoje recenzje omawiać na lekcjach w szkole, zamiast nic nie wnoszących lektur.Ciekawi mnie co napisała byś po testach moich "mikstur"?To ciekawość w połowie ze strachem, że na podstawie zapachu odgadniesz tajemnice wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze! Gratulowałam Ci już w sobotę na fejsbukowym profilu bloga ale nie wiem, czy tam zaglądasz więc proszę, przyjmij gratulacje teraz! :) Bardzo się cieszę z sukcesu Twojego i Sensei i trzymam za ten zapach kciuki tak bardzo, że aż mi kłykcie bieleją. ;) Pojedziesz do Stanów na galę?

      Dzięki za komplement ale wiesz, żeby się dostać do polskiej szkoły na zajęcia z polskiego jako literatura podmiotu trzeba by napisać tasiemca pod tytułem: "Trylogia 2. Powrót Kmicica" czy jakoś tak.. ;P Tego na razie nie planuję. :D Jednak masz rację, że u nas zdecydowanie za mało i za słabo uczy się krytycznego myślenia, dystansu do myśli czy idei jako takich (także - zwłaszcza - swoich własnych), konstruktywnej krytyki i tak dalej. Te lukę w systemie edukacji miało swego czasu wypełnić wprowadzenie gimnazjów ale wyszło, jak zwykle. :]

      Co do opisów Twoich dzieł, byłabym zaszczycona mogąc to zrobić. :) Bardzo Ci dziękuję za propozycję! Tylko wiesz.. podeślij mi jakoś namiar na siebie [np. pocztą mejlową; mój adres jest w zakładce "autorka"], żebym mogła przesłać Ci namiary na mnie. ;) O ile wciąż podtrzymujesz propozycję.

      Usuń
  5. Steam Aoud to jeden z nielicznych montalaków wobec których odczuwam silną żądzę poznania. Chłodu, suchości i statyczności które tak uwiodły mnie w Greyland spodziewam się w Steam Aoud w nowym wcieleniu. Pociągają mnie ostatnio zapachy medytacyjne, takie w których niemal nic się nie dzieje.
    Zapachy bez dramatu.

    Filmu nie widziałam ale moja żądza poznania jest zdecydowanie mniejsza niż pożądanie Steam Aoud.Pewnie dlatego że automatycznie widzę się po stronie zombie-mózgożerców, a to mało przyjemna wizja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dramatu w Steam Aoud nie znajdziesz na pewno; zresztą mnie też zadziwił spokój i statyczność tych perfum - tylko chłodu na pewno nie ma w nim tak wiele, jak w Greyland, jest za to sympatyczne ciepło.
      Mam wrażenie jednak, że do medytacji - przynajmniej jakiejś ich części - SA świetnie by pasował. :)

      Pamiętam, że z filmami niezbyt Ci po drodze; mówi się trudno, nikt nie jest doskonały. ;) Jednak, jak napisałam już Perfumoholiczce u góry, ten film na pewno nie opisuje walki wampirów z nami-zombiakami ani też do niczego w tym stylu. Jest właśnie spokojny, do pewnego stopnia medytacyjny, bardzo poetycki i naprawdę przyjemny dla oka (dla mózgu zresztą też :) ). Spróbuj przynajmniej zacząć oglądać, jeżeli kiedyś będziesz miała okazję, dobrze? :)

      Usuń
  6. Wiedźmo wiesz że jestem wielką wielbicielką Twojego talentu i pasji i cieszę się że docenił to również ktoś kto tak się zna na zapachach jak Pan Piotr! Gratuluję z całego serca:)...;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku jejku, znów mnie komplementują! ;) Zaraz uwierzę, że jestem gwiazdą i mam fejm. ;P Więc uważaj, żebyś nie stworzyła potwora. :>

      Poważnie jednak uznanie Twoje czy Piotra sprawia mi zaszczyt i motywuje do jeszcze staranniejszej pracy nad blogiem. Hmm... czyli wychodzi na to, że potwór rodzi się tak czy tak. ;)

      Usuń
    2. ja też jestem bardzo ciekawa tego Montala...Greyland bardzo lubię.
      A film bardzo silnie mi się nie podobał :)

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )