piątek, 21 marca 2014

Spełnienie marzeń

Jakieś dwa tygodnie temu ogłosiłam na blogowym Fejsbuku konkurs, w którym można było wygrać zestaw próbek perfum marki House of Sillage. Rozdanie to cieszyło się szaloną popularnością: wzięła w nim udział tylko jedna osoba. :>
Za to jaka! :)
Monika Monia, czyli Smerfetka, czyli Monika K. - szalenie sympatyczna, życzliwa światu, optymistyczna osoba. Dzielenie się próbkami z kimś takim to sama radość dla obdarowującej [znaczy: to zawsze jest przyjemność ale tym razem była jeszcze większa]. Nie dość, że bez trudu odgadła związaną z rozdaniem zagadkę, to jeszcze - kiedy okazało się, że jeden z zapachów budzi w Niej szczególnie silne emocje oraz zachwyt - Monika zgodziła się stworzyć jego opis na bloga (niezwykle sugestywny), dodatkowo opatrując go smakowitymi ilustracjami oraz zapierającą dech w piersiach muzyką. :)
Zresztą sprawdźcie sami!

Bez zbędnego ociągania oddaję głos Autorce dzisiejszej recenzji:


„TIARA - papieska korona składająca się z trzech diademów,wysadzana kamieniami szlachetnymi i perłami, na szczycie ozdobiona małym krzyżem.
Ozdoba nieliturgiczna i jako taka używana była tylko przy okazjach niezwiązanych bezpośrednio z liturgią”.


Mam nadzieję, że twórca Tiary marki House of Sillage nie inspirował się osobą papieża a prędzej jego otoczeniem, ubiorem i funkcją – ta wizja  bardziej mnie przekonuje.
Ku mojej uldze doszukałam się że TIARY bywają również ślubne jak i książęce i takie mam wyobrażenia czując wokół siebie tą cudowną i luksusową woń.


W jednej chwili przeniosłam się do malutkiego wiejskiego kościółka, koniecznie całego w bieli, przystrojonego pięknymi białymi kwiatami róż, jaśminu i piwonii z okazji odbywającej się  w nim uroczystości  zaślubin. Przytulne wnętrze, do którego wpadają promienie słońca przez maleńkie witrażowe okienka rozświetlając twarze zebranych gości. Przy ołtarzu stoi panna młoda, odziana w piękną białą suknię i wpiętą we włosy tiarę, przyrzeka swojemu ukochanemu dozgonną miłość i wierność.

W tle rozbrzmiewają cichutkie dźwięki skrzypiec, zaś po wnętrzu rozpływa się delikatny zapach kadzidła, które mieszając się z zapachem kwiatów, tworzy  nektar krystalicznej czystości, lekkości, bieli i miękkości!


TIARA” jest limitowaną edycją (a szkoda) perfum niszowego domu perfumeryjnego House of Sillage.
Nad kompozycją tych perfum pracował Francis Camail, twórca wielu prestiżowych zapachów.

W mojej wyobraźni powstał portret panny młodej, ponieważ perfumy są dla mnie kwintesencją bieli, delikatności, czystości, sensualności  i magnetyzmu, są spełnieniem  wszystkich marzeń i radości. Widzę szczęśliwą dziewczynę, widzę białe kwiaty oraz perły na szyi kobiety, osnute delikatnym dymkiem z kadzielnicy – tak dla mnie pachnie Tiara.


Pierwsze skrzypce na mojej skórze gra mandarynka ale tylko przez chwilę, gdyż zaraz do głosu dochodzą po kolei róża, jaśmin i delikatna wanilia, po jakimś czasie do tego towarzystwa dołącza muśnięcie kadzidła, piżmo  i ambra. Jest też w składzie czerwony cedr i myślę, że to on odpowiada za miękkość zapachu. I tak po wielu godzinach koncertu zapach  powoli i stopniowo wygasza się, do końca trzymając wysoki poziom. Jak na Titanicu orkiestra pięknie grała do końca, tak tutaj do samego końca grają najlepsze nuty zapachowe. Żadne  z nich nie dominują, nie przytłaczają ale są połączone w sposób spójny: dający efekt kremu, nektaru, jedwabiu czy gładkości białych pereł, każdy może odbierać go w inny, sobie bliski, sposób.


Francis Camail połączył  te rzadkie i luksusowe składniki tworząc niepowtarzalną i dopracowaną  kompozycję. Każda butelka Tiary jest prawdziwym dziełem sztuki, ozdobionym kryształkami Swarovskiego.


Tiara dostępna jest we flakonach o pojemności 75 ml za ok 1700 zł !!! [Lub kilkukrotnie wyższej, jeżeli skusimy się na flakon limitowany – przyp. WzP].

Zapach powstał w 2011 roku. [to też mój dodatek do słów Moniki - WzP]

Trwałość: bardzo dobra chodź na końcu czuć już tylko delikatną wanilię i ambrę ok 8 godzin na mojej mało tolerancyjnej skórze!

Skład:

Nuty głowy: musująca zielona mandarynka z Kalabrii, cynamon ze Sri Lanki.
Nuty serca: intensywny kobiecy olejek z róży bułgarskiej, piwonia,czerwony cedr.
Nuty bazy: zmysłowa madagaskarska wanilia, piżmo, ambra


Na koniec utwór, który pomimo że kompletnie nie wiem do czego nawiązuje, dla mnie jest wykończeniem wyżej wymienionego zapachu i wyobrażenia o nim, posłuchajcie i zobaczcie. Emanują z niego czystość, miłość, radość i pozytywna energia. :) Których Wam też życzę. :)


Chcecie wiedzieć dlaczego ten tekst zatytułowałam ” SPEŁNIENIE MARZEŃ”? Bo ślub  jest spełnieniem marzeń jeżeli trafi się na odpowiedniego człowieka ale nie to miałam na myśli.

Wiele lat temu (dokładnie trzydzieści) miałam do czynienia  z piękną wonią, która wywarła na mnie tak silne i trwałe wrażenie – a przede wszystkim zostawiła po sobie przemiłe wspomnienia – że od wielu lat wszędzie poszukiwałam zapachu identycznego albo przynajmniej troszeczkę podobnego.


Przetestowałam kilkaset flakonów perfum i próbek, nieraz już tracąc nadzieję ale nie ustępowałam w poszukiwaniach. I tym sposobem dzięki przeznaczeniu, sile przyciągania czy jakkolwiek to nazwiecie, w moje ręce trafiła dzięki uprzejmości [tiaa, pozbywanie się próbek to zaiste ogromna uprzejmość :> przyp. WzP] Wiedźmy, próbka Tiary. W ten sposób odnalazłam swój zagubiony ideał zapachowy z dzieciństwa! Marzenia się spełniły… Szkoda tylko, że jest tak przerażająco drogi. Jednak życie ze świadomością, że go odnalazłam, na razie mi wystarcza. :)

* * *

Bajeczna opowieść, prawda?
Teraz pewnie zrozumieliście, dlaczego męczyłam Monikę o to, by opisała Tiarę zgodnie z własnymi odczuciami. :) I naprawdę cieszę się, że przystała na tę propozycję. Jeszcze raz dziękuję, Moni! :)


P.S.
Wszystkie ilustracje zostały wybrane przez Autorkę recenzji, więc niestety nie jestem w stanie podać ich źródeł. Aczkolwiek muszę zaznaczyć, że kolejność grafik to już moja robota. :D

16 komentarzy:

  1. nie znam zapachu ale opis fantastyczny

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuje,,,tak jak jestem gadułą tak mnie zatkało:)Wiedźmo jeszcze raz dziękuję, że mi zaufałaś i pozwoliłaś zagościć w twoim świecie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź przestań z tymi podziękowaniami, bo jeszcze ktoś pomyśli, że oprócz łamów bloga na jeden dzień, oddałam Ci też swoją nerkę. ;P

      Usuń
    2. co tam nerkę, zapisałaś mi swoją miotłę ;d W końcu Wiedźma;p

      Usuń
  3. Ale się uśmiałam z tego pierwszego akapitu :D Był konkurs? Coś przeoczyłam? :D

    Zasłużona nagroda, gratuluję Smerfetce i pozdrawiam, bardzo miło się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano był. :D

      A pewnie, że zasłużona! S. od razu odgadła, który fragment "Tańców rumuńskich" Bartoka kojarzy się z Polską. :> ^^

      Usuń
  4. szkoda że nie wiedziałam o konkursie :( Jak to możliwe że po 30 latach pamięta się ten zapach?????? Szok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamięć zapachowa to niewyobrażalny skarbiec. :) Monika przykładem. ;)

      Spokojnie, wymyślę jeszcze jakieś następne konkursy... kiedyś. :)

      Usuń
  5. oj ja bardzo pamiętliwa jestem;d A tak na serio , nie uwierzysz ale pamiętam nawet sytuacje z okresu bardzo wczesnego dzieciństwa , aż się boję napisać jak wczesnego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszyscy mamy takie wspomnienia, że zastanawiamy się, czy na pewno RZECZYWIŚCIE daną rzecz/osobę/zdarzenie pamiętamy, czy po prostu tak dobrze przyswoiliśmy sobie rodzinne opowieści albo obrazki z fotografii, jak wspomina poniżej Mademoiselle. Wiec luzik, nie jesteś bardziej pamiętliwa niż my wszyscy. ;)

      Usuń
  6. no w sumie to ja też pamiętam niektóre sytuacje, jak miałam rok czy 2 latka, chociaż moja mama mówi, że to przez zdjęcia, może i tak :D Ale zapach?! Musiał być bardzo fajny, ktoś go miał, czy po prostu go gdzieś poczułaś? :) I to bardzo ciekawe, że udało Ci się go znaleźć :o chociaż ja przez kilka lat polowałam na czekoladowy perfum i też mi się udało :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chcę tu pisać czego to był zapach ,żeby SILLAGE HOUSE OF nie posądziło mnie o herezję .;D Ten produkt przywiozła mi ciocia z Niemiec, w naszych skromnych progach powiało jakby luksusem w czasach głębokiej komuny i ogólnego braku wszystkiego...aż nie mogłam uwierzyć że coś może tak pięknie pachnieć,i chyba dało mi to nadzieję że gdzieś tam jest fajny , pachnący i kolorowy świat! Zaznaczam że u nas wtedy królowało szare mydło, proszek E ,o też szarym zapachu i pasta do zębów Nivea bleeeee oraz perfumy" BYĆ MOŻE"! Jedyne nasze PRL-owskie luksusy!

    OdpowiedzUsuń
  9. o kurcze :) i jesteś pewna że to akurat ten zapach? :D mogłaś poprosić ciocię żeby ci przywiozła jeszcze jeden taki :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Utwór to piękna przeróbka piosenki z Władcy Pierścieni - dla mnie spełnieniem marzeń był właśnie świat tego filmu - podtrzymywał mnie na duchu gdy miałam kilkanaście lat. I tak, słuchając tego utworu przypominam sobie radość płynącą z prostego, spokojnego życia hobbitów w Shire i bezinteresowną miłość pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów, zupełnie pozbawioną jakichkolwiek seksualnych podtekstów, a także niezłomną nadzieję towarzyszącą im w okropnej misji.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )