piątek, 28 marca 2014

Kobiety i ich przedmioty

Jest taki rodzaj krążących po internecie zdjęć: młoda, atrakcyjna dziewczyna w towarzystwie raczej niezbyt apetycznego starszego mężczyzny chlupie się w ciepłych falach błękitnego morza; albo fotografia ślubna, gdzie oboje małżonków dzieli, lekko licząc, różnica czterdziestu paru lat (choć pewnie bliżej pięćdziesięciu i chyba nie muszę dodawać, kto jest starszą osobą w tym stadle ;) ). Oraz tysiąc pięćset innych, im podobnych ilustracji, opatrzonych komentarzem w stylu: "transakcja wiązana" lub bardziej dosadnie: "bogaty i cyniczny czy bogaty i naiwny?" albo wręcz czymś tak chamskim, że nie mam najmniejszej ochoty przytaczać.
Nie trzeba nawet głęboko grzebać w rozrzuconych po Sieci ilustracjach, by natknąć się na coś takiego. W teorii nauk społecznych na całość tego zjawiska istnieje jedno konkretne określenie: podwójne standardy.

Bo kim jest taka dziewczyna? Wyrachowaną dziwką, która odczeka kilka lat w mniejszym lub większym znoju, by przez następnych kilkanaście (kilkadziesiąt) pławić się w luksusie? Niegrzeszącą rozumem, naiwną dziunią sądzącą, że taka gra jest warta świeczki? Idiotką, która wymyśliła sobie łatwy sposób na życie i zarabia tyłkiem u starego ale kasiastego? Jeszcze jakoś inaczej? I dlaczego te baby zawsze lecą na bogatych??? ;>

Oto podwójne standardy w czystej postaci: oskarżamy kobietę o coś, w rzeczywistości kompletnie niezainteresowani jej argumentacją i srożymy się, że oto ONA, ta zła, nie umie sprostać naszym wymaganiom. :> Zgłaszamy wobec kogoś sprzeczne żądania, wymagamy ich realizacji a następnie bez litości rozliczamy z niewłaściwego/niekompletnego/niezadowalającego wykonania zadań.
Utwierdzając w sobie i własnym otoczeniu jedyną słuszność patriarchalnego porządku świata oczekujemy, że dziewczęta będą posłuszne naszym wyobrażeniom ale jednocześnie mamy im za złe, że nie chcą lub nie potrafią zapomnieć lekcji, jaką naszej płci zapewniło ostatnich kilka stuleci.


Ponieważ dopiero w dwudziestym wieku - nie bez dramatycznych protestów konserwatywnych krzykaczy - kobiety przestały wypatrywać małżeństwa jako jedynej możliwej szansy na jakąkolwiek samodzielność [a nie chodziło tylko o swobodę wracania do domu po nocy ale też głośnego wyrażania własnych myśli - o ile mąż pozwoli - czy wręcz ubierania się w to, co chcą i jedzenia tego, na co mają ochotę]. Dopiero niedawno ślub z odpowiednio zamożnym mężczyzną przestał być dla nas jedyną szansą na comiesięczną pensję, ubezpieczenie zdrowotne a w perspektywie: na zapewniającą spokojną starość emeryturę.
Dlaczego kobietom przez ostatnie stulecia tak bardzo zależało na bogatym mężu? Właśnie dlatego!

Więc teraz nie oczekujcie, że Wasze konserwatywnie chowane córki, siostry czy znajome zapomną o najważniejszym typie inwestycji własnych babek! W końcu chodzi im dokładnie o to samo, co damom i chłopkom z osiemnastego czy dziewiętnastego wieku: bezpieczną przyszłość.

Naturalną konsekwencją przymusu tworzenia więzi międzyludzkich w oparciu o aspekt materialny jest kobieca słabość do ładnych przedmiotów. Ładnych i cennych szczególnie. Chodzi nie tylko o biżuterię, drogie ubrania czy szpanerski wystój mieszkania ale w ogóle o wszystko, co ładne, śliczne, urocze.
W świecie, w którym tak mało zależało od nas, gdzie niewłaściwie wybrany Pan Mąż - lekkomyślny, bez głowy do interesów, hazardzista, alkoholik, notoryczny bawidamek czy tyran - oznaczał zaprzepaszczenie jedynej szansy w życiu i codzienną walkę o godny byt, gdzie tyle zależało od przypadku, umiejętnego filtrowania informacji, gdzie często ślepy traf [plus rozsądny i kochający dotychczasowy męski opiekun] decydował o prywatnym zwycięstwie kobiet nad chaosem i niepewnością - w takim świecie ładne przedmioty umożliwiały wytchnienie jak również zapewniały o bezpieczeństwie ich posiadaczki. Tak wyglądało jedno ze źródeł nurtu estetycznego, znanego dziś jako glamour.
Natomiast to, co urocze, cute, jak np. małe dzieci czy zwierzątka, pozwalało zamkniętym we własnych salonach damom na budowanie złudzenia, że są za kogoś odpowiedzialne i od nich zależy czyjś los; tworzyło kobietom namiastkę pełnego życia społecznego za pomocą zjawiska cuteness, czyli słodyczy, wdzięku [to już wiadomo, dlaczego dorastające córeczki pań z towarzystwa koniecznie musiały być słodkie, niewinne oraz pełne wdzięku ;> ].

Odprysk tego świata wciąż żyje w naszych głowach i żyć będzie, jak długo kobiety będą przejawiały skłonność do glamour oraz fotografii małych zwierzątek. ;) Nie zmieni się to, dopóki będą powstawać pierścionki z brylantami oraz suknie wieczorowe, dopóki perfumy będą uważane przede wszystkim za symbol luksusu i kobiecej zmysłowości, dopóki huta w Murano oraz rodzina Swarovski będą produkować kryształowe lustra czy żyrandole; dopóki róże będą różowe, szczenięta i kocięta małe, puchate i nieporadne, dopóki krem z bitej śmietany z owocami będzie pyszny a zachody słońca poruszające.
Kobiece doświadczanie świata jest zbyt wyraziste i zbyt powszechne, byśmy mogli pozwolić sobie na jego ignorowanie czy deprecjonowanie. Tego nie da się już zmienić. Bo i po co? :) Kultura wrosła w Naturę i zrosła się z nią w jednolitą całość, niemożliwą do rozdzielenia na części składowe. Śliczne i barwne warte jest najwyższej uwagi. Także w wydaniu pachnącym.
Mon Parfum Cristal marki M.Micallef najlepszym przykładem. :D


Te perfumy są pełne wdzięku, blasku oraz kobiecego szyku tak bardzo, jak to tylko możliwe. To falbanki, koronki i brokat na pastelowym jedwabiu, to kapkejki o wyglądzie cukierniczych klejnotów oraz idealne zbilansowanie barw w dodatkach zdobiących łazienkę. ;D Mon Parfum Cristal to pachnidło urocze oraz najzwyczajniej w świecie śliczne. :)
Można mu oczywiście zarzucić, że jest łatwe lub przeładowane czy zbyt neurotyczne - ale po pierwsze nie będzie to prawdą a po drugie okaże się dowodem na nasze całkowite niezrozumienie konwencji zapachu. Przyjemny dla oka, pieszczący zmysły blichtr glamour jest przecież niezbywalną częścią Mon Parfum Cristal, zapachu kuszącego wyrazistością oraz bezpretensjonalnym urokiem. :) Kiedy już od pierwszych chwil czujemy iskrzącą się słodycz, krem waniliowy ze skorupką skarmelizowanego cukru, otoczony przez przyjazną, rozgrzewającą chmurkę cynamonu oraz różowego pieprzu - bez którego mieszanka nie miałaby nawet połowy przyrodzonego charakterku - wiadomo, że perfumy powstały przede wszystkim po to, żeby dawać radość. Prowokować do uśmiechu, otulać ciało niczym płaszcz z najszlachetniejszego aksamitu. ;)

Później robi się jeszcze przyjemniej; najbardziej dosłowna część słodyczy oddala się za kulisy, aby ustąpić miejsca królowej kwiatów. Ponieważ w swoim sercu Mon Parfum Cristal to wariacja na temat esencjonalnej róży z rozłożystego, wiekowego krzewu [czy róża w ogóle może przeżyć tak długo? Wie ktoś?] o jasnoróżowych płatkach, które po zasuszeniu zmieniają barwę na brunatno-herbacianą. Co je tak przyciemnia? Cynamon. To dzięki niemu kwiat, a wraz z nim całe pachnidło, staje się gęstszy, bardziej suchy, ostrzejszy i dojrzały. Zahacza o klimaty nowoczesnego ale wyrafinowanego szypru; po beztroskim podlotku z otwarcia nie ma już prawie śladu. Zmienił się lecz nie wyrzekł swoich korzeni.

One wracają w bazie, jaśniejące cukrowo-waniliowym pudrem z białego piżma i wanilii, otulone skorupką benzoesu i skontrastowane dwugłosem cynamonu i róży, które przypominają już bardziej potpourri aniżeli żywy kwiat z szarlotkową przyprawą w tle. ;) W każdym razie mieszanina na powrót wysładza się łagodnieje, okala ludzkie ciało niczym półprzejrzysty, rozwiany woal. Zauważam również syntetyczne miękkie akordy drzewne w towarzystwie "czegoś w typie" ambroksanu oraz zieloniutkiej słodyczy bobu tonka, podległej wszelako ważniejszym dla kompozycji waniliowym oparom. Tak, ten akord ambrowy, wzbogacony przez różano-cynamonowe suszki oraz wanilię z białym piżmem okazuje się niezwykle przyjemny. :) Nasza dziewiętnastowieczna bohaterka niepostrzeżenie wkroczyła w wiek matronalny, w życiu małżeńskim spędziła już więcej czasu aniżeli wcześniej pod czujną kuratelą rodziców, urodziła dzieci, odbyła kilka wojaży, zorganizowała mnóstwo spotkań towarzyskich, aktywnym udziałem wspiera co roku kilka kwest a tego ranka dowiedziała się, że właśnie po raz drugi została babcią. :)
Żyje w swoim wygodnym świecie i może nie wie zbyt wiele o swoich najbliższych sąsiadach z wiejskich domów, może kompletnie nie rozumie ich mentalności ale przecież chce - i uchodzi - za dobrą panią. Na swój sposób jest szczęśliwa.

Mon Parfum Cristal odchodzi po wielu godzinach jednostajnej, spokojnej bazy, wolnej od trosk i większych zawirowań. Najpierw potpourri, zredukowane już bliżej nieokreślonej, gęstej korzennej chmurki a potem, stopniowo, cała słodko-pudrowo-ambrowa reszta.
Dobranoc szanownej pani dziedziczce, dobranoc wszystkim marzycielkom! :)


Rok produkcji i nos: 2013, Jean-Claude Astier

Przeznaczenie: pachnidło stworzone dla kobiet i wyraźnie dopasowane do naszych gustów, uśrednione pod "wzorzec kobiety" - ale to nie jest wada, tylko świetna znajomość rynku. :)
Charakteryzuje się znaczną mocą oraz śladem, jego zapach potrafi zapełnić cały pokój. Z czasem oczywiście sillage zmienia się w aurę, której gęstość oraz mięsistość i żywy charakter raczej uniemożliwiają mi "zwyczajowy" tekst o słabnięciu. ;) Ono ma miejsce dopiero w najgłębszej bazie, po wielu godzinach harmonijnego pożycia. ;)
Na okazje Bardzo Ważne, formalne oraz takie, w których chcecie poczuć się, jak dwustuprocentowa kobieta ze skłonnością do glamour i cuteness. ;)

Trwałość: przeszło dwunastogodzinna jednak nigdy nie przekraczająca trzech czwartych doby.

Grupa olfaktoryczna: gourmand-kwiatowa (i szyprowa, przynajmniej chwilami ;) )

Skład:

Nuta głowy: różowy pieprz, cynamon
Nuta serca: bułgarska róża, wanilia
Nuta bazy: białe piżmo, akord ambrowy, toffi
___
Dziś noszę Eau de Guerlain marki wiadomo-jakiej. :D

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. Oświadczyny to obraz dziewiętnastowiecznego szwedzkiego malarza, zaczerpnięty bezpośrednio STĄD. Polubiłam go za nietypową perspektywę tytułowej sceny.
2. Kolaż mojego autorstwa; jego poszczególne elementy podebrałam bezpośrednio z:
[patrząc od góry o od lewej strony]
http://www.flickr.com/photos/photomarv57/5017265066/
http://southernweddings.com/2012/04/18/garden-party-texas-wedding-by-the-nichols/
http://500px.com/photo/11485447
http://www.pinterest.com/pin/557461260095425050/
http://www.objetivocupcake.com/2011_12_01_archive.html
http://www.veranda.com/outdoor-garden/umberto-pasti-morocco-garden-1-8
http://www.pinterest.com/pin/2955555978769488/
http://www.archdaily.com/379147/frozen-time-installation-dorell-ghotmeh-tane-architects/
http://justcallmegrace.tumblr.com/page/11

6 komentarzy:

  1. A ja przeżyłam rozczarowanie, Mon Parfum lubię Cristal niestety nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze Mon Parfum też jest bardzo miłe (muszę wreszcie opisać) ale jednak to dopiero Cristal naprowadził mnie na skojarzenie z cywilizacyjną genezą "typowych kobiecych gustów".
      Tobie MPC nie przypadło do gustu, bo nie grzeszysz przesadną skłonnością do glamour i cuteness. ;P Najwyraźniej. :D

      Usuń
  2. Ja w temacie tych młodszych od partnerów kobiet.Nie jestem w stanie uwierzyć w możliwość fizycznej i seksualnej akceptacji osoby więcej niż około10 lat starszej w żadnym przypadku.Udawanie tej akceptacji ,albo oszukiwanie siebie,czy próba wprowadzania się w stan obojętności musi być dla tych kobiet poniżająca.Znoszenie poniżenia w imię dobrobytu czy luksusu to dla mnie obrzydliwe.No chyba że to prawdziwa i trudna miłość, ale prawdziwych miłości nikt nie ocenia, bo nie pokazuje się ich światu,wiedzą o nich tylko zainteresowane strony i nikt tego nie może i nie ma okazji oceniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem...? Rozumiem, o co Ci chodzi a z prywatnego punktu widzenia jestem nawet skłonna do pewnego stopnia przyznać Ci rację [udawanie, że lecę na starego dziadka o dużym brzuchu, plamach wątrobowych na ciele, obwisłej skórze i dalej nie wymienię jest wg mnie poniżające a upokorzenie reakcjami społeczeństwa kompletnie niewspółmierne do czerpanych z układu korzyści] - ale to moje zdanie. W bardziej oficjalnym stanowisku nie miałabym sumienia go upubliczniać. Choćby dlatego, że nie żyję w związku z sześćdziesięcioletnim milionerem. ;)
      Poza tym.. wiesz, ludzka seksualność chadza pokrętnymi drogami. Często na poziomie racjonalnym kompletnie nie zgadza się z wartościami, wyznawanymi przez daną osobę. Znam wiele kobiet, które autentycznie kręcą starsi mężczyźni (zdziwiłbyś się, jak wiele). Znam kilka feministek o skłonnościach masochistycznych. Znam rasistkę, która kiedy przyjdzie co do czego, preferuje ciemnoskórych kochanków.
      Kim jestem, żeby je oceniać?

      A prawdziwa miłość już całkiem nie podlega dyskusjom. Jednak wszelkie inne formy ludzkich relacji nie są mniej warte szacunku od niej (a przynajmniej szczerego zrozumienia). Tak przynajmniej uważam.

      Usuń
  3. Mon Parfum Cristal to zapach tak ładny, tak miły, tak niekontrowersyjny i układny że aż przerażający.
    Glamour to dobre słowo by opisać ten zapach. Z pewną ulgą pozbyłam się próbki.
    Za pudrowy. Za puchaty. Za ładny.
    Jak chcę się poczuć jak dwustuprocentowa kobieta zakładam gorset. Taki prawdziwy, ze stalowymi fiszbinami, redukujący talię o kilkanaście centymetrów. Uwiera, owszem ale można się przyzwyczaić. Efekt wizualny: oszałamiający, Mechanizm działania podobny do glamour, tylko mniej w tym słodyczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę powiedzieć, Piotrze, że twój punkt widzenia jest bardzo, bardzo ograniczony. Mój mąż jest o 16 lat starszy ode mnie i nikt mnie nie przekona, że stanowimy nieszczęśliwy związek. Przy tym nie jesteśmy młodzikami. Ja nie "czuję" jego wieku - ma pogodę ducha, poczucie humoru i zapał, jakiego nie znalazłam u mojego poprzedniego męża, młodszego o 3 lata ode mnie. Weź proszę pod uwagę, że istnieją nie tylko te rzeczy, które jesteś w stanie sobie wyobrazić :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )