sobota, 15 marca 2014

Historie z Czarnego Lasu

Schwarzwald, "ciągnący się przez 160 kilometrów masyw górski porośnięty najpiękniejszym i największym lasem Niemiec, gęstą jodłowo-dębową puszczą". [ŹRÓDŁO]


Kraina jeszcze w latach 20. XX wieku uważana za dziewiczą, zarośniętą nieprzebytą puszczą oraz zamieszkaną przez "półdziką" ludność, żyjącą w niewielkich skupiskach, w których wciąż żywe są zwyczaje oraz wierzenia o korzeniach sięgających daleko w przeszłość. W podobnych pogłoskach coś musiało tkwić.

Ostatecznie sto lat wcześniej bracia Grimm nie bez powodu szukali opowieści do swojego zbioru baśni właśnie w badeńskich lasach. Tutejsze baśnie i legendy niejednokrotnie stanowiły odbicie obyczajowości średniowiecza o rzadkiej już wówczas żywotności oraz autentyzmie. To właśnie tutaj żyli Jaś i Małgosia, to tutaj dziewicza Roszpunka w wysokiej wieży oczekiwała na swego hożego wybawiciela, tu milcząca królowa szyła koszule dla swych siedmiu łabędzich braci, to właśnie tutejszy myśliwy uznał, że zamiast wyrywać serce Śnieżce może porzucić dziewczynę w lesie, bo teoretycznie efekt będzie taki sam ale on uspokoi swoje sumienie, dając dziecku cień szansy na przeżycie.


Do dziś folklor Schwarzwaldu, oprócz bogato zdobionych zegarów z kukułką tudzież kobiecych strojów ludowych zwieńczonych mocowaną na głowie tacą z motkami czerwonej włóczki [ ;P ], kryje w sobie mnóstwo opowieści o wilkołakach, zjawach, upiorach czy czarownicach: zarówno złych, jak i dobrych [wiedźma von Dasenstein].
Zresztą spójrzcie sami: w takich górach, w takich lasach ukryć się mógł dosłownie każdy. Wędrując po nich niczego nie można być pewnym; widoczność bywa mocno ograniczona nawet za dnia a zasiedlony przez mnóstwo zwierząt las mami wielorakimi odgłosami, od których najodważniejszym zjeżyłby się włos na głowie.


Jeżeli byłeś zbiegiem, szaleńcem lub innego rodzaju typem aspołecznym, to na przestrzeni setek lat najskuteczniejsze schronienie mogłeś (lub mogłaś) znaleźć właśnie w takich miejscach. Zresztą w podobnych środowiskach psychopatów nie trzeba byłoby szukać wśród Obcych; przecież żyjące pośród puszczy społeczności byłe silnie izolowane, od świata zewnętrznego ale także od siebie nawzajem [im dawniejsze czasy mamy na myśli, tym powyższe stwierdzenie jest prawdziwsze]. Krzyżowanie się w obrębie małej grupy mogło na przestrzeni dziesiątek czy setek lat zaowocować najprzeróżniejszymi zniekształceniami kodu genetycznego - a na pewno maksymalnym udziwnieniem lokalnej obrzędowości. Przy jednoczesnym pieczołowitym zachowywaniu tradycji przodków potrafiło to dać całość jednocześnie oryginalną ale też będącą najprawdziwszym reliktem kultury: niczym mezozoiczna żywica, wiążąca na zawsze owady sprzed milionów lat, przechowującej ślady średniowiecznej lub renesansowej mentalności oraz obyczajów.

W górskiej puszczy jedyną skuteczną metodą utrzymania niewielkiej społeczności w całości było takie operowanie strachem, aby kierował się on przeciwko Obcym, osobom spoza grupy. Co jednak, kiedy niebezpieczeństwo pojawiło się wewnątrz naszej wsi, w osobie kogoś z nas? Co, jeśli ktoś z naszych sąsiadów okazał się, powiedzmy, pedofilem-mordercą, czyli typem pozbawiającym życia członków społeczności jeszcze przed osiągnięciem przez nich dojrzałości płciowej [a więc de facto uniemożliwiającym grupie dalszy bezpieczny rozwój]?
W takim wypadku można było zrobić tylko jedno: w majestacie prawa wyprowadzić takiego kogoś poza obręb wioski - symbolicznie usuwając go ze społeczności - a następnie zabić. Lecz co stanie się, kiedy z jakiegoś powodu (np. nagłej burzy i piorunów walących tuż obok miejsca kaźni) egzekucja nie dojdzie do skutku? ;>


No to wtedy mieszkańcy wioski mają przechlapane. :]
Wyrzutek będzie nachodził ją po zmroku, by ze zdwojoną siłą folgować swoim zbrodniczym chuciom. Zacznie też rozglądać się po okolicy i niejako "rozszerzać działalność" na pobliskie siedliska ludzkie. Na całą okolicę padnie blady strach. Bo kto wie, a nuż Potwór zdoła jakoś zgromadzić wokół siebie podobne ludzkie bestie? Lub znajdzie naśladowców..?

W takiej sytuacji należy zrobić wszystko, aby unieszkodliwić zagrożenie. Co pewnie w końcu udawało się osiągnąć; jeżeli nie zdeterminowanej ludności, to na pewno upływającemu czasowi. :) Kiedy lata mijają, stopniowo zaciera się pamięć o tym, że Potwór był kiedyś jednym z nas; wyrzucamy go z pamięci ale naszych potomków straszymy opowieścią o Bestii, porywającej małe dzieci, robiącej z nimi straszliwe, okrutne rzeczy a następnie zabijającej i - może nawet - zjadającej. Nie robimy tego z sadyzmu czy żeby obrzydzić naszym pociechom świat, o nie! Napominamy je. Chcemy, aby dożyły dorosłości wolne od wszelkich nienaturalnych [czyli takich, których "nie zesłał Bóg", jak np. choroba] zagrożeń i by w przyszłości same miały kogo ostrzegać przed niebezpieczeństwem.
Zanika więc pamięć o realnie istniejącej osobie, o Hansie czy Fritzu z sąsiedniej wioski, który dorósłszy okazał się bardzo złym człowiekiem. Z czasem zaciera się coraz bardziej, pozostawiając po sobie tylko swobodne, zapamiętane przypadkowo szczegóły, jak na przykład tyczkowata sylwetka złoczyńcy lub sposób jego działania: obserwacja z ukrycia za dnia oraz porwania nocą. W miarę upływu lat blednie pamięć o człowieku, pozostaje tylko - Potwór. Już nie chory psychicznie wyrzutek o zbrodniczych instynktach ale upiór; już nie  ślepym trafem ocalony z egzekucji ale demon, który odrodził się po śmierci, by dalej siać spustoszenie wśród żyjących. Pojawia się On: Der Grossmann, Wysoki Mężczyzna.

Jeden z najbardziej charakterystycznych przykładów szwarcwaldzkiego folkloru. Uratowany od zapomnienia przez dziewiętnastowiecznych emigrantów, którzy z modernizujących się Niemiec wyruszyli szukać szczęścia wśród bezkresnych lasów Ameryki Północnej. Tam leśny potwór - niezwykle wysoki i chudy, ciemno ubrany mężczyzna o łysej głowie pozbawionej twarzy (lub też jej poszczególnych elementów), czasem kilkuręki i/lub kilkunogi - nieoczekiwanie dostał drugie życie. Tak samo jak niegdyś w badeńskich lasach, tak teraz w Ameryce miał podglądać dzieci z ukrycia a następnie usiłować dopaść je, kiedy tylko zapuszczą się w las lub inne odludzie. Współcześnie pamięć o nim nadal pozostaje żywa, gdyż postać z lasów przeistoczyła się w bohatera miejskiej legendy z USA, zwanego The Slenderman, Smukłym Mężczyzną.


Czy mieliście kiedyś wrażenie, że jakaś historia zawładnęła Wami bez reszty? Że, choćbyście chcieli inaczej, nie potraficie się od niej wyzwolić? Że nie ważne jest, iż tło dzięki któremu w ogóle przypomnieliście sobie o danej opowieści, w ogóle do niej nie przystaje (lub tylko jednym kątem)?
Na mnie właśnie tak podziałała historia Grossmanna-Slendermana, wynikająca z poszukiwań tła dla Bois Noir marki Robert Piguet.

Początkowo miałam napisać o Czarnym Lesie - Schwarzwaldzie, krainie lesistych gór i legend, mateczniku baśni braci Grimm, współcześnie wykorzystującej swoją tożsamość jako skuteczny wabik na turystów. Miało być niezwyczajnie, może z lekkim dreszczykiem ale w ostatecznym rozrachunku przyjaźnie, bo przecież dokładnie takie są drzewne akordy Bois Noir: może i ciemne, gęste oraz nieprzebyte ale w istocie miękkie, kuszące ciepłem, rodzące żywe skojarzenia z baśnią o dobrym zakończeniu.
Niestety, podczas mojej podróży po niemieckim Czarnolesie, zauważyłam cień Grossmanna i przepadłam. Pojawiła się gwałtowna chęć, aby prześledzić losy legendy, zastanowić się nad jej genezą oraz zaczepieniem we współczesności.

Dlatego w tej chwili zastanawiam się, czy powyższy tekst w ogóle ma prawo uchodzić za refleksję osnutą na bazie Bois Noir? Czy może przerodzić się w opis zapachu?
Myślę, że tak. Na pewno warto spróbować, odkładając na bok owo dziwne stworzenie, zrodzone z życia i lęków izolowanych górskich społeczności Schwarzwaldu.
Skupmy się na samej krainie. :)


Czarny Las od Pigueta to pachnidło głębokie, o charakterze świetnie znanym wszystkim miłośnikom niszowych drzewnych kadzidlaków. Ślicznie rozgrywające najmroczniejsze, stężone akordy drewna sandałowego oraz tłustą ciemną słodycz gwajaku, otoczone przez wirujące dymy palonych żywic.
Wyobraźcie sobie, proszę, znacznie mniej silne Black Afgano od Nasomatto czy Black Cube marki Ramon Molvizar o bardziej rozmytych krawędziach a będziecie bardzo blisko prawdy o Bois Noir. :D Spróbujcie poczuć, jak do tej mglistej, miękkiej kadzidlanej drzewności, do tej wonnej chmury osiadającej na ciepłej paczulowej ziemi dołącza lepka, niejadalna słodycz gwajakowo-benzoesowa i jak całość powoli nurza się w nieinwazyjnym choć lekko "brudnym" piżmie, przywodzącym na myśl naelektryzowaną sierść dzikiego zwierzęcia; jak harmonijnie łączy się ona z przemożnym sandałowcem w otoczeniu kadzidła i jak uzupełnia element słodyczy, stając się pomostem pomiędzy tymi dwoma aspektami mieszaniny.
Wyobraźcie sobie labdanum. Złociste, bursztynowe, cielesne ale też fantazyjnie wyrzeźbione czystkowe opary, dodające do całości czegoś miękkiego oraz subtelnego, cielesnego na sposób kobiecy.

Wyobraźcie sobie wreszcie, iż całość zlewa się w końcu w jednolitą całość i  cała ta ciepła, cielesno-drzewna, słodkawo-sandałowcowa mgła - wbrew prawom natury - zamiast osiąść ostatecznie na samej glebie, unosi się do góry i pozwala rozrzedzić coraz to nowym warstwom powietrza, ostatecznie znikając gdzieś w stratosferze.

W takim lesie nie demoniczny dryblas żyje ale dobre elfy lub wróżki. :) Tutaj każda baśń wydaje się prawdopodobna i każde marzenie ma szansę się spełnić, nawet najbardziej skryte. :)

Lorieno, dziękuję! :*


Rok produkcji i nos: 2012, Aurelien Guichard

Przeznaczenie: pachnidło uniseksualne, o projekcji początkowo całkiem sporej i dosyć agresywnej z czasem - w miarę wysładzania mieszanki - redukującej ślad do gęstej, przyskórnej aury.
Na wszystkie okazje, dla każdego; a szczególnie dla miłośników ciemnego, kadzidlanego sandałowca w słodkawej oprawie. :)

Trwałość: w granicach siedmiu-ośmiu godzin wyczuwalnej emanacji i dalszych parę tuż przy skórze.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Skład:

Nuta głowy: drewno cedrowe, drewno gwajakowe
Nuta serca: drewno sandałowe, paczuli
Nuta bazy: labdanum, piżmo, akordy żywiczne
___
Dziś noszę Black marki Puredistance.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.flickr.com/photos/cyanopolis/3297526646/
2. http://www.flickr.com/photos/84609865@N00/5701295320/
3. http://theslenderman.wikia.com/wiki/Der_Gro%C3%9Fmann
4. http://slenderman.wikidot.com/slender-man
5. http://piupie.deviantart.com/art/Slander-legend-319828875
6. http://neverknownfacts.com/enchantingforests/f3/

19 komentarzy:

  1. Lecę poszukać ceny, czy mnie stać;d, kocham kadzidlane zapachy męża a najbardziej ZIHR IKON, który lubię mu podkradać, niestety jest zbyt męski żeby go nosić do ludzi...może ten będzie taki akurat:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ikon rzeczywiście jest przyjemny ale - wybacz - nie umywa się kadzidlanością do klimatów rodem z Bois Noir. I do ludzi można nosić śmiało. :) W każdym razie na pewno warto przetestować.

      Usuń
  2. JESTEŚ SUPER i masz zarąbistego bloga. dopiero weszlam a już się zakochalam. trafilam tu bo ktoś w necie polecał twoją notkę o słodkich perfumach, bo szukam czekoladowego :) Zamierzam wykorzystać twój blog na mojej ustnej maturze z języka polskiego (mam omówić język i styl blogów czy whatever) ;d mam ogromną nadzieję że nie masz nic przeciwko, a nawet jeśli to i tak nic na to nie poradzisz ;d Super blog :* odezwij się jeśli chcesz, chciałabym cię bliżej poznać :) e-mail: maaademoiselle@gmail.com lub gg 11982424 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę; nie wiem, co powiedzieć na tyle komplementów. Może po prostu, że jest szalenie przyjemnie i cieszę się, że Ci się spodobało. :) No i oczywiście dziękuję za docenienie. :) Jeżeli chodzi o wykorzystanie bloga, to nie ma nic przeciwko, jak już zresztą pisałam na Fejsie.

      Usuń
  3. mademoiselle jak wykorzystasz blog Wiedźmy na maturze to 6 masz na bank!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tak myślę!!! :D

      Usuń
    2. Właściwie to aż strach zapytać o temat, jaki Mademoiselle wybrała. ;) Ale najwyższych not również szczerze jej życzę (nie tylko z ustnej :D )!

      Usuń
  4. A słyszałam, że niedługo już nie będzie tych prezentacji maturalnych. Szkoda, bo to jedyny punkt w całej licealnej edukacji, gdzie można pokazać trochę siebie. Ja np. pisałam sobie o dworach szlacheckich i tymże motywie w literaturze, nawet nie musiałam się zbytnio wysilać, tak lekko mi szło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Przepraszam Wiedźmo za taki off-topic! :)

      Usuń
    2. Spoko; sama nie wiedziałam, że mają je likwidować. Ciekawe, co w zamian? Poprzednia formuła z losowaniem pytania czy coś jeszcze innego?
      Mnie pomysł z prezentacją podobał się właśnie z powodu, o którym piszesz ale wiem, że od czasu mojej matury idea ustnej z polskiego bardzo się zdegenerowała. Byłoby super, gdyby to młodzież faktycznie SAMA przygotowywała wystąpienie ale wiem, że to z roku na rok zdarzało się już coraz częściej. W ogóle realizacja pomysłu tej matury spaliła na panewce [kiedy sobie przypomnę ludzi z mojego rocznika (pierwszy "nowej" matury), dobierających maturalne przedmioty nieobowiązkowe, żeby zwiększyć swoje możliwości rekrutacyjne na studia - i w ogóle typy kierunków, na które planujemy składać papiery - tak, że ostatecznie mało kto zdawał "tylko" ówczesne trzy przedmioty obowiązkowe i porównuję nas z tym, co ponoć dzieje się dzisiaj, to naprawdę jest mi smutno].

      Usuń
  5. no ja na szczęście jeszcze się załapałam, choć trochę się boję przez 10 minut gadać bez przerwy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie będzie tak źle. :) O ile naprawdę dobrze przygotujesz sobie materiały i przygotujesz prezentację tak, żeby jej treść naprowadzała Cię na to, co masz mówić dalej, wtedy samo już pójdzie. A - i ćwicz w domu aż do znudzenia. Ale to wszystko na pewno mówią Wam już w szkole. :)

      Usuń
  6. A co do perfumów to ja kupiłam sobie perfumetkę z Sephora chocolate 7 ml za 19 zł i jest super, slicznie pachnie,a le niestety cena mowi sama za siebie xD wszedzie szukałam tych perfumów co wiedźma pisała - tych słodkich, czekoladowych karmelowych i NIGDZIE ich nie mogłam znaleźć, chyba nie są sprzedawane w naszym kraju :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wiesz.. niektóre z opisywanych przeze mnie zapachów rzeczywiście nie są w Polsce dostępne lub w ogóle wycofano je ze sklepów. Do tej pory najczęstszymi odwiedzającymi mojego bloga byli miłośnicy perfum o dłuższym stażu w "środowisku" i odpowiednio większej wiedzy ale Twój przypadek uświadomił mi, że warto brać pod uwagę także "nowicjuszy". :)
      Więc może powinnam jakoś oznaczać zapachy niedostępne w Pl czy nieprodukowane, jak sądzisz?

      I jeszcze drobna waga na koniec: dopełniacz od rzeczownika "perfumy" brzmi "perfum", jak w zdaniu: "nie znam tych perfum". :> Ot, kolejny środowiskowy konik to prawidłowe formy gramatyczne wyrazu "perfumy". ;P

      Usuń
  7. czekoladowe mrrrr muszą być cudowne:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A swoją drogą gdzieś nam się Wiedźma zagubiła?...

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne czekoladowe perfumy, ale kurcze ten z Sephory czuję tylko ja a osoby obok już nie ;( a szkoda ;D kiedyś w szkole czułam że laska miała i na kilometr było czuć, ciekawe dlaczego? Niby ten sam zapach albo bardzo podobny :) A odbiegając od tematu podoba mi się ta notka o Schwarzwald, nie miałam o nim pojęcia, mimo że interesuję się geografią zwłaszcza krajów niemieckojęzycznych :) Z przyjemnością będę odwiedzać częściej ten blog, jeszcze mam torchę do poczytania :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że zapytałaś mnie o to przez Fejsa, bo tutaj nie chciałam pisać, dopóki całkowicie nie wróciła mi jasność myślenia. :)
      Co do wyrazistości zapachów, to faktycznie bywa ona różna. Czasami perfumy siedzą tuż przy naszej skórze i takiego długiego śladu zapachowego, jak ten u dziewczyny, o której wspominasz, po prostu być nie może, bo nie taka danych perfum uroda. A czasem jest tak, że jeszcze po kilku godzinach po aplikacji de facto zapełnia się perfumami cały pokój, choć nasz węch już się do nich przyzwyczaił i uważamy, że pachnidło trochę już "oklapło"; tymczasem nic bardziej błędnego. :) Więc chyba pozostaje Ci to, co nam wszystkim: szukać, pytać i testować różne perfumy na własnej skórze. I dopiero potem - kupić flakonik z satysfakcjonującą zawartością. :)
      Ten region Niemiec chyba cały czas pozostaje trochę w cieniu Bawarii, o wiele silniej obecnej w umysłach osób spoza niemieckiego obszaru językowego; tak przynajmniej podejrzewam. :)

      Usuń
  10. masz rację, czemu wcześniej na to nie wpadlam? Haha :) Jestem pod wrażeniem, tak bardzo się na tym znasz, widac ze kochasz perfumy :) A posiadasz ulubiony zapach z tego miliona perfum czy wszystkie równo uwielbiasz? :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )