czwartek, 20 czerwca 2019

W południe lata na krańcu świata

Nie na krańcu świata, lecz w jego centrum, tu i teraz. Najbliżej jak się da, dosłownie za progiem, czeka magia. Nocy letniej nie tyle sen, co poranek. ;)
Zachwycający w swojej zdawałoby się niepozornej ale przecież zachwycającej łagodności. Lecz będziecie w stanie doświadczyć jej pod jednym warunkiem: jeżeli umiecie dostrzec magię w zjawiskach banalnych.

Dandelion autorstwa osoby, ukrywającej się pod pseudonimem Nuwadalice.

Tegoroczna Noc Kupały będzie dla mnie nieoczekiwanie łagodna. W czasie letniego przesilenia zwykle szukałam perfum wyrazistych, odważnie łamiących pogodowe stereotypy lub podkreślających pradawny, pogański charakter towarzyszących obecnym dniom uroczystości. Wiecie: kadzideł, dymów, surowych ziół albo chociaż naręcza narkotycznych kwiatów.

Jednak w roku 2019 postanowiłam odłożyć tradycję na bok, przynajmniej częściowo, w jej najbardziej oczywistym aspekcie. Zamiast niego wolę skupić się na pięknie i kruchości życia; na przysłowiowym "piórku na wietrze"; na ulotności tego, co w nas i otaczającym nas świecie najcenniejsze; na spokoju i błogości.
Jeżeli na erotyce, to idealnie nastoletniej: doświadczanej po raz pierwszy i z wielkiej miłości.

Ich odzwierciedlenie znalazłam w Habanicie l'Esprit, jednym z dwóch dostępnych współcześnie łagodniejszych wcieleń klasyka marki Molinard; tym bardziej mlecznym, aksamitnym, mniej strereotypowo wakacyjnym. :)
A przy tym delikatnym i odrobinę nostalgicznym, zupełnie jak widok dmuchawca. :)



Naturalnie subtelne roślinne piękno odzwierciedlają tutaj pyłkowe słodkości mimozy czy heliotropu, które jednak od początku wydają się być podległe akordom zmysłowym w rodzaju pięknego labdanum w otwarciu, czy pudrowo-cielesnego, nieco mydlącego się (ale to normalne na mojej skórze) piżma podczas dalszego rozwoju kompozycji.

Jednak perfumy te nie byłyby godne nosić nazwiska wielkiej Habanity gdyby nie odwołujące się do nich akordy żywic oraz drzazg! :) W białej wersji "uduchowionej" najważniejszy jest balsamiczny, dosyć słodki akord przywodzący na myśl takie klasyki współczesnego perfumiarstwa, jak pierwsze Candy od Prady czy Dune Diora. Nasza ulubiona perfumowa encyklopedia sugeruje, że stoją za nim benzoes, drewno różane oraz wspomniane już labdanum. Niechże będzie i tak. ;)
Z pewnością im dłużej zadajemy się z Habanitą l'Esprit, tym bardziej jasna i matowa, pudrowa się staje. Nie jest to jednak puder infantylny, słodziuteńki i pozbawiony sensu ale coś w rodzaju ciężkich oparów po romantycznym tête-à-tête pary zadurzonych w sobie nastolatków, gdzieś na rozpalonej czerwcowej łące, w cieniu rozłożystego drzewa i wysokich traw, w zapachu odległych róż, w stanie sennego oszołomienia.

Wiem, wiem, odleciałam, bo przecież większości ludzi podobne "ciężkie opary" absolutnie nie wydadzą się zachęcające nawet w najmniejszy sposób [nawet nie powinny, jeżeli tylko potraktować moją wizję dosłownie]. ;) Jednak nie piszę tu do większości - a przynajmniej taką mam nadzieję - lecz do grupy osób, których byle co nie odstraszy a skojarzenie "labdanum z animalnym piżmem" mogłoby wręcz zachwycić.
Dlatego piszę śmiało, sugerując Wam wszystkim nie tyle podglądactwo, ile uśmiech nostalgii czy chwilowy powrót do świata lat dziecinnych. "(...) on zawsze zostanie piękny i czysty jak pierwsze kochanie".

Nawet pomimo labdanum i piżma. ;)


Rok produkcji i nos: 2013, ??

Przeznaczenie: perfumy stworzone dla kobiet ale w mojej opinii jest to absolutny uniseks z samego środka skali; kto nie wierzy, niech powącha w perfumerii kilka co większych "męskich" przebojów od czasu 1 Million i wróci do Hl'Es. zrewidować pogląd. ;P
Poza tym chciałam zaznaczyć, że tzw. parametry użytkowe omawiane pachnidło ma przyzwoite: może nie ciągnie się za nosicielem kilometrami ale w bliskim sąsiedztwie ciała wiruje i mieni się, dopiero po pewnym czasie zmieniając w znacznie spokojniejszą, statyczną strukturę, przywodzącą na myśl rozgrzany marmur.

Trwałość: znaczna, bo w granicach pięciu godzin wyraźnej projekcji oraz kolejnych pięciu stopniowego wyciszania i zaniku.

Grupa olfaktoryczna: orientalno-piżmowa

Skład:

Nuta głowy: gałka muszkatołowa, labdanum, cytryna
Nuta serca: heliotrop, jaśmin, mimoza, róża
Nuta bazy: benzoes, paczuli, wetyweria, piżmo
___
Pierwsza ilustracja pochodzi z https://www.flickr.com/photos/nuwandalice/8963862004/

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo żałuję, że przestała Pani pisać.
    Trzymam kciuki, żeby wena przybyła, jeśli jej zabrakło, bo Czytelnicy na pewno są, ale może tak jak ja - po cichu siedzą.
    Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ogromnie za życzenia i wiarę we mnie. :) Obawiam się, że przed pisaniem powstrzymuje mnie nie tyle brak weny (chociaż może...?), co pewna blokada w umyśle; kiedyś zauważyłam, że formuła niekomercyjnego bloga wyczerpuje się średnio w 2-5 lat. Po tym czasie autorowi - jeżeli tylko na blogu nie zarabia - zaczyna brakować do niego serca. Niektórzy ratują się stopniową komercjalizacją, inni od początku tworzą nie samodzielne treści ale mało wiarygodny kontent reklamowy. Mnie jakoś żadna z tych dróg nie skusiła i dlatego blog od dawna zamiera.
      Lecz co jakiś czas wracają myśli, by jednak coś z nim zrobić. Odświeżyć szatę graficzną, wykupić domenę, zacząć znów pisać regularnie...
      Więc może w końcu zdecyduję się na ten krok. ;)

      Usuń
  3. Wg mnie szata graficzna jest bardzo czytelna i przyjazna czytelnikowi (spokojna, wyważona, bez oczopląsu), domena - na tym się nie za bardzo znam, ale jeśli aktualna działa, czemu ją zmieniać : )
    Trzymam mocno kciuki, żeby serca do pisania Pani nie zabrakło, a reszta może sama jakoś się zadzieje. : )

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )