czwartek, 25 lutego 2016

Notatki na marginesie recenzji


Poznań, Wrocław, Warszawa, Opole, Gdynia, Kraków i znów Poznań, potem Wrocław, Białystok, Warszawa kolejny raz, ponownie Poznań, Zgorzelec, Przemyśl, Szczecin i dalej Poznań...
Kenijczyk, Erytrejczyk, Kongijczyk, Hindus, indyjski Sikh, Egipcjanin, Irakijczyk, Marokańczyk, Palestyńczyk, Pakistańczyk, Syryjczyk, Brytyjczyk o afrykańskich korzeniach, Brytyjczyk pochodzący z subkontynentu indyjskiego a nawet Kubańczyk, Meksykanin, Indianin gdzieś z Ameryki Południowej, czy wręcz... znany wrocławski aktor i dyrektor Teatru Muzycznego Capitol, Konrad Imiela.

Nie jest łatwo żyć w Polsce, jeżeli ma się choćby odrobinę ciemniejszy odcień skóry czy czarne włosy; a jeżeli jeszcze do tego mówisz po polsku z akcentem (lub wcale nie władasz tym językiem), to już w ogóle masz przechlapane. Cóż, Polacy uwielbiają mścić się na Innych za to, że sami pozbawieni są tożsamości.
Nienawidzimy wszelkich przejawów Obcości, ponieważ nie jesteśmy pewni samych siebie. Swoją bezbrzeżną pogardę prezentujemy ostatnio tym silniej, im bardziej boimy się zmierzających ku Europie fal uchodźców czy imigrantów z Bliskiego Wschodu. Jak dzieci pozwalamy innym manipulować nami oraz naszymi obawami. Bo przecież dlaczego nie mielibyśmy się obawiać? "My jesteśmy ci dobrzy i praworządni. Jako porządni obywatele oraz troskliwi rodzice nie życzymy tu sobie żadnych terrorystów!" - tak myślimy.

Zapominając, że nie tylko historia ale nawet disnejowskie bajki uczą, iż największe zbrodnie i najgorsze łajdactwa ludzie popełniają właśnie w imię strachu. Dopuszcza się ich nie kto inny, jak porządni i praworządni obywatele, zatroskani o los swojego świata oraz bezpieczeństwo własnych rodzin.


Brzmi znajomo, prawda? ;) Przecież nawet wśród czytelników mojego blogu są miłośnicy ostatecznego rozwiązania kwestii islamskiej. Nie musicie się ukrywać; przecież widzę Was na Fejsbuku. ;>

Widzę i wiecie co? Świetnie rozumiem Wasze obawy. Powiem więcej: niewielką część z nich podzielam, bo ostatecznie czyż nie mam do stracenia równie dużo, jak Wy? Czy nie jestem Europejką z krwi i kości, kobietą wyzwoloną i przyzwyczajoną do swojej niezależności jak do powietrza? Czyż nie wyrosłam prosto z oświeceniowych tradycji rozumu oraz racjonalizmu? Czyż nie jestem wstrętną lewacką feministką ale też emocjonalną, kulturalną i biologiczną nieodrodną córą cywilizacji łacińskiej?
Otóż niekoniecznie.

Tak się bowiem złożyło, że ślepy los - na który przecież nie miałam najmniejszego wpływu - sprawił, iż przyszłam na świat w rodzinie obarczonej tatarskimi przodkami. I to z obu stron, po mieczu oraz kądzieli.
Jest to pokrewieństwo odległe, nie celebrowane w żaden sposób - ale istniejące. I wciąż widoczne, albowiem geny potomków Czyngis-chana mocnymi są. ;P

Możecie jednak powiedzieć, że w takim razie powinnam spać spokojnie. W końcu moja rodzina od pokoleń uważa się za Polaków (zresztą nic dziwnego, skoro 'tatarskie epizody" są odosobnione i dziś świadczą już wyłącznie o kresowych korzeniach obu moich rodzin) a także w większości przypadków od stuleci skwapliwie gromadzi różne dokumenty, wystawiane jej członkom przez lokalnych przedstawicieli kościoła rzymskokatolickiego. Test na Polkę i Europejkę powinnam zatem zdać w mgnieniu oka.
Pytanie tylko, w którym stadium rozkręcającej się akurat rasistowskiej paranoi będę zmuszona do niego przystąpić?

Rasiści i inni nienawistnicy są cierpliwi. Czekają na swój moment i uderzą, kiedy tylko nadarzy się okazja. Tego również uczy nas historia. Wszak nawet III Rzesza ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej rozpoczęła dopiero dziewięć lat po przejęciu władzy w Niemczech oraz trzy lata od wybuchu rozpętanej przez siebie ogólnoświatowej wojny, w samym jej środku. Tymczasem w Polsce weseli chłopcy Kukiza są dziś "zaledwie" w opozycji parlamentarnej. Mają jeszcze mnóstwo czasu, zanim zaczną zabijać tych, których nienawidzą najbardziej.
Czyli - między innymi - mnie.

Obecną sytuację w naszym kraju można w pewnym sensie porównać do Republiki Weimarskiej sprzed niespełna stu lat, kiedy wielu sfrustrowanych weteranów niedawno zakończonej pierwszej wojny światowej nie miało co ze sobą zrobić i, czując się wykorzystanymi oraz oszukanymi przez państwo a zdradzonymi przez społeczność międzynarodową, zaczęło spotykać się w piwiarniach, by zlewać pojedyncze żale i frustracje do wspólnego kielicha nienawiści. Tak rodziła się III Rzesza. Aż korci mnie, żeby w tym miejscu przypomnieć wszystkim niedawny zgorzelecki incydent, podczas którego nasz tutejszy weteran (!) iracko-afgański w ramach jakiejś kompletnie niekontrolowanej ochotniczej bojówki (!) pod bronią, w stroju pseudomundurowym oraz w towarzystwie owczarka niemieckiego (!) na smyczy całkowicie bezprawnie, na własną rękę oraz bez konsultacji z organami państwa "aresztował" (!) mężczyznę, którego podejrzewał o bycie nielegalnym imigrantem. Rzecz jasna niesłusznie. I dobrze, że tylko aresztował. Doceniam. Bo mógł zabić. ;>

Naprawdę Wam się to podoba?
Tak bardzo nie możecie doczekać się spirali wzajemnej nienawiści, w której rdzenni Europejczycy będą żądali głów zdrajców, natomiast prześladowana ludność muzułmańska chcąc nie chcąc uzna, że jej jedynymi stronnikami i obrońcami są ponurzy fanatycy z ISIS? Tak Wam tęskno do trzeciej wojny światowej? Poważnie??


Bo moim zdaniem należy zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy, żeby nienawiść i pogardę powstrzymać. Z obu (lub raczej wszystkich możliwych) stron. Jednak machina już ruszyła a moje zdanie się nie liczy. Ostatecznie jestem tylko islamskim pomiotem w ósmym pokoleniu.

Możecie powiedzieć, że taka domieszka znienawidzonej krwi jest zbyt wątła, aby opłacało się przepuszczać mnie przez uruchomione na nowo piece Auschwitz-Birkenau ale kto da mi chociaż promil gwarancji, że tym razem paranoja nie posunie się o wiele dalej, niż ostatnio? Przecież w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nauka poszła do przodu i pojawiły się nowe, niemal doskonałe metody precyzyjnego oddzielania ziarna od plew. ;>
Naziści musieli opierać się na świadectwach chrztu przodków do trzeciego pokolenia wstecz lub nawet na nieco komicznych dziś analizach stosunku nosa do łuków brwiowych czy kształtu płatków uszu; w XXI wieku wystarczyłby zaledwie włos, paznokieć albo patyczek, pośliniony przez delikwenta i już można badać DNA. Przed genotypem nie ma ucieczki.
[Swoją drogą... absolutnie nie dziwiłoby mnie, gdyby w konsekwencji realizacji tego czarnego scenariusza życie straciło wielu obecnych agresywnych przeciwników muzułmańskich imigrantów. W końcu naprawdę niewiele osób w tym kraju zna swoją rodzinę dalej, niż do trzeciego czy czwartego pokolenia, zatem łatwą do wyobrażenia staje się sytuacja, w wyniku której próbka śliny kogoś, kto dziś udostępnia teksty zachęcające do "agresji wobec ciapatych terrorystów" (kiepsko się czuję po napisaniu tego) postawiłaby tę osobę w jednym szeregu ze znienawidzonymi wyznawczami islamu. I żadne lajki na Fejsbuniu w niczym by jej lub jemu nie pomogły. Za to świeżo nabyta wiedza, po kim właściwie odziedziczyło się płaski nos, szerokie czoło i/lub ciężkie, opadające powieki - bezcenna! ;> ].

Na razie powoli zanurzamy się w bagnie ale wszystko wskazuje na to, że już wkrótce rozpętamy prawdziwe piekło. Rozum idzie spać, budzą się demony. A ja coraz mocniej boję się o jutro - swoje ale i Wasze. Przecież, w gruncie rzeczy, naprawdę Was lubię!

Podczas ostatniej rozmowy "na żywo" ze znaną wszystkim polskim perfumomaniakom osobą usłyszałam, że obecna sytuacja międzynarodowa zmierza prostym krokiem do wojny. Zgodziłam się, choć pewnie miałyśmy na myśli kwestie nieco odmienne. Zamiast o obrzydliwcach z ISIS, szturmujących Twierdzę Europa, pomyślałam raczej o kłębiącej się w nas, Europejczykach nienawiści i o murach, które między sobą stawiamy, niekiedy nieświadomie lub wbrew głosowi rozsądku.
O gniewie, który raz znalazłszy ujście, będzie zalewał świat coraz straszliwszymi falami.
O strachu, który popycha najlepszych ludzi do czynienia najobrzydliwszych potworności.
O pogardzie, która sprawia, że nawet najwrażliwsi ślepną.
I o Holocauście, który właśnie mi szykujecie. A może i sobie samym lub Waszym bliskim, kto wie?


Pewnie nie powinnam pisać o tym wszystkim w internecie. W końcu tylko czekać, aż zjawią się osoby już zainfekowane złem i zaczną mnie obrażać, pouczać tudzież wyśmiewać; zresztą bez świadomości, że po raz kolejny, nie drugi czy trzeci a pewnie i nie setny w dziejach świata powtarzają znany, wypróbowany schemat zaprzeczania rewolucji, dopóki ta się nie dokona.
A potem hulaj dusza, piekła nie ma! (Bo diabeł zląkł się człowieka).

Lecz może jednak nie będzie tak źle? Może zamiast trzeciej wojny światowej i eksterminacji na globalną skalę czeka nas "tylko" coś w rodzaju kolejnej wojny trzydziestoletniej? Ciągnąca się latami jatka każdego z każdym z powodu tysiąca mniej lub bardziej absurdalnych kwestii?
Dalej mrok, powszechny gniew, nienawiść, fanatyzm oraz cynizm, lecz tym razem na mniejszą skalę? Szczęśliwie bądź nie.
No cóż, chyba nie mamy innego wyjścia: zobaczymy. Bo że rozwiązanie rodzącej się właśnie sytuacji nastąpi jeszcze za naszego życia, tego jestem więcej, niż pewna. Przed nami mroczne czasy, Panowie i Panie. Możecie być tego pewni. Wbrew pozorom historia ludzkości toczy się wciąż tymi samymi koleinami i kto posiada odpowiednią wiedzę, bez trudu je rozpozna.

Jak już wspominałam, obawiałam publikować ten tekst. Może jednak jest właśnie na odwrót?
Może potrzebne są głosy sprzeciwu? Nawet tak ciche, jak offtopowy wpis na niszowym blogu hobbystycznym? Ostatecznie "lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach" i tak dalej. ;)

Miejmy więc nadzieję, że wszystko, co dzieje się obecnie jest tylko złym snem, z którego wkrótce się obudzimy. Miejmy ją. Przecież to ona umiera jako ostatnia.


Jaki tekst, takie i "optymistyczne zakończenie". ;)
___
Dziś noszę Rose Oud marki Yves Rocher, którego planowana recenzja stała się bezpośrednim bodźcem do napisania niniejszego wpisu.

P.S.
Ilustracja to kadr z Pięknej i Bestii autorstwa Walt Disney Studios a wypożyczyłam ją bezpośrednio STĄD.

3 komentarze:

  1. Och, my tutaj to nawet nie potrzebujemy tak bardzo innych od nas jak przybysze ze Wschodu bliższego i dalszego. Ostatnio mam wrażenie, że wystarczy być choć trochę innym od głównego nurtu i już się można poczuć niewygodnie, przynajmniej w sferze mentalnej. Smutny wpis, moja Droga, i smutna rzeczywistość. Nie podoba mi się ta nienawiść - i ta nasza, w sensie europejska i polska, i ta co zapalczywszych jednostek z tzw. obcych, która sprawia, że tak wiele osób jest przeciwko całemu ich światu jakby byli jednorodną grupą... Strach jest straszny.

    Swoją drogą, ciekawa jestem bardzo swoich korzeń. Nic o nich nie wiem, nie mam nawet pojęcia, jakie jest pochodzenie mojego rodowego nazwiska (nikt w mojej rodzinie tego nie wie, no - przynajmniej z osób, które znam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to, to, to! "Inność", na dobrą sprawę jakakolwiek, jest nam obecnie potrzebna jak tlen. Zresztą wspominałam o tym w podlinkowanym wpisie: co dzieje się z Polakami, kiedy wyjeżdżają pracować do zachodniej Europy i nagle muszą skonfrontować swoją wizję siebie, świata i "siebie w świecie" nawet nie z jedną odmienną wizją, np. angielską (czy szerzej brytyjską) ale też jednocześnie jamajską, tamilską, pendżabską i tysiącami innych. Wtedy taki Polak przaśny, buraczany, myślący o swojej tożsamości "tyle o ile", bo samymi stereotypami raptem się w tym całym tyglu gubi. Po prostu tonie. I potem wyskakują kwiatki w rodzaju "polscy nacjonaliści biorą aktywny udział w marszach antyimigranckich, organizowanych przez nacjonalistów brytyjskich, szwedzkich itd." Media z tamtych krajów nie mogą nadziwić się hipokryzji Polaków, przecież tak samo imigrantów (zarobkowych) ale przecież tutaj sprzeczności ani hipokryzji nie ma, nie takich świadomych. Zamiast nich występuje co najwyżej chaos poznawczy i ogromne zagubienie.
      I prawda, też teraz boję się przeogromnie a małe dowodziki strachu znajduję praktycznie co krok. Nasze SS, gestapo czy NKWD już się narodziło i właśnie zwiera szeregi. Obawiam się, że to ostatni moment, żeby nawiązać jakikolwiek dialog ze stroną przeciwną; za kilka(naście) lat możemy już mówić zupełnie różnymi językami.

      Bardzo Ci dziękuję za wyznanie w kwestii Twoich korzeni. Ono pokazuje, dlaczego właściwie we współczesnej Polsce nienawiść o podłożu etnicznym jest tak bardzo słaba i niedorzeczna. Bo ile procent z nas zna własne korzenie na kilkanaście pokoleń wstecz? Ilu może za nie ręczyć własną głową?
      No właśnie prawie nikt (poza Radziwiłłami, Potockimi oraz końmi z Janowa Podlaskiego, jak chwytliwie głosił wstępniak do artykułu w zeszłotygodniowej weekendowej "Wyborczej" ;) ).

      Usuń
    2. Jeszcze w kwestii dialogu a raczej jego obecnej niemożliwości: przecież wykonawcy ostatniego z zamieszczonych w tekście utworów dziś pluliby na siebie jadem z odległości kilometra. I to własnie z powodu poglądów.
      Tymczasem jakoś potrafili nie tylko spierać się ale też wspólnie pracować. I jakoś świat od tego się nie zawalił. Dziś rzecz nie do pomyślenia. Niestety.

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )