środa, 10 lutego 2016

Księżniczka na liściach tytoniu

Zapadam się w perfumy, jak w świeżo praną pościel, otulam nimi i jak księżniczka na ziarnku grochu opadam w ich tysiączne warstwy. Perfumy-poezja... ;)
Które to?

Tabac Tabou, najnowsze dzieło Parfum d'Empire.


Może i marka nie rozpieszcza perfumoholików zbyt częstymi premierami ale za niemal każde jej nowe pachnidło to staranne, dopracowane dzieło sztuki. Poza tym to chyba lepiej, że - w przeciwieństwie do tak wielu producentów, również niszowych i niezależnych - Marc-Antonio Corticchiato zdecydowanie stawia na jakość, zamiast na łatwiejszą (a na pewno korzystniejszą z finansowego punktu widzenia) ilość?
Choćby za to cześć mu i chwała! ;)
Lecz to tylko dygresja; wracajmy do naszego tytoniowego łoża.

Kocanki, wiosenne kwiaty i tytoń; schnąca w słońcu kumaryna oraz tabaka, kusząca załamaniami światła, w których ukrywa się organiczna, krystaliczna, gęsta ale nieprzedawkowana słodycz. Spory kawałek roku zamknięty we flakonie i schowany jako pocieszyciel na ponure, zimowe miesiące. Absolutnie rozkoszna, zmysłowa (acz niekoniecznie erotyczna) mikstura, w którą można zapaść się z błogim westchnieniem jak w satynową pościel.
Tak właśnie odbieram Tabac Tabou, kuszącą, skomplikowaną kompozycję: wielowarstwową ale sprawiającą wrażenie prostej. Od początku delikatnie uśmiechającą się do zgromadzonych wokół niej osób - bo Tabac Tabou posiada moc skupiania na sobie uwagi życzliwych, zaintrygowanych osób - melancholijnie wesołą delikatnych tchnieniem aromatycznego wonnego wiatru, przez nektarową woń kwitnących narcyzów o subtelnie zielonym, galbanowym wygłosie, przez narkotyczną moc suchych kocanki, kumaryny oraz miodu aż po głębokie opary mięsistej, aksamitnej tabaki, okalające olfaktoryczną pajęczynę od początku aż do jej zakończenia.

Marzenie, sen, złudzenie, najświetniejsza poezja i grafomania. ;) Tabac Tabou jest nimi wszystkimi. Pozornie prosta i niemal minimalistyczna, mieszanina w istocie zachwyca skomplikowaniem, precyzyjnym ułożeniem pieczołowicie dobranych i starannie wycyzelowanych elementów składowych. Najczystsze piękno, wynikające z prostoty.
Gdybym miała dla tych perfum znaleźć jakieś modne i nośne - a przy tym zmysłowe - porównanie, skojarzyłabym je z kuchnią śródziemnomorską. Wielką, sławną i ponadczasową przede wszystkim dzięki doskonałości prostych, kluczowych składników, z których słońce oraz kulinarna tradycja regionu potrafiły wydobyć absolutne maksimum smaku.
Mam wrażenie, że żaden Korsykanin nie powinien pogniewać się na podobne porównanie. :D



Rok produkcji i nos: 2015, Marc-Antonio Corticchiato

Przeznaczenie: zapach typu uniseks dla wszystkich miłośników nut paprociowych w ogóle a tytoniowych w szczególe, bez różnicy płci, wieku ani preferowanej diety. ;P
Na pewno kompozycja odznacza się popularną współcześnie (ale i typową dla czystych perfum) bardzo umiarkowaną, dyskretną projekcją, z czasem jedynie słabnącą; można je wyczuć najwyżej z odległości kilku-, kilkunastu centymetrów; za to kiedy już ktoś znajdzie się w polu rażenia perfum, jest już stracony i zauroczony! ;) Słowo.

Trwałość: jak na ekstrakt przyzwoita, ponieważ oscylująca w okolicach pół doby nieśpiesznego rozwoju oraz dalszych kilku godzin dyskretnego zamierania.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-orientalna

Skład:

kocanka, tabaka, narcyz, nuty trawiaste, piżmo, miód
___
Dziś noszę... Przemysławkę marki Pollena-Lechia. ^^

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://www.greendustry.eu/?m=201506

2 komentarze:

  1. Kocanka i tytoń - mrrrr... Znowu wodzisz na pokuszenie ;)
    Wiedźmo, czy Tabac Tabou ma się jakoś do Sables Goutal?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muahahahaha! ;> ;)
      Wiesz, kiedy pisałam ten tekst, nie wyczytałam wyraźnego podobieństwavale teraz, kiedy się nad nim głębiej zastanowić... Na pewno Sables jest bardziej kocankowe i chropowate, natomiast w TT więcej takiego komfortowego tabakowego śladu, jednak łączy je klimat. Taki spokojnie sjestowy bez popadania w kwiatkotandetę.

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )