wtorek, 2 czerwca 2015

Disney Channel à la française

Kiedy tylko usłyszałam o tych perfumach, w mojej głowie radośnie zabrzmiały tony muzyki Bizeta a przed oczami pojawił się van Goghowski duet portretów niejakiej Madame Ginoux. ;) Nadaremnie.

Bowiem imienniczka wszystkich tych utworów, Arlésienne marki L'Occitane en Provence - co tu dużo mówić - zwyczajnie nie dorasta im do pięt. Mieszanina jasnych i świeżych kwiatów na ozoniczno-chemicznym, usilnie leciutkim podłożu zupełnie nie pasuje także do magnetycznego prowansalskiego miasta Arles.
Po co więc powstały te perfumy?


Odpowiedzi udziela nam filmik reklamowy pachnidełka. ;)
Mieszanka oparta o akordy konfiturowej, papierowej różyczki, laboratoryjnego pastelowego fiołeczka oraz jasnych, leciutko orientalizujących drzewniątek ze słodziuteńkim soczystym cytrusikiem w pierwszych sekundach otwarcia ewidentnie została skomponowana dla dziewczynek, młodszych nastolatek.

Z całą pewnością nie jest to kompozycja przeznaczona dla kobiet "eleganckich i tajemniczych", jak chciałby tekst reklamowy soczku. Sama powiedziałabym, że jest dokładnie na odwrót: mało które perfumy kobiecie chcącej uchodzić za "elegancką i tajemniczą" pasują mniej, niż Arlezjanka l'Occitane. :] Faktycznie tak miękka, delikatna, subtelna i chcąca za wszelka cenę przypodobać się każdemu i każdej, że we mnie budząca silne odruchy obronne.
Kompletnie nieprzekonująca, twórczo nieprzemyślana, idąca na łatwiznę, boleśnie przewidywalna, nudna. Żadna. Zmarnowano taką świetną nazwę!

Tak jest, kiedy zapach (nie) rozwija się i (nie) gości na skórze dorosłej kobiety. Natomiast u dziecka jego przebieg może wyglądać zupełnie inaczej a na dodatek pięknie podkreślać naturalny wdzięk, kobiecość, która dopiero co się narodziła. ;)
Dlatego, jeżeli tylko wśród rodziny i przyjaciół macie przypadkiem dziewczynkę od dziesiątego do (maksymalnie) czternastego lub piętnastego roku życia, która w najbliższym czasie będzie np. obchodzić urodziny, możecie śmiało rozważyć sprezentowanie jej Arlésienne. :) Jednak niech to nie będzie przypadkiem Wasza córka! Gdybym miała córkę w tym wieku, wolałabym wręczyć jej raczej coś w stylu les Secrets de Sophie od Guerlain.
Pomyślcie o tym. Zasługujecie na córki z lepszym gustem zapachowym, niż ten honorujący Arlésienne. ;>


Rok produkcji i nos: 2014, ??

Przeznaczenie: zapach stworzony dla kobiet o projekcji praktycznie nieistniejącej, bliskoskórny od samego początku. Co może oznaczać, że pachnidło nie będzie przeszkadzać w żadnej okazji, pozostanie podrzędne wobec wszystkich i wszystkiego.

Trwałość: jakieś cztery godziny...? Może pięć, nie więcej.

Grupa olfaktoryczna: kwiatowa

Skład:

Nuta głowy: mandarynka, szafran (?)
Nuta serca: róża, konwalia, fiołek
Nuta bazy: bób tonka, drewno sandałowe oraz inne akordy drzewne
___
Dziś la Fin du Monde marki État Libre d'Orange.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi STĄD i jest kadrem z reklamy Arlezjanki na stronie jej [reklamy :) ] producenta.

6 komentarzy:

  1. Nie umiem o tym zapachu powiedzieć nic dobrego. Papierowa różyczka, o, to dobre określenie. W ogóle jest jakiś taki... papierowy. Jakby zapach blottera był jego nieodłączną częścią, nawet na skórze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapach blottera nawet na skórze? Świetne spostrzeżenie! :) Naprawdę trafne.
      Wiesz... zastanawiałam się, po co w ogóle skomponowano te perfumy, tak bardzo są nijakie (i tak diametralnie nie pasuje do nich marketingowa gadka) i wyszło mi, że chyba tylko dziewczynki mogłyby poczuć się w nim pewnie oraz zmysłowo. ;) Szkoda, że nie zamieściłam tego wpisu dzień wcześniej, bo na Dzień Dziecka byłby jak znalazł. ;P

      Usuń
  2. To powszechne wśród zapachów oriflame i avonu, pachną zwykle tak że oprócz często mydlano-pudrowych nut można wyczuć, papier gazetowy, i nie mowie tu o katalogowych stronach tylko na skórze, to wina oczywiście molekuł woody amber które mogą dawać taki wydźwięk i umiłowanie do dziewczęcego lekko spoconego pudru różowiutkiego którego nie trawie, i w żadnych moich perfumach go nie ma, bo daje też taki efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nieprawda ! Kiedyś dawno , bardzo dawno temu Avon prdoukował świetne perfumy , co zmieniło się jakieś piętnascie lat tamu . Ale sądząc z fotografii Kolega jest zbyt młody , żeby to pamiętać . ( - ; Wiem , bo sama byłam wtedy ich konsultantką . ( - : Tylko że nie w Polsce .
      Tego zapachu nie znam i chyba już nie poznam . X D

      Usuń
    2. Kacprze - to nie do końca tak; zgadzam się bardziej z Anonimką, niż z Tobą (choć spostrzeżenie masz słuszne), ponieważ to rynek i panujące na nim dziś trendy wymuszają taki a nie inny charakter perfum marek najbardziej popularnych.
      O ile takie Guerlain albo Chanel mogą czasem pozwolić sobie na wypuszczenie w świat czegoś dziwnego lub niekomercyjnego (ale to i tak raczej w limitowanych, butikowych liniach niż do powszechnej sprzedaży), o tyle marki tańsze i (jakby to ująć...?) bardziej "ludowe" uzależnione są od kaprysów grup testowych oraz tego, co aktualnie jest bestsellerem.
      Choć i to nie znaczy, że w Avonie czy Oriflame nie można znaleźć perfum bardziej ambitnych (vide: Giordani, Architect, duet Sir oraz Lady Avebury...). Owszem, są to zapachy zgodne z popularnym gustem i trudno po nich oczekiwać składników oszałamiającej jakości... ale czy po współczesnych wypustach "ekskluzywnych" marek niszowych można? ;> Kiedyś Geza Schoen wprost opisał, jak wyglądał proces tworzenia pierwszych zapachów dla Clive'a Christiana; no cóż, artyzmem i meastrią oraz poważnym traktowaniem sztuki perfumiarskiej nazwać tego nie było można. :]

      Usuń
    3. Anonimko - miałam okazję poznać kilka pachnideł Avon sprzed lat z zgadzam się, że były sporo lepsze od współczesnych ale przecież i tak przypominały bestsellery z czasów, kiedy to one dopiero pojawiały się na rynku. ;) Niemniej jednak były dobre - bo popularne wówczas perfumy też były dobre. :D
      Zresztą nie wydaje mi się, żeby Kacper miał na myśli ogólną marność produktów tych marek ale raczej nawiązywał do ich współczesnej kondycji. ;)

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )