środa, 22 kwietnia 2015

Retro oud na skraju modernizmu, czyli perfumy podwójnie modne

Lubię grafikę z przełomu wieków XIX i XX oraz tę z lat 20. i 30. tego ostatniego: wyraziste barwy, charakterystyczna kreska, wzory geometryczne lub roślinne nieodmiennie robią na mnie dobre wrażenie. Nie przeszkadza mi, że zarówno secesja, jak i późniejsze art déco zgodnie mieszczą się w granicach tego, co współcześni krytycy sztuki uważają za kicz. Przeciwnie, oba kierunki artystyczne uważam za wspaniały przykład ówczesnej popkultury: akceptowany, chętnie rozbudowywany oraz powielany; dla oka to sama przyjemność. ;) Szczególnie, kiedy za ich przykład służą nam dzieła zafascynowanego baśniami oraz Orientem amerykańskiego artysty nazwiskiem Fred L. Packer.

Przypomniałam sobie o nich, testując pewne sympatyczne, dosyć stereotypowe ale w istocie klasyczne perfumy o klarowności i barwie według mnie wyraźnie sugerujących, jakoby miały naprawdę dużo wspólnego z art nouveau oraz art déco. :)
Aoud Night marki Montale.


Mam wrażenie, że w tej mieszance wszystkie nuty rozrysowane zostały bardzo czysto i precyzyjnie, grubą, ostrą ale miękką kreską. Klasyczny duet nasyconej ale dystyngowanej róży z ciemnym, lizolowo-ciepłym oudem na kremowej sandałowcowo-ambrowej podstawie automatycznie każe mi pomyśleć nie tylko o Black Aoud i Dark Aoud tej samej marki ale także, dzięki ciepłemu, spokojnemu, drzewno-orientalnemu duchowi mieszanki, o Oud Royal z prywatnej serii perfum Armaniego.
Nieco później do róży z oudem i nienachalnie zmysłowym, ambrowym sandałowcem dołącza ostrzejszy akcent w postaci ciemnej woni skórzanej. Co również jest połączeniem często spotykanym, popularnym ale bardzo, bardzo przyjemnym. Ostatecznie trochę mrocznej, drapiącej wyrazistości nikomu nie powinno przeszkadzać. ;) Szczególnie, kiedy całość stopniowo zestala się na ludzkiej skórze, z olejków i drzazg konsekwentnie przemieniając w kruche, transparentne kryształki, z czasem odsuwając kwiat na dalszy plan a zamiast niego promując ciemniejsze, bardziej "niszowe" zestawienie oudu ze skórą, sandałowcem i akordem ambrowym, uroczo złamane nienachalną i niejadalną, drzewno-fruktozową (dokładnie to gwajakowo-śliwkowo-jagodową) słodyczą.
Pojawia się nawet kilka rozgrzewających, złotych nitek szafranu oraz piekąco-matowy pyłek świeżo startej gałki muszkatołowej rodem z Aoud Leather, też od Montale. :) Jest prawdziwy czy to tylko halucynacje mojego nosa? ;) Chyba to pierwsze, ponieważ im dłużej mam na sobie Oudowe Noce, tym oczywistszy staje się ich orientalny rodowód.


Są nowoczesne ale jednocześnie w podejrzany sposób bardzo retro, efektowne i wyrafinowane, jednak bez trudu trafiające do emocji szerokiego grona odbiorców. Coś sobą przekazują, o czymś opowiadają.
O czymś bliskim większości z nas, o czymś, wobec czego odczuwamy co najmniej sentyment (ale częściej wciąż rozumiemy i podziwiamy).

Aoud Night zawiera w sobie niemały kawałek aktualnej estetyki, nie tylko wizualnej ale też zapachowej. Bez art nouveau secesją zwanej ani bez art déco nie powstałyby tak popularne dziś wzornicze trendy, jak glamour czy minimalizm; bez dwudziestowiecznych reinterpretacji tematyki orientalistycznej na gruncie perfum dziś nie mielibyśmy ani Shalimara, ani Mitsouko, ani Opium czy Dune; ani perfum szyprowych, ani wyraźnych drzewnych nut w zapachach dla kobiet - ani niszowych mód na kadzidło albo oud.
Czyli, jak widać, wszyscyśmy z nich.

Zaś Aoud Night marki Montale świetnie pokazuje, czym na gruncie sztuki olfaktorycznej jest popkultura i nurt retro. Jak mogą być żywe, stylistycznie jednocześnie wysmakowane, przewidywalne i chwytające za serce, jak ciekawe może być śledzenie ich kontekstów.
Między innymi tym właśnie jest dla mnie perfumowe hobby.


Rok produkcji i nos: 2014, ??

Przeznaczenie: zapach typu uniseks z samego środka skali, dla wszystkich miłośników woni drzewnych, oudowych i orientalnych. :) Charakteryzuje się mocą typowo montalowską, projektując śmiało na całe pomieszczenie i zostawiając za uperfumowaną osobą średnio długi ale zwarty, łatwy do wytropienia ślad. Dopiero po ok. dwóch-trzech godzinach słabnie, zmieniając się w gęstą i żywą aurę.
Na wszystkie okazje, ze szczególnym uwzględnieniem albo całkowicie nieformalnych, albo Bardzo Poważnych i Oficjalnych. Zimą przyjemnie otula i ogrzewa, latem z pewnością zmniejszy różnicę temperatur między wypachnionych człowiekiem a upalnym otoczeniem, wyraźnie poprawiając nasze samopoczucie. :D

Trwałość: około dwunastu-piętnastu godzin wyraźnej emanacji.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna (oraz orientalna)

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, cytryna oraz inne cytrusy, "soczyste nuty owocowe", oud
Nuta serca: paczuli, róża
Nuta bazy: drewno sandałowe, drewno gwajakowe, akord ambrowy, białe piżmo, skóra
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. https://www.pinterest.com/pin/81627811970175999/
2. https://www.pinterest.com/pin/483222234990905006/

4 komentarze:

  1. Droga Wiedźmo, z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam tę recenzję -- to jedne z moich ulubionych perfum. Ponoć pachną na mnie wyjątkowo dobrze. Zbieram za nie wiele komplementów, a nawet dostałam flakon w prezencie -- bo zauroczyło to, jak ów zapach się na mnie układa, lubego. Jest mi w nich bardzo... wygodnie.

    To też jedne z pierwszych perfum, o których napisałam u siebie, zapewne bardzo kanciastą jeszcze opinię. Skojarzyły mi się ze śpiącą niedźwiedzicą (niby oswojona, ale nie do końca) i widzę, że u Ciebie skojarzenia idą podobnym torem. To znaczy, że też wydają Ci się równocześnie popularne, znajome i trafiające w gust szerokiego grona, a zarazem mające coś unikalnego do zaoferowania. :)

    A secesja -- jest piękna. Ja mam jeszcze ogromną słabość do prerafaelitów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadanie takich właśnie perfum, zachwycających otoczenie, to coś wspaniałego. Szczególnie, kiedy dotyczy to zapachów mniej stereotypowych i rzadko spotykanych na ulicach, jak właśnie Aoud Night. To znaczy, że ludziom takie wonie naprawdę się podobają i wcale nie trzeba koniecznie inhalować ich owocowymi soczkami. ;)
      A sprezentowanego flakonu gratuluję! :)

      Bardzo ciekawy przykład z niedźwiedzicą. Faktycznie najwyraźniej obie czujemy w nich coś bardzo podobnego. :)

      Prerafaelici też super! :D Oglądałaś: http://www.filmweb.pl/serial/Desperate+Romantics-2009-507243 ? Bo ja jeszcze nie miałam okazji ale kiedyś bym chciała. :) A podobno warto.

      Usuń
  2. Niestety nie oglądałam, z filmami jestem trochę na bakier, ale będę go mieć na oku -- znaczy, w pamięci. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym, że nie wiem, czy można w Pl kupić płytę z tym serialem (na to, że ktoś go puści w tv nawet nie liczę). :]

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )