niedziela, 26 kwietnia 2015

Mysterium tremendum et fascinans, czyli dlaczego perfumy bywają czarne?

Jeżeli lata studiów czegoś mnie nauczyły, to na pewno sposobu myślenia i doświadczania rzeczywistości; zrozumiałam wtedy, że widzimy świat tak a nie inaczej niekoniecznie, ponieważ tak właśnie jest ale że odbieramy go w określony sposób tylko dlatego, że akurat za taki go uważamy. A mówiąc prościej: jako ludzkość przejawiamy zgubną skłonność do traktowania interpretacji i opinii jako obiektywnych faktów.

Prześledźmy rzecz na wciąż boleśnie aktualnym, jaskrawym przykładzie. Naziści wcielili w życie Holocaust bynajmniej nie dlatego, że ówcześni Żydzi uskuteczniali irytujący zwyczaj masowego przemieniania się w insekty rodzaju Pediculus i roznoszenia tyfusu wśród nie-zmiennokształtnej ludności ale z głębokiego przekonania, że akurat ta grupa etniczna jest równie bezwartościowa, co wspomniane robale. Nie z powodu domniemanego (bzdurnego ale logicznego z matematycznego punktu widzenia) faktu lecz z racji sprzężenia pokrętnych interpretacji, nienawistnych opinii, niemoralnych skrótów myślowych. Rozumiecie już, o co chodzi?
Więc tego właśnie nauczyło mnie studiowanie - aby nigdy, pod żadnym pozorem nie traktować żadnej kwestii jako bezdyskusyjnej, obiektywnie prawdziwej, danej raz na zawsze. Że wszystko może być warte zastanowienia i głębszego poznania, rozpatrzenia w odniesieniu do różnych kontekstów. Pewnie dlatego z dużą rezerwą podchodzę do wszelkich polityczno-religijnych dogmatów, które ktoś próbuje mi wciskać jako prawdy objawione. Nie ufam im a czasem nawet się boję; przynajmniej, dopóki nie zgłębię zagadnienia od kilku lub kilkunastu różnych stron dbając, aby precyzyjnie oddzielić fakty od opinii na ich temat. Dopiero wtedy mogę wyrobić sobie własną.

Identycznie staram się traktować nie tylko kwestie ważne ale i drobiazgi lub ciekawostki. Tam, gdzie większość z Was, nieobdarzona genem antropologicznej wnikliwości, widzi coś banalnego lub całkowicie naturalnego, ja dostrzegam skomplikowane procesy, symbolikę, odtwarzanie jakiegoś obrzędu. Często wiele z pierwotnego znaczenia zdążyło już się zatrzeć ale my wciąż i niezmiennie odtwarzamy gesty oraz zachowania naszych przodków sprzed setek i tysięcy lat. Na przykład: czy ktokolwiek z ludzi hobbystycznie pokonujących wspinaczkowe ścianki w ogóle myśli o oddawaniu w tym czasie czci bogom? ;) A jednak w dalszym ciągu zdobywamy góry - sportowo lub turystycznie - i wciąż wiąże się to z ogromnymi, często wzniosłymi emocjami.
Mówię Wam: kiedy tylko zaczniecie cały świat postrzegać w podobny sposób, już nic nigdy nie będzie takie, jak dotychczas. Analityczny umysł sprawdza się bowiem nie tylko u ścisłowców. ;) [Inna sprawa, że równocześnie ze zrozumieniem funkcjonowania społeczeństw zmaleje u Was posłuch wobec autorytetów obieranych pochopnie, bez przemyślenia; bez Waszej prawdziwie świadomej zgody już nigdy żaden polityk ani biskup nie będzie rządził Waszym mózgiem. :> W pakiecie ze świadomością dostaniecie zatem dorosłość i odpowiedzialność. ;) ]

Czasami warto w podobny sposób spojrzeć na praktycznie dowolne zagadnienie; odkurzyć je trochę, postawić w świetle nowych faktów albo tak utartych, że już niemal zapomnianych (a na pewno spowszedniałych) znaczeń. Na przykład kwestię pewnego popularnego, wykorzystywanego nagminnie perfumowego skojarzenia. :)


In Black, Black Orchid, Black Afgano, Black Cashmere, Man in Black, Black Tourmaline, Black Onyx, Back to Black, Black, Artisan Black, Polo Black, Majestic Black, Seduction Black, Vintage Black, Black XS, Unforgivable Black, Black Violet, Black Purple, Black Intensive Oud, Black Musk, Black Amber...
Ambre Noir, Noir de Noir, Incense Noir, Perle Noire, Encre Noire, Lady Noire, Geisha NoireOr Noir, Jasmin Noir, Coco Noir, Café Noir, Rose Noir, Angélique Noire, Vanille Noire, Eau Noirela Petite Robe Noire, Serge Noire, Chambre Noire, Magie Noire, Nuit Noire...

Są ich dziesiątki albo setki - nazwy perfum nawiązujące do czerni, perfumy zapakowane w czarne flakony, flankery oraz limitowane edycje bestsellerów zaopatrzone w bogate skojarzenia z czernią. Jest tego tyle, że trudno mówić o przypadku.
Czerń i perfumy po prostu muszą być ze sobą jakoś powiązane i każdy Macierewicz Wam to powie. ;)

Pobawmy się więc w antropologów i spróbujmy zrozumieć, skąd wzięło się owo częste powiązanie. :)
Przy okazji proponuję, abyśmy jako Europejczycy świadomi faktu, że współczesny przemysł perfumowy wywodzi się bezpośrednio z naszego kontynentu, poszli za skojarzeniami czerni obecnymi w tutejszej kulturze, bez ryzyka zabłądzenia w interpretacje dalekowschodnie czy starożytno-egipskie. I bez nich zapowiada się huk roboty. ;)
Do dzieła więc!

Jakie są Wasze pierwsze skojarzenia ze słowem "czerń"? Noc, ciemność, tajemnica, spisek, elegancja, dobry gust, uwodzenie, seks, władza, dostojeństwo, majestat, niepokój, diabeł, piekło, mrok, spokój, niejasność, tępota, śmierć, żałoba, smutek, melancholia, post, złudzenie optyczne, szczupłość, negatyw a może coś jeszcze innego?
Jednak śmiem twierdzić, że wymieniłam podstawowe zestawienia i na mojej liście znalazło się przynajmniej parę Waszych odpowiedzi. :) Nietrudno zgadnąć, dlaczego: w kulturze europejskiej czerń najczęściej towarzyszy kwestiom albo zdecydowanie negatywnym, albo budzącym ambiwalentne uczucia a próby zmiany jej kulturowego znaczenia podejmowane są zaledwie od około stu lat.

Zarówno część tutejszych religii przedchrześcijańskich, jak i samo chrześcijaństwo to kulty solarne, skupione wokół Słońca, jego życiodajnego światła oraz energii. Zatem noc, czas gdy na niebie nie widać naszej gwiazdy, kojarzy się w nich z czymś niepokojącym, chaotycznym oraz złym. Z czymś, czego należy unikać.
Więc nic dziwnego, że jej barwa - będąca w istocie brakiem kolorów, czymś anormalnym - otrzymała w Europie szczególne, wyjątkowe znaczenie. Jest kolorem bezwzględnego przeciwnika dobrej i doskonałej istoty boskiej, zestawionym z chaosem, niepokojem, złem, wyrzeczeniem, nie-życiem, śmiercią i rozpaczą. Wszystko to oznacza, że jej bagaż jest zbyt poważny do udźwignięcia przez pierwszą osobę z brzegu. Aby móc mierzyć się z czernią, człowiek winien posiadać cechy w jakiś sposób wynoszące go ponad przeciętność. Albo być istotą z gruntu niemoralną. ;) Tak kiedyś uważano.
Właśnie stąd wyniknął zwyczaj kojarzenia z czernią rycerstwa (np. Zawisza Czarny ;) ) a później mundurów wojskowych czy policyjnych, duchowieństwa, naukowców (tu czerń sutanny albo togi miała oznaczać wyrzeczenie i namiętność do wiedzy), sędziów i prawników (dostojeństwo, kategoryczność, rozstrzygająca ślepota sprawiedliwości). Wszystkie te zawody łączą powaga wykonywanej funkcji, nieprzeciętna odpowiedzialność za losy, myśli i czyny innych ludzi, wysoki autorytet społeczny czy, w sytuacji idealnej, moralny nakaz odwagi w myśli, słowie oraz uczynku, nawet w niesprzyjających jej okolicznościach. Nosząc czerń oznajmiasz światu, że jesteś kimś szczególnym lub ściślej: sprawujesz szczególną funkcję.

To jedno z tych zagadnień, o których zwykle się nie rozmawia ale, jeżeli tylko pomyślimy nad nim trochę dłużej, staje się jasne i oczywiste. Zresztą nie musimy wcale roztrząsać powyższych kwestii, żeby rozumieć je gdzieś w podświadomości. Ostatecznie wymieniłam tu większość tzw. zawodów zaufania publicznego [a nawet wszystkie, jeżeli podepniemy lekarzy, nauczycieli i architektów do kategorii "naukowcy" a strażaków do "mundurowych"]. ;)
Niestety, fakt powszechnej znajomości szczególnych konotacji czerni nie ominął również członków subkultur oraz innych buntowników bądź jawnych burzycieli porządku społecznego. :] Oni również, nosząc czerń, chcieliby być postrzegani jako osoby szczególne; jednak tutaj zamiast odpowiedzialności czy powagi cechą wspólną byłaby li i jedynie pycha. Na ten rodzaj czerni społeczeństwa Zachodu i okolic nie dają się łatwo nabrać, zwyczajowo kojarząc go z najbardziej podstawowym zestawem "czarnych skojarzeń", gdzie prym wiodą chaos, bezsens, śmierć czy zło. Niemniej jednak od drugiej połowy XX wieku fakt bycia antysystemowym buntownikiem coraz częściej traktowany jest jako zaleta (co poniekąd ma sens; tacy na przykład poeci czy kompozytorzy Romantyzmu również bywali buntownikami).

Co z tym mogą mieć wspólnego perfumy?
Ano przede wszystkim... marketing. ;)


Niezależnie, czy wolisz uchodzić za osobę predestynowaną do ważnych funkcji, odpowiedzialnego władcę tłumu albo umysłu, czy raczej niepokornego buntownika - a w obu przypadkach przy okazji kogoś, komu nieobce są nocne rozrywki - będziesz cenić sobie skojarzenia z czernią lub przynajmniej z nocą. :) Polecisz na nie jak ćma do światła a kot do kocimiętki. ;) Jestem tego pewna; to również i moja słabość.

Oprócz czerni kochamy jeszcze olfaktoryczne skojarzenia z nocą, powszechne zarówno wśród perfum niszowych, niezależnych, butikowych, projektanckich, celebryckich jak i zupełnie popularnych, wychodzących pod egidą marek takich, jak Avon czy Oriflame. Poddajemy się jej z ochotą, od lat niezmiennie jednocześnie przestraszeni nią i zauroczeni.

Noc kusi nas i odstrasza, fascynuje i onieśmiela. Choć wiąże się z utratą pewności przez istoty dzienne, czczące i kochające światło, wprost uwielbiamy z nią flirtować. :) Pociągają nas jej odmienność, jej graniczność i niejednoznaczność, całkowita inność w stosunku do "naszej" rzeczywistości. Jednocześnie kochamy ją i nienawidzimy, prowadząc z nocą niemal erotyczną grę.

W jednej z moich ulubionych książek naukowych, fenomenologicznym leksykonie Piotra Kowalskiego pt. Kultura magiczna pada takie zdanie: "Noc, cisza, pustkowie przywołują automatycznie całą serię określeń, które stosuje się do przedstawienia obcej krainy śmierci: nierozróżnialność, destrukcję, bezruch i bierność; za każdym razem dotyczy to zniesienia wszelkich opozycji, a więc szansy na zastosowanie ludzkich sposobów organizowania świata". (s. 351)
To właśnie dlatego nocą mogą spotykać się sekretni kochankowie, członkowie tajnych stowarzyszeń czy sekt, organizatorzy spisków lub po prostu wszelkiego rodzaju balangowicze, poszukiwacze mocnych wrażeń, ćmy barowe. "Noc, cisza, pustkowie" - to teren wymarzony dla wieszcza układającego w myślach wersy Stepów akermańskich, dla dwójki ludzi, których przypadkowe spotkanie zaowocuje planami wspólnego życia a nawet dla polujących na zagubione turystki zdeformowanych seryjnych morderców-kanibali. ;) Poezja, romans albo horror - oto, co daje nam kulturowe doświadczanie nocy.

Noc to czas pierwotny, czas, na który jako ludzie nie mamy wielkiego wpływu, czas należący do Natury podczas, gdy my wolelibyśmy Kulturę. Jednak przez tysiące lat cywilizacji zdołaliśmy wypracować niezawodne metody ujarzmiania Natury przez Kulturę: na przykład korygowanie woni ludzkiego ciała (Natura) zapachem sztucznie wykreowanych perfum (Kultura). I tu właśnie widzę miejsce dla pachnideł, w których nazwie lub flakonie występują skojarzenia z czernią albo nocą.
Perfumy, jako element Kultury, przejmują "wrogą" symbolikę nocnej i ciemnej Natury; są jakby piętnem na jej niezrozumiałym ciele, usiłują nią zawładnąć ale i oswoić. W dużym skrócie. ;) Tak właśnie szukamy sposobu na zrozumienie czegoś, co wciąż i wciąż wymyka się zrozumieniu, co jest obce naszej naturze. W perfumach z "black", "noir", "night" czy "nuit" w nazwie staramy się znaleźć albo ochronę przed niebezpieczeństwem w ciemnościach (a więc zapach jako kamuflaż) albo wprost przeciwnie, natchnienie do chaosu i destrukcji obowiązującej rzeczywistości (zapach jako operator zmiany w chwilach przejściowych).

Czego więc byśmy nie planowali, ukrywając się w tłumie albo celowo zwracając na siebie uwagę starając się go skłócić, w pierwszej kolejności staramy się zaopatrzyć w jakiś amulet, który pomoże nam zrealizować zamiary. :) Szukając wojny czy zgody, szukamy również nocy i ciemności. A te, dzięki intuicyjnej przemyślności (chyba nie do końca świadomych swoich działań) speców od marketingu we współczesnym świecie najprędzej możemy odnaleźć właśnie w perfumach.
Nie zawsze wiedząc, iż w istocie poszukujemy mitycznej, przedhistorycznej absolutnej jedności świata, monoteistycznego Raju bądź Złotego Wieku z mitologii greckiej. Albo... czegoś jeszcze. ;)

"W planie kosmogonicznym opozycja ciemności i światła odpowiada podstawowej dychotomii śmierci i życia; jest jedną z par opozycyjnych elementów tworzących Wszechświat i sił uczestniczących w jego funkcjonowaniu. Noc wiąże się z tym, co żeńskie, a więc z wegetacją, narodzinami i rozpadem. Egipska bogini Nieba, Nut, każdego ranka rodzi boga słońca Re, który reprezentuje to, co męskie i władcze we Wszechświecie. [Można więc wysnuć wniosek, że również i my, będąc Re staramy się znaleźć jedność z Nut - przyp. wzp] Najbardziej plastycznie tworzącą świat dychotomię jasności i ciemności przedstawia połączenie in i jang, podstawowych przeciwstawnych zasad (...) w filozofii chińskiej.  Dopiero razem (...) tworzy się obraz całości, pełni życia. Ciemność znajduje się w jednym szeregu z tym, co negatywne, żeńskie, wilgotne, bierne (in), jasność wiąże się zaś z pozytywnym, męskim, aktywnym, suchym (jang); noc i dzień to również ziemia i niebo. Walka między jasnością i ciemnością stanowi więc o istocie i dynamice świata, mówi też o konflikcie dobra i zła, mocy kreatorskich i destrukcyjnych. (...) w ten sposób mit wyznaczył zasadę, jaka musi się zrealizować w życiu człowieka. Chodzi więc o ofiarę, dzięki której może narodzić się nowa postać życia ludzkiego [albo nowe życie w ogóle ;) - przyp. wzp]".

Piotr Kowalski, Kultura magiczna. Omen, przesąd, znaczenie, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 352.

Chcecie przykładu z dziedziny perfum?
Bardzo proszę, oto on! Jeden z moich ulubionych. :)


___
Dziś noszę Rashę marki Rasasi.

P.S.
Dwie pierwsze ilustracje to kolaże mojego autorstwa, sklejone z grafik promocyjnych poszczególnych zapachów.

4 komentarze:

  1. Cóż za intelektualna uczta. :)

    Ja mam podobne refleksje odnośnie tego, czego nauczyły mnie studia. Chyba urok studiów tzw. humanistycznych. Ma to swoje plusy i minusy. Studiowałam m.in. kulturę i literaturę brytyjską i amerykańską, najbardziej ciągnęło mnie w stronę kultury amerykańskiej i gender studies. Wolę nawet nie wspominać, ile razy zagotowała się we mnie krew przy okazji dyskusji nt. gender, która całkiem niedawno przetoczyła się wielką falą przez polskie media.

    Ja do tej pory nie rozpatrywałam czerni w perfumiarstwie jako osobnego zjawiska, ale jako część większego trendu. Od paru lat kultura popularna przeszyta jest mrokiem na poziomach wielu, a czerń stała się nowym różem. Od Monster High dla dzieciaków, przez Twilight dla nastolatków, po True Blood, Grę o tron czy o zgrozo, 50 twarzy Greya dla dorosłych. Również czarnych perfum obrodziło jak grzybów po deszczu. Ze swojej perspektywy, postrzegam to jako upoetyzowanie, trochę oswojenie podskórnych, i nie tylko, lęków i niepokojów naszych czasów. Ale zgodzę się z Tobą -- czerń fascynowała od zawsze, nie jest jedynie popkulturowym odbiciem psychicznego stanu ogółu, i z przyjemnością przeczytałam, dlaczego.

    PS. Mnie osobiście czerń kojarzy się jeszcze z bezpieczeństwem. W czarnym odzieniu czuję się jak w zbroi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem nachodzi mnie na takie tasiemce, pisane z tekstami źródłowymi na kolanach. ;)

      Oj tak, humanistyka ma kilka niezaprzeczalnych uroków. ;) Np. zanim pokłócimy się o jakąś kwestię, ustalmy najpierw, czy identycznie ją definiujemy. ;) Potem można się spierać, czyja definicja jest bardziej definitywna. :D I tak dalej, sama wiesz... Natomiast jeżeli chodzi o gender, to nie wiadomo czy śmiać się czy płakać na kościelno-konserwatywnymi nadinterpretacjami. Jedno jest pewne: piarowców to oni mają pierwsza klasa! (Piję do tego, że afera z "ideologią gender" wybuchła akurat w chwili, kiedy Polacy zaczęli masowo kojarzyć tę instytucję z pedofilią).

      No, część trendu to jest z pewnością. Mało co na tym świecie istnieje w oderwaniu od kontekstu. Uznałam jednak, że zestawianie "czarnych" perfum z modą na wampiry czy innym emo-gotykiem (skrót myślowy) przedłuży mi tekst co najmniej dwukrotnie. :) Ale mogłam chociaż wspomnieć...
      Choć muszę zauważyć, że perfumy z Black i Noir w nazwie były popularne na długo przed Tłajlajtem, Grejem czy Grą o tron. Owszem, jakoś tam można je podczepić pod wchodzenie gotów do mainstreamu czy powieści Anne Rice ale to i tak nie wyjaśni kwestii zapachów sprzed np. półwiecza (wtedy też czernie i noce się pojawiały, chociaż nie aż tak powszechnie; i, jak wspomniałaś, miały związek z poetycznością, głębią etc. W zasadzie to wciąż mają.. ;) ).

      Bezpieczeństwo to też dobre skojarzenie; jak dla mnie spokój czy błogość - ale nie byłam pewna, czy mieści się w skojarzeniowej dominancie. :)

      Usuń
  2. Po twoim poście spojrzałam na moje pudło z wonnymi cudownościami i wyobraź sobie, nie ma w nim ani jednych czarnych perfum...Kiedyś był Bvlgari Jasmin Noir, ale dawno temu już się skończył. No i tak zastanawiam się nad tym, czy chciałabym pachnieć czernią (która kojarzy mi się głównie z kadzidłem) i dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie. Wolę fiolety i złoto a zwłaszcza niebieskie gwiazdy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani jednych? Naprawdę? Dla mnie to sytuacja nie do wyobrażenia. ;D (Może chociaż jakieś z nocą w nazwie, hmm? ;) ) Za to pamiętałam, że miałaś kiedyś Jasmin Noir, bo zgadałyśmy się, że flachę mam i ja(tylko coś rzadko używam ale lubię bardzo).
      Niebieskie gwiazdy śliczne są! :) Cóż, wszystko nie może być dla wszystkich przecież. A fiolet i złoto także mają bardzo ciekawe znaczenia, takie dostojniczo-królewskie rzecz jasna. ;)

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )