piątek, 6 lutego 2015

Randka królewny Jasminy

Wiecie, tej z disnejowskiego Aladyna. :) Jednak nie z tytułowym bohaterem ale z narajonym jej przez tatusia "kandydatem na odpowiednim poziomie", jakimś tam księciem tudzież inną progeniturą kogoś zamożnego i wpływowego.
Załóżmy przez chwilę, że taka randka byłaby możliwa.

Jak więc mogłaby przebiegać? I co zapamiętałaby z niej nasza bohaterka?


Moim zdaniem niewiele lub zgoła nic, ten jeden wieczór bez absolutnie żadnych konsekwencji zlałby się w jej głowie z dziesiątkami podobnych z przeszłości. Gdyby miała zwyczaj dopasowywać perfumy do konkretnych wydarzeń ze swojego życia, do spotkania ze sto fefnastym arystokratą krwi lub pieniądza wybrałaby Jasmin Rouge z prywatnej kolekcji Toma Forda.

Cóż innego tak bardzo pasowałoby do chłopca gładkiego, uprzejmego ale jednocześnie rozpieszczonego przez życie a z wiekiem na pewno też coraz bardziej zblazowanego oraz zepsutego? Taki nie pozostawiający śladu w pamięci, gładko-świeży, prześwietlony jaśmin na syntetycznych, papierowych nutach drzewnych pasuje do niego jak ulał. Nawet słodycz, którą starający się wywrzeć równie korzystne co mylne wrażenie samca alfa chłopiec usilnie wpycha gdzieś za pazuchę, zawsze i tak wyjdzie na pierwszy plan, by stanąć obok jaśminu. ;)
Z czasem pachnidło z jednej, tej niby-drzewnej i pseudocielesnej strony, pudruje się i jeszcze bardziej rozjaśnia, natomiast z drugiej, jaśminowej, powoli zaczynają wychodzić nieprzyjemne, octanowe nutki. W tle mogą - chociaż nie muszą - majaczyć jakieś cieplejsze, przyprawowe tony, jednak ich w ogóle nie jestem pewna. Również deklarowane w spisach nut cytrusy czy imbir na mojej skórze pomieszkują dosłownie przez chwilę, odpowiadając za początkowe mętne odczucie laboratoryjnej, drażniącej świeżości, średnio kompatybilnej z jaśminem o wiosennej, seledynowej aurze.

Ogólnie: nuda. Na miejscu Jasminy starałabym się jak najszybciej spławić chłopię jak ulał pasujące do Jasmin Rouge.



Rok produkcji i nos: 2011, Rodrigo Flores-Roux

Przeznaczenie: pachnidło stworzone dla kobiet, na pewno potrafiące sprawdzić się przy jakiejś bardzo dyskretnej i bardzo niewymagającej okazji. ;) O nienarzucającej się projekcji, bardzo bliskie ludzkiemu ciału oraz rzednące już po dwóch godzinach od aplikacji; więc nawet rozwojem wody nie bardzo jest się kiedy nacieszyć, co przy zazwyczaj co najmniej średniej trwałości wód Forda raczej rozczarowuje [albo cieszy, jeśli chcecie jak najszybciej pozbyć się natręta ;] ].

Trwałość: nie większa niż cztero- pięciogodzinna, łącznie z ostatnią fazą.

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-orientalna (Ha, ha, ha! Ha, ha! Ha).

Skład:

Nuta głowy: mandarynka, bergamotka, kardamon, cynamon, czarny oraz biały pieprz, imbir
Nuta serca: ylang-ylang, neroli, szałwia, żarnowiec miotlasty, jaśmin wielkolistny
Nuta bazy: wanilia, labdanum, skóra, akordy drzewna oraz ambrowe
___
Dziś na mnie gości sobie Prestige Rose marki Arabian Oud.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi o http://www.enjoygram.com/m/901275892995825631_287942278

2 komentarze:

  1. Poza kilkoma zacnymi zapachami cała reszta to nuda. Takie wrażenie odniosłam po dość pobieżnych testach w Douglasie, ale słowo daję nie było na czym nosa zawiesić , a jest tych zapachów chyba z pięćdziesiąt .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, do mnie trafia więcej... Chociaż muszę przyznać, że akurat Fordy oryginalnością zazwyczaj nie powalają. :]

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )