piątek, 13 czerwca 2014

Sięgnąć do natury, cz. 2

Wiecie, co oni robią?


Wyruszają w góry...


Zbierają dziką roślinność...


Destylują naturalne zapachy.


Z których następnie tworzą kompozycje zapachowe. I już! Oto cała filozofia marki. :) Ujmująca w swej prostocie oraz autentyczności nawet, jeżeli nie całkiem pokrywa się z prawdą. ;) [Nie mam na to żadnych dowodów ale współczesność nauczyła nas wszystkich podchodzić z dystansem do podobnych deklaracji. Wszak składa je co druga marka niszowa a w rzeczywistości ich perfumy tworzone są z powszechnie dostępnych syntetycznych aromamolekuł].

Dziś zajmę się kompozycjami z serii stworzonej do perfumowania ludzkiego ciała i zatytułowanej Backpacker's Cologne, co można przetłumaczyć luźno na Pachnidła Włóczykijów. :D [Albo Trampów lecz wyraz ten ma w języku polskim lekkie zabarwienie negatywne a do tego nazbyt trąci myszką]. Podobnie, jak perfumy do pomieszczeń także i ten cykl cechuje szczególna dosłowność klimatów leśno-górskich. Widać, że odtwarzano je z pietyzmem ale i miłością. A takie podejście procentuje, ponieważ takiego huraganu pozytywnej energii, jaki wyczuwam we wszystkich znanych mi mieszaninach marki, nie sposób zignorować. :) Jej część spływa i na mnie, zachęcając po podzielenia się Wami bardziej impresją na temat poszczególnych wód, niż jej suchym opisem.
Niech więc będzie i tak.



Zgodnie z kolejnością alfabetyczną na pierwszy ogień wystawiam Big Sur, czyli Wielkie Południe z wybrzeży środkowej Kalifornii. Tam podobno gdzie nie spojrzeć, rozpościera się przed nami oszałamiający widok. Nic dziwnego, że ekowłóczędzy Halla Newbegina nasycili swoje oczy i nozdrza wrażeniami z owego zakątka Ziemi a następnie zaklęli klimat Big Sur w jednym ze swoich dzieł.

Jak więc pachnie nadmorski raj z zachodu USA? Przede wszystkim surowo, jak każde inne dokonanie Juniper Ridge. ;) Poza tym jednak wyczuwam sporo aromatycznych ziół w rodzaju tymianku lub szałwii, rozgrzaną słońcem korę drzew iglastych, skały, po który pną się porosty a to wszystko przenika chłodne powietrze znad oceanu. Oczywiście słone. :) Później pachnidło staje się coraz bardziej ciepłe i eteryczne, pojawia się więcej akcentów drzewnych, ciemniejszych oraz bardziej balsamicznych aniżeli prosta kora bliżej nieokreślonego iglaka. Zauważam także zapach wosku oraz kamfory, ślicznie wplecione w ciepłe zapach roślin, skał a także - co za niespodzianka! - skórzanej galanterii. ;) Skórzane plecak oraz buty to chyba nieodłączna nuta zapachów Juniper Ridge i w Big Sur nie mogło ich zabraknąć. To one zresztą odpowiadają za rozkład woni w ostatnich fazach rozwoju mieszaniny: wokół skóry, kamfory i subtelnych drzewnych oparów układają się zioła, nuty ozonowe a także oddające żar promieni słonecznych skały.
Zapada wieczór.

Piękna, spokojna kompozycja, do której dźwiękowo pasowałaby mi chyba tylko Enya. :)



Caruthers Canyon odziedziczył nazwę po kanionie w kalifornijskiej części pustyni Mojave. Z której aurą jesteśmy wszyscy całkiem nieźle zaznajomieni, choćby za pośrednictwem klasycznych westernów. ;) Możemy więc bez większego trudu wyobrazić sobie tamtejszy krajobraz: brązowe pastele skał i pyłu pod bezlitosnym turkusowym niebem; sukulenty, kaktusy, palmy; pumy, kojoty, skorpiony, grzechotniki czy tarantule. Słodkie, milusie miejsce do życia. ;] Na fotografiach potrafi jednak zachwycić. Szczególnie tych robionych nocną porą. :)

Trzeba Wam wiedzieć, że omawiane pachnidło świetnie oddaje dwoistość surowego klimatu: jego nieludzkość ale i piękno. Życie na pustyni nie jest zbyt efektowne, nie pcha się nam w oczy niczym łatwe piękno lasów równikowych - ale kiedy już istnieje, trwa na całego. ;) Kwitnące kaktusy żyją nieporównanie intensywniej i pełniej aniżeli róże w naszych ogrodach. Właśnie to możemy poczuć w Caruthers Canyon. Drzewne soki oraz mięsiste liście; konary, które wydają się uschnięte ale wystarczy tylko poczekać na odpowiednią porę roku a ich końce pokryją się dyskretną zielenią. :) Roślinność sucha ale też esencjonalna tak, że bardziej już się chyba nie da. Od świeżego, ostrego otwarcia z surowej żywicy oraz niskopiennych bylic, wbijających się w nozdrza szybko i gładko niczym kolce, przez tak subtelny że niemal widmowy kadzidlany (?) dymek aż po wysuszone deski z drzew iglastych oraz nieodłączny akord skórzany, wszystko ciepłe ale nie gorące, Caruthers Canyon pozostaje kompozycją odważną i zdecydowaną ale tez zaskakująco płochliwą. Wystarczy dmuchnąć - a jej już nie ma!

Takie życie jest szokująco kruche ale przecież intensywne aż do bólu, w pełni świadome swojego losu a przez to odważne. Perfumy głębokie, stapiające się z ludzką skórą i ulotne wydają się znakomicie rozumieć przekaz mówiący, że jesteśmy tylko Pyłkiem na wietrze. :)


Dziś napisać więcej już nie zdołam, zatem na opis dwóch ostatnich pachnideł Juniper Ridge musicie trochę poczekać. Pojawią się być może jeszcze w tym tygodniu.



Big Sur

Rok produkcji i nos(y): ??, Hall Newbegin z ekipą

Przeznaczenie: zapach uniseksualny, skalibrowany pod osobowość potencjalnego użytkownika, nie pod jej lub jego płeć. Świetny na wszelkie okazje nieformalne.

Trwałość: w porywach do czterech godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Profil zapachowy:

słone powietrze, czaparal we mgle: wawrzyn, dąb karłowaty, przypalony miód, kamfora, szałwia, powietrze znad gór i oceanu


Caruthers Canyon

Rok produkcji i nos(y): 2012, ekipa Halla Newbigina

Przeznaczenie: także uniseks dla miłośników wędrówek na łonie natury oraz sympatyków podobnego stylu życia. :) Również idealnie sprawdzi się podczas wszelkich okazji nieoficjalnych oraz półoficjalnych [suchość i głębia zapewniają pachnidłu odrobinę urzędowego sznytu].

Trwałość: w porywach do trzech godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Profil zapachowy:

soki pustynnej sosny, pustynny cedr, bylica

___
Dziś noszę Wood Mystique od Estée Lauder

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
4. http://www.seatosummitworkshops.com/big-sur-photos/
5. http://johndottaphotography.com/galleries/nocturnes/

2 komentarze:

  1. Powiem szczerze że o większości zapachów, o których piszesz nawet nie wiedziałam o ich istnieniu, ale fajnie poczytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie jest mi miło. :) Ostatnio w ogóle piszę zbyt mało, dzięki czemu marnuję próbki pięknych, inspirujących zapachów, także z mainstreamu. Muszę lepiej organizować sobie czas. :)

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )