piątek, 30 maja 2014

Do czego potrzebny nam mózg?

Wiecie, jak to jest z czasem... kiedy jest potrzebny, wiecznie go brakuje. Zauważam to nawet po planach kolejnych recenzji: nie dość, że nie mam kiedy i jak opisać pachnideł, na których zrecenzowaniu zależy mi najbardziej, to obawiam się, że moje teksty z konieczności musiałyby stawać się coraz krótsze. A ja nie lubię krótkich tekstów!


Nie jestem fanką "streszczania się", kiedy nie muszę tego robić, jak zapewne pamiętacie nie pałam też nadmierną sympatią do przymusu suchej rzetelności za wszelką cenę. Uważam, że o sztuce - a perfumiarstwo to przecież sztuka - należy dyskutować oraz snuć gawędy, nie zaś opisywać w nudnych podpunktach.

Jeżeli zaś chodzi o przekonanie znafcuf internetu, że aby utrzymać uwagę czytelników teksty na blogach powinny być krótkie i kontrowersyjne, to chyba domyślacie się, jakie miejsce najchętniej  zaproponowałabym znafcom jako stosowne do schowania podobnych mundrości. ;P Ponieważ rzekomy wymóg tekstów krótkich - bo dłuższe czytelnika nudzą a przecież nuda czytelnika oznacza wieczystą sromotę (i klepanie biedy) dla autora tekstu - jest dla mnie objawem niebezpiecznej choroby. W największym skrócie:

"Wyobraź sobie, że wyświetlasz film. Człowiek dziewiętnastego stulecia ze swymi końmi, psami, powozami, powolnym tempem. Potem w dwudziestym stuleciu nastaw aparat na szybsze tempo. Książki się skraca. Streszczenia. Wybory. Sensacyjne dzienniki. Wszystko skondensowane w dowcipie, wszystko zmierza do błyskawicznego zakończenia. (...)
Klasyków obcina się, by ich dopasować do piętnastominutowych audycji radiowych, następnie obcina dalej, by tekst zmieścił się na szpalcie, której przeczytanie zajmuje dwie minuty, a wreszcie wyciska się do dziesięcio- czy dwunastowierszowego streszczenia w słowniku. Przesadzam oczywiście. Słowniki były dla informacji. Ale istniało wielu ludzi, których jedyna wiedza o Hamlecie (...) ograniczała się do jednostronicowego streszczenia w książce: Teraz nareszcie możecie przeczytać wszystkich klasyków i utrzymać się na równym poziomie z waszymi sąsiadami. Rozumiesz? Z pokoju dziecinnego do uniwersytetu i z powrotem do pokoju dziecinnego, oto nasz intelektualny schemat".
Ray Bradbury, 451 stopni Fahrenheita. Cytat za tym blogiem [nie mogę znaleźć własnego egzemplarza powieści].

Jednak i ja chodzę na ustępstwa, zresztą razem z całą rzeszą rzetelnych redaktorów, felietonistów, recenzentów czy blogerów. I, prawdę mówiąc, synestezja węchowo-obrazowa od pewnego momentu zaczyna być wytrychem, dzięki któremu staram się zadowolić Wasze gusta i zatrzymać Waszą uwagę:

"Więcej rysunków w książkach. Więcej ilustracji. Umysł chłonie coraz mniej i mniej. Niecierpliwość. (...) Książka to naładowana broń w sąsiednim domu. Spal ją. Rozładuj broń. Rozbij mózg człowieka".
Ibidem

A wiecie, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Świadomość, że według internetowych propagatorów analfabetyzmu [bo w praktyce chęć ograniczania tekstów wymagających od czytelnika skupienia i namysłu do tego się sprowadza] w ogóle nie powinnam Wam o tym wspominać. ^^ Pod żadnym pozorem! Bo jeszcze moglibyście się poczuć urażeni. Bo mogłabym wybić Was z Waszego nieustannie dobrego samopoczucia tak, jak podobne teksty wybijają mnie, ilekroć na nie natrafię. A to byłaby zbrodnia. Grzech popełniony przeciwko własnej popularności, przeciwko liczbie fanów mojego bloga oraz licznikowi wyświetleń.
Mnie nie wolno mącić Waszego zadowolenia ze świata i życia, za nic!

Swoje wątpliwości powinnam zachować dla siebie a jeszcze lepiej - zarżnąć je w imię poczytności. A następnie czym prędzej zacząć na blogu zarabiać, nawet - zwłaszcza - za cenę rezygnacji z jakości tekstów. Powinnam się do tego wręcz palić.
Wtedy mnie byłoby łatwo tworzyć durne wpisy o niczym a Wy nie musielibyście się męczyć i myśleć przy czytaniu. Wtedy zarabiałabym krocie (czyżby?) tworząc głupie teksty dla nikogo i o niczym, zadowalając się posiadaniem tysięcy czytelników-idiotów.

Tu jednak pojawia się problem. Ja tak nie chcę. Wolę mieć wokół siebie te kilkadziesiąt osób, z których pewnie tylko część czyta moje teksty od początku do końca ale za to mogę mieć pewność, że podczas lektury robi praktyczny użytek ze swojego mózgu. :] I przecież dobrze wiecie, że można się ze mną nie zgadzać. Można powiedzieć, że coś w moich tekstach jest niewłaściwe albo wymaga poprawy: zastosuję się do uwagi albo nie, jednak Wy, jej autorzy, możecie być pewni, że podejdę do niej z szacunkiem i na pewno nie wyrzucę komentarza. Odniosę się do Waszych zastrzeżeń o ile tylko pozwoli mi na to czas. Krótko mówiąc: uznaję swobodę wypowiedzi i prawo każdego czytelnika - regularnego oraz przypadkowego - do kulturalnego wyrażania swojej opinii.
Cieszą mnie one, niezależnie od ich treści. Są bowiem dowodem na to, że stworzyłam coś więcej niż pseudo-czytankę, odartą ze wszelkich "wymagających namysłu" ozdobników i/lub siląca się na tanią kontrowersyjność (która, przypominam, ma celu nic innego, jak sztuczne nakręcanie uwagi czytelników, będące w istocie naciąganiem ich na sowitą zapłatę za mniej lub bardziej jarmarczne treści [ech, ten wymóg rozrywkowości! ;> ]). Lubię, kiedy moje teksty wywołują emocje ale nie za wszelką cenę. Nie zgodzę się na zamianę Pracowni alchemicznej w internetowy lunapark, który i ciśnienie podniesie, i watę cukrową sprzeda, i pozwoli wygrać kilka fantów [oczywiście w zamian za kupno biletu (czytaj: polubienie strony/fanpejdża/czegotamjeszcze)]. Być może tym samym skazuję blog na marginalizację, nie wiem. W każdym razie liczę się z tym: może rzeczywiście nie lubicie słuchać przykrych informacji, szczególnie w dobie kryzysu, gdy w prawdziwym życiu ich nie brakuje?

Na pewno jednak nie zrezygnuję z jakości tekstów o perfumach, byle tylko polecieć w ilość, także finansową. Brak czasu nie zawsze jest tu przeszkodą gdyż, jak widać, wolę ograniczyć liczbę tekstów aniżeli zamienić je w plątaninę trzech akapitów ze zdań pojedynczych o niczym. [Plus krew i seks, epatowanie sensacją i kontrowersją, bo one zawsze się sprzedają. ;) ] Dla mnie to nie jest prosty język i czysty przekaz ale język prostacki i zawoalowane wyznanie: "dlaczego niby mam się wysilać, skoro i tak łykniecie każdą bzdurę a nawet jeszcze będziecie za nią wdzięczni?".
W mojej opinii takie rozumowanie to chamstwo i obrażanie czytelnika - który, prawdę mówiąc, rzeczywiście nie zawsze zdaje sobie sprawę z podprogowej treści przekazu lakonicznego a przymilnego. Brak szacunku dla odbiorcy. Będę więc unikać podobnych wybiegów. Choćby za cenę rzadszego uzupełniania bloga, skoro inne zajęcia nie pozwalają mi na częstsze tworzenie tekstów o zadowalającej jakości.

I to właściwie chciałam zakomunikować Wam od samego początku tego wpisu. ;) Tylko wpadłam w dygresyjny bulwers. ;P Tym niemniej słów nie cofam.

Może przez najbliższych parę miesięcy będę pisać trochę rzadziej [ale spokojnie, obiecuję przynajmniej jeden wpis tygodniowo], za to dołożę starań, aby nie zredukować łam Pracowni do skali tabloidu o perfumach. Poza tym cały czas mam nadzieję, że internet to nie papier i nie spłonie tak łatwo. ;) W kwestii łatwopalności tekstów wolę wierzyć Bułhakowowi niż Bradbury'emu.
Krótko mówiąc: jakość w miejsce ilości. Przynajmniej na jakiś czas. :D Co Wy na to?


A teraz bardzo proszę przyznać się grzecznie, kto przeczytał całość moich wypocin? ;)
___
Dziś noszę Ombre Indigo od Olfactive Studio.

P.S.
Ilustrujący wpis obraz nosi tytuł Polowanie na tygrysy a jego autorem był brytyjski malarz z przełomu XVIII i XIX wieku, James Northcote. Reprodukcję dzieła wypożyczyłam bezpośrednio STĄD.

12 komentarzy:

  1. nie wiem co napisać, więc tylko napiszę MOCNY TEKST:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trochę zbyt pasywno-agresywny ale trudno. ;) I dzięki; miał być mocny.

      Usuń
  2. Przeczytałam cały tekst, jak zawsze! :)

    Chciałabym tylko zwrócić uwagę na jedno - osobiście należę do blogerów, którzy nie piszą na temat jednego zapachu bardzo długo. I nie wynika to z mojego niechcenia wysilenie się, bądź traktowania czytelników jako bezmózgich zombie. Ja po prostu taki mam styl - piszę krótko i na temat. W kilku słowach opisuję co czuję i z czym mi się dane pachnidło kojarzy. Gdybym zaczęła się zbyt rozpisywać, popadłabym w "masło maślane" :) Dlatego niezmiernie też cenię takich blogerów jak Ty, Pirath, Sabbath, Belor i Wam podobnych - potraficie nie zanudzając pisać o perfumach i pisać. Podziwiam Was, ja tak nie potrafię. I powtórzę - nie wynika to z mojego niechcenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Twoją zdolność do czytania ze zrozumieniem się nie martwię. :)

      Dodatkowo uświadomiłaś mi, że w tekście zapomniałam podkreślić jedną, bardzo istotną, rzecz: ja wcale nie uważam, że wszystkie teksty krótkie są złe. Umiem też docenić konkret, choćby w Twoich recenzjach. Co mnie irytuje, to skracanie tekstów niejako "na siłę", kiedy autor lub autorka wyraźnie ma ochotę napisać coś jeszcze ale tego nie robi, bo wewnętrzny strażnik każe mu lub jej ograniczać treść, byle tylko podlizać się czytelnikom. Coś takiego naprawdę widać. I naprawdę potrafi zrazić.
      Albo kiedy dana osoba wypisuje same banały, choć mogłaby dorzucić refleksję osobistą. Albo jeżeli z tekstu teoretycznie "emocjonalnie zrównoważonego" na siłę wyciąga się kontrowersję (wszystko jedno jaką), bo kontrowersje się sprzedają.

      Nie sądzę, by te przykłady dotyczyły Twojej internetowo-perfumowej twórczości. :) Podkreślam po raz kolejny: tu nie zwięzłość chodzi ale o chucpę, której ta jest pochodną.

      Usuń
  3. Oj, dawno mnie tu nie było! Nie dokopię się teraz do ostatniej wizyty dyskutującej :D

    Marginalne blogi są w dechę :D Inne właściwie mnie nie interesują. A najbardziej boli na lubianych blogach, gdy pojawia się wpis z gatunku "10 czegoś tam, które coś tam".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kop sobie do woli! ;) Byle nie po piszczelach ;P

      Oj tak, "10 czegoś, które coś" potrafi zrazić do bloga i to bardzo. Jakiś czas temu trafiłam na jeden kulinarno-podróżniczy, wyraźnie komercyjny, który jednak wydawał się trzymać poziom. Zaczęłam czytać teksty "wstecz" i zorientowałam się, ile tam jest podobnych wyliczanek. Do tego ni stąd ni zowąd coraz częściej zaczęły pojawiać się teksty o wychowywaniu dzieci - choć pisałam się na obserwowanie bloga o kuchni i podróżach. W tej chwili nie potrafię powiedzieć, kiedy ostatnio zajrzałam w to miejsce.
      Ot, lajfstajl i naciąganie czytelników.

      Przy okazji wyciągnęłam z tego naukę dla siebie: nie przesadzać z ilością tekstów oderwanych od zasadniczej tematyki bloga. :)

      Usuń
  4. Wiedźmo, rzadko bo rzadko ma to miejsce - ale tym razem podpisuję się pod Tobą w całej, absolutnie całej rozciągłości... w zasadzie mógłbym Cię przedrukować na własnego bloga, oczywiście podając źródło oryginału, podpisać się i opublikować... też nie podoba mi się spłycanie, skrócanie i reżyserowanie treści na blogach, publicystyce, czasopismach - to swoiste wymuszanie interakcji z czytelnikami na zasadzie podejmowania zagadnień opartych na truizmach i aspektach tak retorycznych, że nie wymagających myślenia, robienie z czegoś głupkowatego audiotele z kretyńskimi pytaniami, postawionymi na tyle prowokująco, że każdy zechce się doń ustosunkować... no ale to właśnie odróżnia blogi pisane z pasją od kołchozów skupiających się na ilości nic nie wnoszących komentów, lajków i sztucznego ruchu wydrenowanego pod kontem pozyskania reklamodawców... owszem to najprostsza droga, ale przecież nie o to chodzi w blogach pasjonackich... gołym okiem można odróżnić coś napisane z pasją od czegoś napisanego dla efektu - ale mam dla Ciebie i dla mnie dobrą wiadomość, bo zmierzch publikacji traktujących o niczym - zmierza się nieuchronnie i za niedługo ludzie zwrócą się ku prawdziwym i coś sobą wnoszącym treściom, a nie ładnie spreparowanym wypełniaczom ramówki... a więc róbmy konsekwentnie swoje, w końcu dzielimy się pasją, więc nie mam zamiaru skracać swoich tekstów aby się komuś przypodobać... nie zależy mi na czytelnikach, którzy nie są w stanie przebrnąć przez więcej niż kilka zdań, napisanych jak instrukcja parzenia chińskiej zupki... nie ten target... :)
    ściskam i pozdrawiam piracisko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, czuję się zaszczycona. ;) To naprawdę bardzo miłe i znaczące.
      Pamiętam, jak ok. 10 lat temu moją rodzinę oburzało zmniejszanie formatów codziennych gazet tak, żeby pismo stało się bardziej atrakcyjne dla reklamodawców przy jednoczesnym drastycznym skróceniu tekstów. Dziś nie robi to już na mnie wrażenia; wszystko się degraduje. [Najśmieszniejsze, że w necie, gdzie nic nie ogranicza objętości tekstu, robią się one jeszcze bardziej lakoniczne a przez to nic niewnoszące oraz zwyczajnie niepotrzebne].
      Jednak co do prognozowanego przez Ciebie zmierzchu publikacji o niczym... Masz jakieś namacalne dowody, że tak się stanie? To znaczy pojawiają się jaskółki (choćby znajdująca się piętro wyżej wypowiedź Absyntowej) ale wiesz, co mówią o jaskółkach i wiośnie. ;)
      Co do czytelników, których nie "męczy" konieczność przeznaczenia na lekturę tekstu CAŁYCH PIĘCIU MINUT, zgadzam się w zupełności. :) Tacy motywują do dalszego rozwoju, aż chce się dla nich pisać.

      Usuń
  5. Mogę powiedzieć, że takie selektywne wyszukiwanie informacji wychodzi z "przeciążenia informacyjnego" - to znaczy, otacza nas za dużo nachalnych, niepotrzebnych informacji, dlatego ludzie zaczęli teksty streszczać(czytać po łebkach).

    Idealna sytuacja to taka, w której sami szukamy stymulacji w postaci informacji, niestety, trzeba by chyba było odciąć się od prądu i nie wychodzić z domu....Albo zafundować sobie deprywację sensoryczną.

    A co do braku czasu, to zaczęła mi się sesja egzaminacyjna właśnie : ((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też prawda. Ostatecznie nie bez powodu nie zaglądam na Interię, Onet czy innego Pudla. Wolę inne serwisy, niekoniecznie informacyjne.

      Poza tym uważam jednak, że należy równać w górę (wspomniany Onet nie będzie dla mnie wzorem, jak redagować teksty) no i ćwiczyć się w świadomym rozwoju. Czyli to o czym piszesz w drugim zdaniu-akapicie plus umiejętność filtrowania tekstów na wartościowe, ciekawe pierdoły i pierdoły właściwe (to w dużym skrócie). Może i trudne ale uważam, że powinni zacząć uczyć tego w szkołach. Bo inaczej utoniemy w zalewie "łamiących wiadomości" oraz szaletowych plotek, zapominając czy marginalizując treści wartościowe; jak nie w tym, to w przyszłym pokoleniu.

      Za Twoją sesję trzymam kciuki. :)

      Usuń
    2. Oczywiście jeśli już, to jakość, a nie ilość. Ja osobiście stawiam na jedno i drugie
      taaaak...

      Usuń
    3. Ależ oczywiście, że stawiasz! Poza tym Twój przypadek blogowania jest szczególny, bo przecież w jakiś sposób pomaga Twojej karierze. Zamieszczasz na nim sensowne treści, nie tworzysz zapchajdziur o czymkolwiek, byle tylko pisać. To jest jeszcze jeden ważny typ blogowania, który ogromnie szanuję i lubię.

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )