sobota, 9 maja 2015

Drapieżniczka

Oj, czasu to ja ostatnio nie mam w nadmiarze! ;) Dziś zaglądam do swoich recenzenckich notatek, skąd o swoim istnieniu i urodzie przypomina mi kilka pachnideł zdecydowanie wartych zrecenzowania.

Na przykład Tuberose Gardenia z butikowej linii marki Estée Lauder, zapach który kawałek czasu temu poznałam dzięki uprzejmości będącej jego miłośniczką Justyny Neyman. Ju, dzięki po raz kolejny! :)

Poznanie takiej zielonej i kwiatowej, jadowitej nocnej drapieżniczki to zawsze jest cenne przeżycie, warte zapamiętania.


Tuberose Gardenia powstała jako hołd dla zmysłowych, odurzających oraz bardzo kobiecych białych kwiatów; dla słodkiej gardenii, dla niepozornego z wyglądu, pyszniącego się o świcie jaśminu, dla urzekającego kwiatu pomarańczy, dla szlachetnej białej linii, dla prostolinijnego bzu oraz przede wszystkim - dla satrapki tuberozy, wiodącej prym w bodaj każdym kwiatowo-perfumowym towarzystwie, więc również i tutaj. Nie bez znaczenia pozostaje dodatek lekkiego, skrzącego się neroli w otwarciu oraz rozgrzewającego, tak zmysłowego że aż przerysowanego goździka z miękką, łagodzącą orchideą waniliową w bazie. To dzięki nim wszystkim omawiane pachnidło okazuje się dosłownym, porażająco urodziwym hołdem dla wielokwiatowych, potężnych kobiecych zapachów sprzed lat. Mega-kobiecych, nad-kobiecych, ultra-kobiecych aż do mutacji genetycznych i grzebania w chromosomach włącznie. ;)

Tuberose Gardenia przypomina mi absurdalnie przerysowane, w dwustu procentach seksowne i obowiązkowo tajemnicze kobiety fatalne z filmów noir. Lub ich komiksowe odpowiedniczki, na dobre już zakorzenione w świecie kultury popularnej: podgryzane przez genetycznie zmodyfikowane zwierzęta, będące ofiarami eksperymentów szalonych naukowców czy w ogóle przybyłe z dalekich planet. Z tą różnicą, że zaklęte w zapach, więc - identycznie jak ludzkie femmes fatales - wyposażone jednocześnie w siłę w standardowym męskim rozumieniu oraz wyraźną nadreprezentację trzeciorzędowych cech płciowych. ;) Ponadwymiarowe, obłędnie pachnące kwiaty, obficie broczące słodkim, lepkim nektarem a osadzone na końcach długich, elastycznych i żylastych (?) jadowicie zielonych łodyg, poskręcanych ponad wszelką przyzwoitość z innymi roślinami oraz sobą nawzajem, obowiązkowo mięsożerne i trujące.
Niemożliwe do zignorowania ale śmiertelnie niebezpieczne dla kogoś, kto będzie na tyle nierozważny i postanowi popodziwiać je z bliska. :] Fantazja (wiecznego) chłopca o seksownej dominie, tym razem w wydaniu vintage. A że kobiety wciąż spoglądają na siebie [tzn. w lustro ale i na siebie nawzajem] męskimi oczyma, więc nic dziwnego, że wizja femme fatale ucieleśnionej w Tuberose Gardenia wciąż potrafi być dla nas niebywale atrakcyjna. Naprawdę trudno nam się dziwić.

Wszak któraż z nas nie zamarzyła kiedyś, by być taką właśnie filmowo-komiksową drapieżniczką? ;)



Rok produkcji i nos(y): 2007, ktoś z Firmenich we współpracy w Aerin Lauder

Przeznaczenie: pachnidło skierowane przede wszystkim do kobiet, charakteryzujące się nieprzeciętną projekcją - początkowo zamaszystą i zostawiającą olbrzymi ślad zapachowy, później ograniczającą swój zasięg do kilku-kilkunastu centymetrów ponad ludzkie ciało, skupione w niezwykle gęstą, nieomal namacalną aurę. Przy okazji chciałabym potwierdzić podobieństwo TG oraz Do Son marki Diptyque; jeżeli nie rodzeństwo, z pewnością jest to bliskie kuzynostwo, zbliżone do siebie zarówno genami [czyli zapachem ;) ], jak charakterami.
Omawiana kompozycja pasuje na wszelkie okazje Bardzo Oficjalne i wieczorowe, gdy chcielibyśmy pachnieć wyraziście oraz z klasą albo kiedy potrzebujemy silnego olfaktorycznego kamuflażu (względnie zbroi). ;) Natomiast w zwykły dzień pracy, szczególnie w małym pomieszczeniu, każda ilość ponad jedną kroplę może okazać się kłopotliwa dla współpracowników. Lepiej więc uważać.

Trwałość: od około dziesięciu godzin w chłodnym powietrzu do prawie doby w cieple. I mam tu na myśli wodę perfumowaną, nie ekstrakt!

Grupa olfaktoryczna: kwiatowa

Skład:

Nuta głowy: neroli, palisander, bez
Nuta serca: gardenia, tuberoza, jaśmin, biała lilia, kwiat pomarańczy
Nuta bazy: goździk (kwiat), wanilia
___
Dziś noszę Opus IV marki Amouage. A co! ;)

P.S.
Pierwsza ilustracja przedstawia jedną z części serii Femme Fatale, w której australijski grafik Rhys Cooper przedstawił znane z popkultury niebezpieczne piękności, nadając im twarze współczesnych aktorek. Na powyższym rysunku widzicie znaną z Gry o tron Natalie Dormer jako Trujący Bluszcz [hm... to postać ze świata stworzonego w serii o Batmanie czy może raczej Supermanie? Nigdy nie byłam dobra z komiksologii...], wypożyczona bezpośrednio STĄD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )