poniedziałek, 9 stycznia 2012

Lawenda z gór


Dziś zachciało mi się lawendy. Niestety, najbardziej odpowiednia moje zbiory zasila ilością niezbyt imponującą, gdyż próbkową. A właściwie: zasilała, ponieważ okazało się, że "przy życiu" uchowały się już tylko pojedyncze krople. Więc warto pospieszyć się z recenzją. Owym cudem, które poprawia mi dziś mocno nadwątlony humor jest Gris Clair od Serge'a L.

Pierwszym skojarzeniem z kompozycją jest wątłe światło, przesączające się przez ściany jakiejś zapomnianej groty. Gdzieś pomiędzy rysunkami naskalnymi a szkieletami zwierząt kopalnych, które wieki temu wpadły w naturalną pułapkę, siedzi sobie nowożytny (niekoniecznie współczesny) pustelnik, pragnący ogłuchnąć na wszystko, co nie jest Absolutem. Osobnik otwarty na Wszechświat, głuchy na bliźnich. Wielki mistyk, mały Człowiek.

Dlatego też szybko porzuciłam taką wizję. Ponieważ Gris Clair w zasadzie daleko do równie antypatycznych klimatów. Ono jest ciepłe, żywe, nawet życzliwe, choć niekoniecznie łatwe we współżyciu. Chwilami samowolne, zbyt wtulające się w ciało, nie zawsze żywiczne w sposób, który by mnie zadowalał, za to piękne urodą niedosłowną, wymagającą otwartego serca i głowy, samodzielne oraz inteligentne. Nie bojące się swobodnego lotu.
Żaden z niego zadufany w swą szczególną więź z Bogiem, więc tym samym grzeszący pychą, pustelnik. Nie jestem nawet pewna, czy aby przedstawiciel gatunku Homo.
Po prostu Byt.


Z samego początku rzeczywiście mocno lawendowy, wycofany, doprawiony ziołami: szałwią, rozmarynem może też szczyptą piołunu. Dopiero po dłuższym czasie mieszanka ogrzewa się, nabiera kolorytu drzewnego. Dzięki niemu lawenda poczyna reagować z nutami cieplejszymi, nieco ambrowymi, dla kontrastu gęsto naszpikowanymi ostrymi irysowymi szpilkami.
Jeszcze później składnik zasadniczy niemal znika pod zwałami szczap cedrowo-sandałowcowych oraz kadzidlanego, mocno dymnego irysa. Nie trzeba wielkiego wysiłku, aby ujawnić podobieństwo do gęstego tumanu fajkowo-sziszowego [choć wiem, iż jest tylko zręczną iluzją]. Ten etap ma w sobie intrygującą ciężkość, typowo Lutensowy sznyt, frapująco bogatą oraz rozstrzeloną między kilka co najmniej wymiarów. Szczególnie, kiedy tak pięknie wibruje i drga z amplitudą imponująco gęstą.

Lecz w tej samej chwili aromat nie traci niczego z przyrodzonej lawendzie przestrzeni. Szczególnie w finale, gdy wyważone bogactwo nut zanurza się w głębi, która zdaje się nie mieć końca. Kiedy ambra staje się doskonale cielesna, zaś okalające ją nuty słodkie tworzą zwiewny acz rozgrzewający woal. Wówczas kadzidło z drewnami i irysem po raz wtóry splatają się w zasłonę, która na przemian odsłania i kryje lawendowy trzon kompozycji. W miarę upływu czasu rośnie poziom słodyczy, nigdy jednak nie przejmuje kontroli nad całością zapachu.
Całość kusi i mami, zachęca i odpycha. Uwodzi może bez szczególnego wyrafinowania za to szczerze; jakby mimochodem, kompletnie niechcący. Wspominałam, że uroda Gris Clair nie należy do oczywistych dla każdego. :)
Jeżeli jednak zdołamy pochwycić konwencję i pozwolimy pachnidłu działać swobodnie, wówczas ani się obejrzymy jak zaczniemy wspinać się na niedosiężne szczyty w poszukiwaniu jedności z... tym, do czego tęsknimy najmocniej. :) Czas rozejrzeć się za całym flakonem.

Rok produkcji i nos: 2006, Christopher Sheldrake

Przeznaczenie: zapach uniseksualny, o zmiennej mocy (choć najczęściej prezentuje typowy dla Lutensów, ciężki kaliber). Na wszelkie okazje, pory roku oraz dnia.

Trwałość: od dziesięciu godzin w górę (nawet do 24h)

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Skład:

lawenda, irys, ambra, bób tonka, kadzidło, nuty suchego drewna
___
Dziś noszę właśnie TO. :D

P.S.
Źródło dwóch pierwszych ilustracji: http://n2n-life-for-rent.blogspot.com/2011/04/nature-5.html

3 komentarze:

  1. Witaj, bardzo zaciekaiła mnie ta notka... Cóż to jest za wspaniałość ?? Są to perfumy ?? Można je gdzieś kupić ?? Ile kosztują ?? Dziękuję za odp :)) Pozdrawiam !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Polska Zimo (piękny masz nick :) ), dziękuję. Tak to są perfumy. :) Możesz kupić je w niektórych Douglasach w większych miastach albo online w perfumeriach
    GaliLu: http://www.galilu.pl/wybierz-marke/serge-lutens/gris-clair-edp-50ml
    Quality: http://www.missala.pl/index.php?id=3&product=serge-lutens-gris-clair-edp-50ml
    i Lulua: http://www.sklep.lulua.pl/Serge-Lutens/DLA-NIEJ/zapachy/Gris-Clair-Woda-Perfumowana-50ml/
    wszystkie w zaskakująco identycznej cenie... ;) Bywa tez na Allegro, nieco taniej. Jednak najpierw radziłabym Ci zamówić próbkę (najprościej z któregoś z podlinkowanych sklepów), żeby uniknąć trefnej inwestycji. ;) Tak na wszelki wypadek. :)
    Trzymaj się mroźnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słyszę: lawenda, to już wiem, że zapach mi się nie spodoba. Nie wiem dlaczego, ale na słowo lawenda w moim myślach bezwiednie pojawiają się słowa - obrazy: babciny, stary, brzydki, szafa i mole ;-) Wielokrotnie wąchałam zapachy z lawendą w składzie łudząc się, że któryś z nich przypadnie mi do gustu. Ale tak się niestety nie stało :-(

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )