sobota, 7 marca 2020

Mieć już dość tego piękna i ciepła




Długo szukałam pomysłu na opowiedzenie o tych perfumach; niewiele dłużej zastanawiałam się, czy w ogóle pisać o nich na blogu. Sporo miejsca w tych moich wątpliwościach zajmowała - wyjątkowo jak na osobę, którą podobne kwestie zazwyczaj nie interesuje - reklama. I to nie byle jaka: nakręcona przez głośnego wówczas reżysera, z odważnym i pomysłowym scenariuszem; reklama, którą zachwycali się wszyscy... poza mną.
Bo taka odważna i inna, i przekaz ma taki feministyczny, och i ach!

Nie zrozumcie mnie źle: jako humanistka od razu ten (niezbyt) ukryty sens wychwyciłam i zinterpretowałam właściwie, jako feministka z miejsca doceniłam. Jednak jako estetka - w sposób nudny podręcznikowa, filisterska lub po boomersku sienkiewiczowsko-petroniuszowska* - czułam... niesmak. Chwilami wręcz obrzydzenie, niemal żadnej fascynacji, absolutnie żadnego zachwytu.

Perfumy reklamowane w ten sposób powąchałam wyłącznie z (przygasającego w chwili ich premiery) obowiązku. Na tym nasza znajomość miała się zakończyć.



Aż tu nagle w roku 2020 coś się zmieniło i oto pojawiły się zarówno pomysł na zobrazowanie zapachu, jak i chęć opisania go na blogu.
Choć prawdę mówiąc nie bardzo jest o czym pisać... ;]

World marki Kenzo.









Matka - szacowna marka Kenzo o najlepszych francusko-japońskich korzeniach; ojciec - Francis Kurkdjian, bodaj najgenialniejszy żyjący współcześnie perfumiarz; starsze rodzeństwo w postaci Flower czy Jungle, pieszczotliwie zwanych Maczkiem oraz Słonikiem [można je kochać, można nie znosić ale doceniać trzeba i basta] oraz on, World: o gigantycznym potencjale z którego wyszło... jedno wielkie nic, żeby być delikatną w słowach. ;>

Nawet nie, że brzydkie; ot, kolejne fruity-floral do powąchania i zapomnienia. Ani wstrętne, ani piękne, ani wyraziste, ani słabe, ani ciekawe, ani nudne. Jeżeli robiące czymkolwiek jakiekolwiek wrażenie, to co najwyżej decorum, w tym przypadku wspomnianą we wstępie reklamą.
Milionowy wyjątkowy płatek śniegu, któremu - dosłownie i boleśnie - życie niszczą wydumane problemy pierwszego świata.
Bogate biedactwo, ojojojojoj.

Patointeligencja świata perfum tudzież woda na młyn dla Hejtera z farmy trolli. ;>
Nie mam ochoty pisać o World ani słowa więcej.

Szkoda życia na słabe perfumy; lepiej wybrać się do kina na świetny film i to o nim pomyśleć. :)


Rok produkcji i nos: 2016, Francis Kurkdjian

Przeznaczenie: zapach dla kobiet z gatunku bezpiecznych, przeciętnych i bezbolesnych (dwuznaczność w pełni zamierzona). :>

Trwałość: w granicach sześciu czy ośmiu godzin, z czego większość to oczywiście nudna i słabowita baza

Grupa olfaktoryczna: jako się rzekło, kwiatowo-owocowa

Skład:

Nuta głowy: czerwone owoce
Nuta serca: jaśmin, piwonia oraz inne nuty kwiatowe
Nuta bazy: ambroksan
___
Dziś pachniałam Vent Vert od Balmain.

P.S.
Fotografie ilustrujące wpis pochodzą z materiałów promocyjnych filmu Jana Komasy Sala samobójców. Hejter oraz oczywiście perfum World marki Kenzo z 2016 roku.

*"(...) Ale kaleczyć sobie uszy jeszcze przez lata całe twoim śpiewem, widzieć twe domicjuszowskie cienkie nogi, miotane tańcem pirrejskim, słuchać twej gry, twej deklamacji, twoich poematów, biedny poeto z przedmieścia, oto co przewyższyło moje siły i wzbudziło do śmierci ochotę. Rzym zatyka uszy słuchając ciebie, świat cię wyśmiewa, ja zaś dłużej już za ciebie płonić się nie mogę. Wycie Cerbera, mój miły, choćby do śpiewu twojego podobne, mniej będzie dla mnie dotkliwe, bom nie był mu nigdy przyjacielem i za głos jego wstydzić się nie mam obowiązku. Bądź zdrów, lecz nie śpiewaj, zabijaj, lecz nie pisz wierszy, truj, lecz nie tańcz, podpalaj, lecz nie graj na cytrze, tego ci życzy i tę ostatnią przyjacielską radę posyła ci Arbiter elegantiae".
H. Sienkiewicz, Quo vadis?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )