No ale cóż, miałam nieszczęście dostać głupawki po obejrzeniu grafik promocyjnych do pewnego zapach, dodam że bardzo ładnego i starannie przemyślanego. W ogóle nadzwyczaj przyjemnego a na dokładkę kompletnie od czapy zatytułowanego po rodzaju architektonicznego zdobienia. Czyżby więc kryjącego w sobie również dawkę absurdu? :)
Volutes od Diptyque.
Na pewno omawiane pachnidło zostało tak skonstruowane, by z miejsca zauroczyć potencjalnego nabywcę lub nabywczynię: ogromny urok osobisty, naturalny wdzięk, charakter wyraźny ale nie agresywny, niebanalny umysł i w końcu nieco egzotyczna uroda, trochę drapieżna ale w gruncie rzeczy przyjemna dla oczu patrzących. W Volutes ciepłe, topniejące powoli żywice przenikają się ze słodyczą suszonych owoców, by później w oparach suchego dymu i wyraźne zarysowanej, jakby komiksowej, kurzawie egzotycznych przypraw (ach, ten szafran!) osiąść ciężko wśród hedonistycznych ambrowych słodyczy.
Jakie to wszystko ładne, błogie i leniwe! Przy kominku i pykającej fajeczce, z kieliszkiem wyśmienitego koniaku w dłoni, snujące wnukom opowieści na temat własnych wypraw do dalekich lądów i zamieszkujących je ludów, prosto po ukryte w zatopionych okrętach czy głębokich pieczarach pirackie skarby. ;) Istny teatr cieni, zrodzony z wyobraźni kochającego dziadka. :)
Rok produkcji nos: 2012, Fabrice Pellegrin
Przeznaczenie: wbrew powyższemu opisowi, perfumy nadają się nie tylko dla dystyngowanych, przesiąkniętych dziewiętnastowiecznym stereotypem dziadków. ;) Faktycznie jest to klasyczny uniseks, w sam raz dla miłośników niebanalnej słodyczy, woni żywicznych i drapiącego w nozdrza tytoniu jednocześnie; dla starych, młodych oraz tych wszystkich, których podobne wiekowe ograniczenia nie obowiązują. :)
O mocy początkowo sporej, prowokującej mieszankę do zostawiania śladu za uperfumowanym człowiekiem, później stopniowo zmieniającej się w żywą, pulsującą aurę [grafitowo-fuksjową, jeżeli chcecie wiedzieć dokładnie :) ]; w bazie całkiem bliskoskórna. Zatem Woluty będą pasowały do każdej okazji, jaką tylko dla nich wymyślicie. Pamiętajcie tylko, że jesienią są szczególnie piękne i można liczyć na naprawdę bogaty rozwój!
Trwałość: w granicach jedenastu-czternastu godzin wyraźnej emanacji, choć smyrając nosem po skórze można V. wyczuć i dobę po aplikacji.
Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna
Skład:
Nuta głowy: suszone owoce, jasny tytoń, irys, miód
Nuta serca: kocanka, różowy i czarny pieprz, szafran
Nuta bazy: benzoes, styraks, opoponaks, mirra, (akord ambrowy)
___
Dziś noszę Shams od Memo.
Zauroczyłaś mnie opisem tego pachnidła, zresztą nie pierwszy raz :)
OdpowiedzUsuńJest mi więc bardzo, bardzo przyjemnie.
UsuńWiedźmo pozdrawiam Cię serdecznie z Wrocławia :) rzeczywiście zapach w jesiennej aurze pięknie brzmi, otula, ociepla, rozleniwia, jest błogi, żeby dodać mu trochę "mrocznego" akcentu lubię mieszać go z dymną wanilią Eau Duelle :) Katarzyna
UsuńWitam więc sąsiadkę (i imienniczkę przy okazji)! :)
UsuńWpadłaś na ciekawy pomysł z tym mieszaniem, gratuluję. Kurczę, sama jestem ciekawa, jak to razem brzmi. Na pewno oba pachnidła mają wspólną cześć, wynikająca choćby z ze zbliżonego charakteru i tej samej marki (choć w przypadku Diptyque podpis olfaktoryczny nie jest przecież regułą).
Zabiłaś mi ćwieka. :)