środa, 26 maja 2010

O sznurach pereł

Zanim o nich, będzie coś dla matek: tych kochanych i tych niedocenianych, tych władczych i tych uległych, tych uśmiechniętych i tych zawsze zmęczonych, tych spełnionych i tych, które czują, że czegoś im jeszcze brak. My, dzieci, choćbyśmy nie wiem jak byli dorośli i choć pewnie wiele razy zawodziliśmy oczekiwania naszych rodziców, to i tak ich kochamy. :) Was, mamy, w sposób szczególny (nie mniej, niż ojców, a jednak nieco inaczej). Dzięki!





A teraz do rzeczy. Perles de Lalique, pachnidło "na dziś", to aromat dystyngowany, szlachetny, czysty, ale nie pozbawiony nutki zmysłowego czaru. Przywodzą mi na myśl efektowną kobietę w dopasowanym biurowym "mundurku" wykonanym z najszlachetniejszej tkaniny, a utrzymanym w zdecydowanej kolorystyce. Na wskroś nowoczesną femme fatale z dobrego domu, nieuznającą norm rządzących dziewiętnastowiecznym społeczeństwem (z których wiele przetrwało do dziś), ambitną kobietę biznesu, znaną także jako świetny kierowca rajdowy - nieprofesjonalny, co prawda; jednocześnie opisywana kobieta nie widzi powodów, by wstydzić się pereł otrzymanych w spadku po prababci. Ona nie chce ani nie musi drżeć o to, jak postrzega ja otoczenie; ona o to nie dba, żyje tak, jak chce - oddychając pełną piersią. Może być bezwzględną menadżerką, zjawiskową muzą artystów, hojną, temperamentną kochanką oraz czułą i kochającą matką; a to wszystko w tym samym czasie.

Nie ma potrzeby rozliczać naszej bohaterki - bo i po co? Nam się to do niczego nie przyda, a na niej żadnego wrażenia nie zrobi. Lepiej zająć się zapachem Pereł Lalique'a. A jest czym. ;) Oto delikatny, nienarzucający się szypr, od pierwszej chwili uwodzący aromatem róż i intrygujący nutami pieprzu. Pomyślcie tylko: pieprz i róże! :) Później mieszankę odświeża nam irys, by po krótkiej chwili zagubić się wśród wetyweriowej wilgoci, otulonej mchem i paczuli. Jest ładnie, dystyngowanie, spokojnie i odrobinę intrygująco. Akurat, aby tylko zasugerować zmysłowość ukrytą gdzieś pod osłoną konwenansu. Niepokoi mnie jedynie niezbyt imponująca trwałość...



Rok produkcji i nos: 2006, Nathalie Lorson

Przeznaczenie: zapach raczej dzienny, niż wieczorowy (choć to subiektywne wrażenie); niestety, jakoś nie mogłam zobaczyć w nim mężczyzny - a naprawdę się starałam! :) Obym się myliła.

Trwałość: na mnie marna, od pięciu do - akcydentalnie - siedmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-szyprowa

Skład:

Nuta głowy: róża
Nuta serca: pieprz, irys
Nuta bazy: kłącze irysa, paczuli, wetyweria, mech dębowy
___
Dziś noszę Aziyadé od Parfum d'Empire.

2 komentarze:

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )