czwartek, 31 marca 2016

Rewolucja obok ogrodu

Róże, róże, wszędzie róże! Myślałby kto, że mamy ciepły, słoneczny oraz bujny późny czerwiec a nie przełom marca i kwietnia, kiedy wiosna dopiero się zaczyna ...przynajmniej w Polsce. ;) Tymczasem trudno zaprzeczać faktowi, że nasz kraj do grona "domyślnych użytkowników perfum luksusowych" raczej się nie zalicza (choć sytuacja szczęśliwie powoli się zmienia), zatem to nie nasza wiosna stanowi priorytet dla producentów pachnideł. Prędzej tradycyjny basen Morza Śródziemnego z przyległościami, gdzie aura jest przecież nieporównanie łagodniejsza.
Myślę, że do tego rejonu spokojnie można zaliczyć także Półwysep Arabski, razem z Omanem, jego sułtanem oraz marką Amouage. ;)

Pachnące klejnoty w tamtejszej koronie wzbogaciły się ostatnio o kolejny okaz, wielkiej urody karminowo-różany rubin z niezwykłymi, metalicznymi inkluzjami.


Opus X, bo o nim mowa, rozpoczyna się z hukiem i łoskotem, potężnym strzałem z różanej haubicy. :D Dokładnie tak, róża w najnowszym Dziele to broń, gwałtowna, niezawodna a także - przez wysoki stopień skoncentrowania oraz olfaktoryczne otoczenie - zdolną poczynić niemałe straty w ludziach. ;) Nie dość, że występuje w czterech różnych postaciach, to jeszcze asystuje jej jasne, cytrusowo odświeżające (choć przecież równie różane jak ona sama) geranium.

Nie byłoby jednak historii, gdyby nie inne towarzyszące hegemonce nuty. I tu dopiero robi się ciekawie; królowej kwiatów w kilku wcieleniach towarzyszą bowiem akordy chemiczne, industrialne, hutniczo-kopalniane. Cóż, to chyba rewolucja przemysłowa w ogrodzie różanym. ;)
Najpierw do przesyconych cennymi sokami grubych, mięsistych i aksamitnych płatków dołącza ciepły opar spalonego węgla, tłusty i słodki ale jednocześnie lekki (w końcu i zadeklarowany w nutach werniks, i sztuczna skóra bywają spokrewnione z węglem), skontrastowany jednak obecnością chłodnego żelaza, starego ale nie zardzewiałego. Potrzeba czasu, aby kompozycja ogrzała się i ułożyła na ciele, kradnąc mu trochę ciepła, łagodności i zapachu. W ten sposób Opus X nie staje się kompozycją animalną, zyskuje jednak niedosłowną słodycz, łagodność i spokój, dzięki którym róża - tym razem już nie żywy kwiat ale jego wyraźne odwzorowanie, na przykład w najciemniejszej odmianie palisandru - stopniowo roztapia się w zlocistej miedzianej kąpieli.

Najmłodszy element Serii Bibliotecznej to perfumy różane stokroć bardziej, aniżeli starsza o dekadę seria Lyric. Są równie abstrakcyjne ale bardziej mineralne, od początku do końca utrzymane w stylistyce zręcznej iluzji. A zatem znakomicie pasujące do naszych czasów, nie ceniących przecież naturalności w perfumach.
Co nie zmienia faktu, że bardzo, bardzo ładne. ;)


Rok produkcji i nos: 2016, ??

Przeznaczenie: zapach uniseksualny o dużej mocy; może nie ciągnie się za uperfumowaną osobą kilometrowym ogonem ale jak na współczesne kompozycje naprawdę daje popalić. ;) Z czasem oczywiście słabnie, redukując się do szerokiej ale ciężkiej, stosunkowo nieruchomej aury.
W związku z czym Opus X wydaje się być wymarzony na wszystkie okazje wieczorowo-nocne, bardziej lub mniej oficjalne. Sprawdza się jednak i za dnia.

Trwałość: bardzo dobra, ponieważ oscylująca wokół pół doby wyraźnego życia na skórze i wokół niej oraz dalszych trzech do prawie ośmiu godzin stopniowego zamierania.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-kwiatowa

Skład:

Nuta głowy: róża stulistna, akord krwawej róży, róża damasceńska, tlenek róży [? coś, co w oficjalnym spisie nut figuruje jako "rose oxide"]
Nuta serca: akord werniksu, geranium, skóra
Nuta bazy: ambrarome, ylang-ylang, akord metaliczny, oud
___
Dziś noszę Rose Oud od Yves Rocher.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://wallpapercave.com/w/cks4CEs#google_vignette

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )