wtorek, 20 września 2011

Masala, kadzidło i miód, czyli...

Ociągałam się z recenzją jednego z najgłośniejszych ostatnio zapachów rodzimej perfumosfery, naszego niekłamanego powodu do dumy [o którym, jak zwykle w przypadku polskich powodów do dumy, poza granicami państwa mało kto słyszał ;>], czyli Sale Perfume 01 od Michała Szulca.
Zwlekałam, czekając nie wiadomo na co, więc mam. Dziś weszłam na stronę jedynej perfumerii, która miała 'Szulca' w asortymencie by przekonać się, że zniknął z magazynu. Licznik dobił do tysiąca i się zatrzymał. Czy na dobre? A Wy, jak myślicie? ;)

Umiejętny marketing: szum internetowy, zachwyty oraz kontrowersje zaowocowały zgodnie z przewidywaniami skrzętnych sadowników. ;) I dobrze, o to właśnie chodziło.
Rzemiosło anonimowego perfumiarza (lub perfumiarki) okazało się wielce przyjaznym użytkownikowi złaknionemu czegoś niesztampowego.

Suche, modne, wykwintne oraz proste, ostrawe pachnidło świetnie wpasowało się w moją skórę, ciepłe i kadzidlane, dumnie zahaczające o ponadprzeciętność. Pozbawione zbędnych ozdobników, całego tego tiulowo-koronkowego kobieciarskiego kiczu, coraz częściej świadomie upupiającego użytkowniczki, degradującego je do roli różowiutkich maskotek. Zupełnie jak moda patrona kompozycji.
Z tym, że w moich ustach podobna pochwała brzmi cokolwiek przewrotnie. Ponieważ tak, jak nie znoszę świata generującego wysyp maskotek, prężących swe nadpalone solaryjnymi lampami wdzięki na Facebooku, równym "poważaniem" darzę kręgi, które od wszelkich powiązań z tiulami i koronkami odcinają się w sposób jednoznaczny a pełen chełpliwego wywyższania się. A to z nimi, chcąc nie chcąc, kojarzę projekty pana Szulca. Doceniam, ale nie lubię. Sorry, tak mam. ;)

Tak samo trudno uniknąć nawiązań do legendarnego Black Cashmere od Donny Karan. Lecz te znowuż - ale jestem zmienna! - niezbyt mi przeszkadzają. :) Jakoś nie potrafię Sale Perfume odmówić mocy przyciągania uwagi.
Poza tym, choć podobne, akcenty w obu pachnidłach rozłożono nieco inaczej. Wydają się jednojajowymi bliźniętami, choć nimi nie są.

Słynny poprzednik był (nadal jest) słodszy, bardziej miękki i aksamitny, stworzony przede wszystkim dla pań. SP 01 zaś - to zdeklarowany uniseks. Na kobietach ostry i charakterny, dla mężczyzn gładki i przymilny. Zawsze ożywczy, co zawdzięcza dodatkowi przypraw.


Z początku wyczuwam kadzidło, miękkie, nieco słodkie, podbite kardamonem, bliźniacze do Kaszmiru. Mimo wszystko budzące zachwyt. Po chwili słodycz okazuje się wonią naturalną i znajomą; nawet bardzo, rzekłabym. :) Mam! To jasny miód, nasycony promieniami słońca ogrzewającymi dojrzałą wiosnę klimatu umiarkowanego. Subtelny dodatek pieprzu dyskretnie obramowuje palone żywice a także resztę przypraw, wśród których prym wiodą cynamon, gałka muszkatołowa, kolendra, goździki, wspomniany kardamon oraz szafran. A także kilka innych okołokuchennych ingrediencji.

Czytając spisy nut składających się na Sale, zawsze zastanawiałam się, co to takiego "korzeń masala", deklarowany w bazie kompozycji? Nadal nie jestem pewna. Choć wiem, że w kuchni indyjskiej istnieje coś takiego, jak masala root soup. Termin "masala" oznacza wszak nie tylko mieszankę przypraw, zwyczajowo dodawaną do dań typu curry oraz kino bollywoodzkie bazujące na przemieszaniu kilku(nastu) klasycznych gatunków filmowych, ale też po prostu synonim mieszaniny, miszmaszu, bigosu, potpourri, patchworku. A więc miks wszystkiego z wszystkim. :) Czy zatem "korzeń masala" można rozszyfrować jako "mieszankę przypraw korzennych"? Pewnie tak choć, przyznajcie sami, nie brzmi to już zbyt tajemniczo i zamorsko. ;)

Tak czy siak, ów "korzeń" wyczuwam przez cały czas, podobnie jak pominięte w spisie kadzidło. A ono tam jest, na dziewięćdziesiąt dziewięć procent! ;) Owinięte wokół esencjonalnej purpurowej dzikiej róży (tak ją odbieram), upojnej przyprawowo-żywicznej słodyczy miodu, łagodnej półmrocznej wanilii, goździków oraz półpłynnego, złotego labdanum.
W ostatniej fazie kompozycja ubiera człowieka w jego własne ciało, jakkolwiek dziwnie to brzmi. ;) Chodzi mi o przeurocze pomieszanie gorących przypraw, żywic, róży z arcycielesną ambrą, słodką i erotyczną zarazem. Zaś opisaną masalę przyprószono dyskretnym, bardzo francuskim w wyrazie pudrem. Paczuli czy piżmo? Gdzieś od dołu przebija niedosłowna gorycz drewna wenge, z którego zbudowano, może i mało fotogeniczny, za to stabilny stelaż dla omawianej kompozycji.

Od początkowej ekspansji w teren wokół uperfumwanej osoby, przez pełne słodkiego buntu miotanie się, po ciche, szykowne i dosyć zmysłowe wykończenie w pobliżu skóry, Sale Perfume na przemian prowokuje, kłóci się, rozbawia i czaruje. Nigdy się nie dąsa. Jest misterne, rozrzewnia w swej skomplikowanej prostocie [nawet trzymanie w dłoniach białego, chłodnego i gładkiego flakonu jest przyjemnością :) ].
Czyli znów sprzeczności.
Czyli jestem "za". :)
Całą sobą.

Rok produkcji i nos: 2011, ??

Przeznaczenie: zapach typu uniseks dla miłośników miękkich, słodkawych nie-kościelnych kadzideł. Na wszelkie okazje, od kolacji ze śniadaniem po rozmowę kwalifikacyjną.

Trwałość: w granicach dziesięciu-dwunastu godzin

Grupa olfaktoryczna: drzewno-przyprawowa (oraz orientalna)

Skład:

Nuta głowy: szafran, biały pieprz
Nuta serca: czerwona róża Marechai, goździk, miód
Nuta bazy: wanilia, ambra, korzeń masala ( ;) ), drewno wenge, paczuli, labdanum

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://mawardrobe.blogspot.com/2011/06/lounge.html
2. http://2proo.net/615


* * *

Przypominam o koniach w potrzebie!
Fundacja Centaurus liczy na naszą pomoc. Wraz z nią pewna urocza, choć bardzo smutna Duszka. Dajmy jej szansę!

11 komentarzy:

  1. Ha! Ha! No i jeszcze raz ha! Przybij pi atkę. :)

    Co do "lubienia" mody Szulca i innych kreatorów: nie mam stosunku, bo nie znam po prostu. To znaczy projekty Szulca obejrzałam przy okazji zbierania danych o perfumach, ale na wysyntetyzowanie z tego jakichś osobistych emocji nie wystarczyło. Choć... Chyba wolałabym odcinających się. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do polskich projektantów - moim skromnym zdaniem nie ma ani jednej/ego, który byłby prawdziwie nowatorski, a nie "derivative" (jak mi brakuje polskiego słowa!). Wiem, że to kontrowersyjny pogląd, ale też nie odosobniony;-)
    Zapachu nie znam, brzmi nieźle, natomiast kto wymyślił taką nazwę?! "Perfumy z wyprzedaży"?! Nikt nie skojarzył, jak źle to brzmi w lingua franca? Stawiam jedynkę za nazwę;-) , zapach chetnie powącham będąc w Pl.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sabbath - przybijam. :)
    Szulc tworzy modę minimalistyczną, tak bardzo jak się da. I głównie dlatego do mnie nie przemawia. ;) Ciuchy są może i poprawne, lecz nosić bym ich nie mogła.
    Zawsze myślałam, że Ty też z tych, co nad detalem w stroju nie lubią się roztkliwiać? :) Więc z minimalizmem jest Ci po drodze?

    Aniu - z projektantami-celebrytami tak jest z pewnością. Nie tworzą Sztuki przez duże S, bo na niej nie mogliby zarobić. Nic dziwnego, skoro rynek w Pl jest jeszcze stosunkowo młody i niewyrobiony (popyt klientów na zachowawcze stroje kształtuje podaż). Znów możemy podziękować PRL [pamiętam jeden Twój stary post o tym, dlaczego w Polsce brak ikon stylu :) ]. Lecz z drugiej strony, czy można jeszcze wymyślić coś naprawdę rewolucyjnego? I czy, gdyby coś takiego powstało w krajach postkomunistycznych, czy miałoby szansę przebić się nie tylko na "zachodnie" salony, ale także do tamtejszych edycji Elle czy Vouge'a? W sumie wszystko jest kwestią PR. A Polska pijar ma fatalny.
    Natomiast w kwestii nazwy nie zgadzam się wcale. :) Widać, że Szulc (choć sam skusił się na perfumy butikowe) wzorował się na nomenklaturze niszowej. A tu nazwa często bywa przewrotnie kontrowersyjna lub nijaka. Bo cóż to za miano: Dover Street Market? Albo Garaż, Skaj czy Odeur? Lub to, co prezentuje marka pod tytułem Untitled; ich perfumy noszą nazwy 'Untitled No. 1. (2, 3, 4, ...) by [i tu nazwisko perfumiarza]' Bez sensu! Wszak Numer Pięć jest tylko jeden! ;>
    W takim towarzystwie Sale Perfume nie brzmi ani lepiej, ani gorzej. Prędzej prowokacyjnie. Co ma uzasadnienie, gdy weźmiemy pod uwagę cenę: 150 [słownie: sto pięćdziesiąt] złotych. ;) Zapach wypuszczono w limitowanej ilości tysiąca flakonów, więc nie wiem, czy jeszcze będziesz miała okazję na spotkanie z SP. :) Na stronie najważniejszego dystrybutora, perfumerii Dolce.pl perfum już nie ma, ale strona Michała Szulca na ten temat milczy. Myślę, że można by wysłać doń mejla. Oczywiście, jeśli AŻ TAK Ci zależy. ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Hihi, nie wiedziałam nawet, że tak się rozpisałam. ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż tak nie zależy:-) Moje obie szefowe znają cały warszawski PR, więc gdyby mi bardzo zależało, na pewno mogłabym dostać próbkę;-) Co do nazwy - będę się upierać przy swoim, ale zgadzam się też z Twoimi argumentami O ILE zapach jest ograniczony do rynku polskiego. Na rynki anglojęzyczne ta nazwa odpada, mimo wszelkich Untitled etc;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ja wiem...?
    Pewnie lepiej znasz rynek, ale tak się zastanawiam: czy wszystko zaraz musi mieć nazwy niczym z brazylijskiego tasiemca? ;) Te ciągłe maczystowskie i niby-erotyczne sugestie?
    Mnie to już zaczyna nudzić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Korzen masala ;D
    Niedlugo przyleci do mnie probas, obaczym...:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawda, że słodkie? ;)
    Oby testy upłynęły w miłej atmosferze! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy po drodze mi z minimalizmem? Chyba tak. Nie noszę biżuterii, nie uznaję tkanin we wzorki (z wyjątkiem kiltu), omijam wszelkie marszczenia, szczypanki, falbanki i inne gówienka, używam dwóch kolorów, minimum dodatków typu paseczki, czy narzutki, nawet faktura tkaniny musi był gładka. Jedyne wzory, jakie toleruję to koszulki kapel metalowych, z gier lub filmów. Taki ukłon w stronę ciuchów ideologicznych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak sobie właśnie myślałam. :)
    Oszczędzasz czas, miejsce w szafie, pieniądze i emocje. Fajnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W perfumerii w której były dostępne wiej już pustką ale na stronie Michała Szulca dalej można je jeszcze zamówić - wiem bo uskuteczniałam ostatnio ten proceder. Ja również mówię tym perfumom TAK, niebywale poprawiają mi humor, żałuję że na dzień dzisiejszy nie mogę schomikowac większej ilości :).

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )