wtorek, 25 stycznia 2011

Paplanina nad sernikiem

Miałam przygotować notkę o Black Afgano (póki jest jeszcze co recenzować ;) ), ale wybaczcie - nie bardzo mam dziś siły do zmierzenia się z tym podobno-narkotycznym cudem. W zamian kilka zdań o czymś znacznie prostszym, łatwiej dostępnym, tańszym i w ogóle znacznie... mniej. Postawiłam na Desire Me Escady.
Przede wszystkim na pewno nie są to perfumy do uwodzenia; kompletnie brakuje im potencjału. A może to ja jestem już tak zwichrowana, że oczekuję od pachnideł góry wrażeń, podczas gdy ogół odbiorców zadowala się prostym "byle nie śmierdziało i nie dusiło"? W każdym razie dla mnie nie ma w nich nic erotycznego, więc nazwa wydaje się całkowicie chybiona.
Co nie znaczy jednak, iż należy spodziewać się kolejnej niepochlebnej recenzji. :) W żadnym wypadku. Desire Me to perfumy - na dobrą sprawę - tak bardzo średnie, jak to tylko możliwe, więc i niniejszy wpis ma prędzej charakter swobodnej impresji, niż rzetelnej opinii.


Krąży po świecie widmo... sernika, ukrytego w DM. Niestety, jako zdeklarowana fanka wspomnianego ciasta pod wszelkimi postaciami, muszę zaprzeczyć. Ani sernika, ani nawet syntetycznego olejku, który przed laty dolewała do serowej masy moja babcia tym razem nie doświadczyłam. Choć skłamałabym mówiąc, iż kompletnie brak kulinarnych nawiązań; jako, że w pewnym momencie (jakoś tak zaraz po ustąpieniu nut głowy) moje nozdrza wychwytują woń tanich lodów sprzedawanych na gałki [kojarzę nawet konkretnego producenta, lecz przez grzeczność zmilczę nazwę ;) ]: słodki, trochę korzenny, lekko "zalatujący" dawno niemytą lodówką, której męczące wyziewy zagłusza aromat chłodzącego się właśnie mlecznego deseru. Cóż, efekt nawet interesujący, lecz nie na tyle, by skłonić mnie do głębszego zainteresowania.
Zanim do władzy dorwie się lekki gourmand, łatwo wyczuć spokojne, wyzute z oryginalności - choć nadal poprawne - słodkawe nuty cytrusowe. Później kompozycja ewoluuje w stronę wspomnianej delikatnej korzenności o lekko czekoladowym odcieniu, by ostatecznie dokonać żywota jako miks waniliny z laboratoryjnym wcieleniem delikatnie słodkiego kwiecia; czasami do głosu dochodzi coś na kształt tiramisu, tyle że ze wspomnianymi lodami zamiast mascarpone (ale kawa i biszkopty są :) ).
To już w zasadzie wszystko.

Desire Me to aromat poprawny, całkiem nieźle zrobiony, więc nie ma powodu, by załamywać nad nim ręce. Znam kilka gorszych; problem w tym, że i lepszych znajdzie się niemało, zatem konkurencja jest mocna. Dla mnie pachnidło przepada w odmętach. Taki bohater jednej nocy.
No i zupełnie nie pojmuję, skąd nazwa. Czego tu pożądać?


Rok produkcji i nos: 2009, ??

Przeznaczenie: bezpieczny, bliskoskórny zapach stworzony z myślą o kobietach, ale myślę, że powinien zainteresować także mężczyzn - wielbicieli słodkości. Bo to w istocie sześciokrotnie rozcieńczony A*Men... ;) Poważnie - aromat wydaje się być stosowny na wszelkie okazje, byle nie te bardziej uroczyste [dygresja: zauważyliście, że Polki i Polacy mają ogromny kłopot z doborem perfum do okazji? Rzekłabym nawet, że znacznie większy, niż ze strojem. Te wszystkie panny młode pachnące Cool Water czy "klasyczną" Euphorią Kleina..]

Trwałość:
może być - w granicach siedmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: gourmand-owocowa

Skład:

Nuta głowy: mandarynka, inne cytrusy
Nuta serca: orchidea, piwonia, tiramisu
Nuta bazy: kawa, ciemna czekolada, wanilia

A przy okazji: przelotnie wąchałam dziś Guilty, kobiecą nowość od Gucciego [spoko, ten wypad do perfumerii był planowany; doradzałam w zakupie]. Wrażenia? Już czuję się winna. ;) Makabra. Najprawdziwsza. No normalnie cienkie siki (podobnie, jak Vanitas Versace). Zdradziłam ideały Christophera Brosiusa. :)
___
Dziś noszę Gold Man od Amouage.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://www.stumbleupon.com/stumbler/sweetsfoods/tag/ice-cream/

4 komentarze:

  1. Bardzo trafnie opisałaś Desire Me:)
    Byłaś na poczcie? daj znać bo już się denerwuję:/

    OdpowiedzUsuń
  2. masz racje, Gucci Guilty to gniot jednym slowem, a najsmutniejsze jest to, ze nieswiadomi konsumenci zwodzeni beda magia marki Gucci wydajac na perfumy krocie i otrzymujac w zamian pieknie opakowany odswierzacz powietrza...Mika:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skarbku - bo się starałam o dystans ;)
    Doszło! :D I wiesz co? Podobno przesyłka była u nich już od tygodnia, dziś miała zostać zwrócona. Tymczasem w skrzynce nie znalazło się ANI JEDNO awizo (sprawdzałam codziennie). Wyobraź to sobie. No, ale już mam, cieszę się, dziękuję! :*

    Mika - witaj. :) Dla mnie to nawet nie jest odświeżacz powietrza, tylko jakiś skiśnięty jogurt wieloowocowy. Tak czy inaczej: Britney Spears trzy razy drożej. I wiesz co jeszcze? Wczoraj zajrzałam na forum bloga Fqjciora i tam panowie Winowajcę sobie chwalą. Że niby taki piękny i w ogóle; więc można założyć, że nawet jeśli potencjalnym użytkowniczkom zapach nie przypadnie do gustu, to i tak dostaną go od swoich mężczyzn. :/ Ech, wielka jest magia logo. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzisz... i tak to z pocztą bywa,tydzień leżała... i poprzednio pewnie było to samo:/ No ale najwżniejsze że doszło;]

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )